Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Nie gadaj jak Jobs

Nie gadaj jak Jobs

0
Dodane: 9 lat temu

Czwarta rocznica śmierci Steve Jobsa i znowu te same teksty, pisane przez mądre głowy, których ego sięga kosmosu. Ponoć to też skutek, cytuję: „Inspirowania się wielkim geniuszem Jobsa”. Geniuszem niewątpliwym, ale do prawdy, dość mam czytania i słuchania czczego gadania o tym, że aby odnieść sukces, należy stać się Jobsem. Złote myśli nas uwsteczniają, a nie oświecają. Dlaczego?

Innowację pilnie zatrudnię

Na tegorocznej konferencji Golden Marketing wielokrotnie wspominano o obawach przed wyuczoną innowacyjnością, której jednocześnie wszyscy tak bardzo, pragniemy. Na czym polega paradoks? Na tym, że gdy agencja już zaproponuje firmom innowacje, one i tak pozostają przy tym, co już było, co jest sprawdzone. Każdy liczy pieniądze, to fakt, ale nie każdy zdaje sobie sprawę, że innowacja kosztuje. Inaczej prowadzi donikąd i innowacją żadną nie jest.

Nadal jednak wielu woli kopiować styl reklam pierwszych iPodów (doprawdy, czarne kontury na jednolitym, kolorowym tle mieli już księża, banki czy markety). Problem polega na tym, że kopiowanie nie gwarantuje sukcesu. Ba, w dziewięćdziesięciu procentach gwarantuje porażkę. Austin Kleon, amerykański pisarz (publikuje m.in. w „New York Timesie”) i autor bestsellerowej książki, zatytułowanej Steal Like An Artist, którą Wam gorąco polecam, mawia: „Kreatywność to narzędzie. Nie ma nic oryginalnego. Wszystko, co innowacyjne, jest powtórzeniem czegoś, co już było, ale na swój własny sposób”. Co nam mówi ta myśl?

Mając na uwadze trendy, czyli to, co teraz – nie kiedyś – jest popularne i pamiętając jednocześnie o kulturze epok minionych, szukamy. Szukamy tego, co użyteczne, przydatne lub chwytliwe. Po prostu dobre dla klientów, próbując tworzyć coś nowego, swojego. Nie jest łatwo stworzyć globalną innowację i nie ma co robić to na siłę. Tak jak w designie „mniej znaczy więcej”, tak i tutaj warto rozejrzeć się po lokalnym poletku, zanim zaczniemy cytować wielkich mędrców historii i ukrywać iw ich słowach naszą nieudolność.

Internety i autorytety

Argumentum ad personam stało się wytrychem marketingowców i PR-owców, o gwiazdach i gwiazdeczkach nie wspominając. Co mają wspólnego Jobs, Snoop Dogg, Konfucjusz i Goethe? Od października dumnie widnieją na blogu Krzysztofa Ibisza, który zamieścił ich najpopularniejsze myśli, aby wśród nich przemycić siebie. Ibisz, po lawinie cytatów ze światowych autorytetów, poucza cytatem z siebie samego: „Bóg sprzyja przygotowanym”. Bum.

Mam wrażenie, że chyba każdy mówca motywacyjny powtarza ciągle te same myśli. Darzę ogromnym szacunkiem tych spośród nich, którzy potrafią powiedzieć coś na bazie swoich, a nie czyichś doświadczeń. Sprzedać swoją, a nie czyjąś historię. Takich nie ma wielu. Większość próbuje traktować biografię wielkich tego świata jak coś w rodzaju plasteliny. Dodajemy ją do naszego kotła, ugniatamy, naginamy fakty i gotowe – motywacyjna przemowa jak złoto. Aż się łza w oku kręci… Z zażenowania.

Nie chodzi mi o to, aby w ogóle nie czerpać z historii Jobsa, Busha czy panteonu świętych. Nie. Chodzi o to, aby się nimi inspirować – czyli rzeźbić swoją kreatywność, czerpiąc z ich doświadczenia. 100% skuteczniejsze będzie użycie wymyślonego przez siebie i skierowanego do konkretnego audytorium hasła, które ma zapowiadać kulminację wystąpienia w miejsce sławnego „One more thnig”. Oczywiście, są środowiska, w których przywołanie słów Jobsa sprawdzi się świetnie, ale zanim go użyjemy – pomyślmy.

Gdyby Steve Jobs tylko gadał, cytował na wiecach swoich idoli, przytaczał prawidła buddyzmu, który tak kochał, Apple by nie powstało. A jednocześnie widzimy wpływy tych jego idoli i idei w jego życiu. Tak, widzimy je, ponieważ zarówno Jezus, św. Augustyn, jak i św. Tomasz, Jobs czy Kiyosaki, zanim zaczęli światu głosić mądrości, sami doświadczyli ich na własnej skórze.

Przestań gadać!

Każdy kojarzy charakterystyczny gong, który słyszymy po uruchomieniu naszych Maców. Wiecie, skąd on pochodzi? To nawiązanie do religii Wschodu, mające uwydatniać potęgę, zapowiadać, że z chwilą wciśnięcia przycisku, budzimy do życia coś niezwykłego, wielkiego, potężnego. Jobs wykorzystał zdobytą wiedzę w konkretnym celu, ale nie ogłaszał wcześniej, w jakim celu i po co. Po prostu to zrobił.

Dlaczego przywołuję ten przykład? Tak się bowiem składa, że niemal wszystkie, prawdziwe innowacje, których ten świat doświadczył, są ukryte i ciche. Innowator nie zapowiada swojej innowacji. On ją czyni. Dopiero potem może się na nią powołać. Oryginalność zawsze poprzedza tajemnica. Tajemnicy zaś nie ma i nie będzie, jeśli weźmiemy z kogoś 100% i podpiszemy swoim nazwiskiem. Za proste? Nie. To my uwielbiamy sobie komplikować.

Zanim więc zaczniemy, drodzy Czytelnicy, biadolić na Cooka, przywoływać „Think different” czy mówić o rzucaniu studiów i zakładaniu drugiego Apple, usiądźmy, ruszmy głową, pomyślmy, spiszmy, co się w nas kłębi. W ciszy. Zróbmy chociaż jedną z tych rzeczy, o których mówimy innym, tylko tak, abyśmy wiedzieli, po co ją robimy. Szukając innowacji, stawiając pytania, kwestionując, popełniając błędy, narażając się na porażkę. Często błądząc. To dopiero będzie coś!


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 11/2015

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .