Apple Museum — veni vidi vici
Nakręcony opowieściami redakcyjnych kolegów i lekturze najnowszego wydania iMagazine, w którym znajdziecie wywiad z twórcą wystawy, postanowiłem również odwiedzić Apple Muzeum w czeskiej Pradze.
Okazja nadała się idealna — wracałem akurat z nart we Włoszech. Mogłem wybrać jedną z trzech dróg powrotnych w tym właśnie jedną przez Pragę. Po krótkich pertraktacjach z żoną, nie było łatwo, wyruszyliśmy. Koniec końców okazało się, że moja żona miała genialne wyczucie, jej kobieca intuicja niestety miała rację — wybranie trasy przez Pragę skończyło się tym, że podróż trwała ponad 3 godziny dłużej i nie mówię o odległości, jaką mieliśmy przejechać tylko o korkach, w które wpadliśmy, a których nie było na inne drodzej, którą mieliśmy wracać razem ze znajomymi…cóż takie są koszty prowadzenia magazynu o Apple…
Wracając do tematu, jestem pod dużym wrażeniem wystawy. Nie będę rozpisywać się, bo dużo więcej ciekawych informacji znajdziecie w wywiadzie Krzyśka Kołacza w numerze. Skupię się więc tylko na kilku szczegółach.
Muzeum mieści się w świetnej, turystycznej okolicy w bezpośredniej bliskości do Mostu Karola. Wystawa jest przygotowana z dbałością o detale. Sprzęt jest świetnie zaprezentowany. Znajdziemy sporo perełek, w tym prototypy, ale jeśli oczekujecie, że w Pradze zobaczycie wszystko to, co Apple wyprodukowało w swojej historii, to niestety możecie się rozczarować.
Po pierwsze produkty „kończą się” na ~2012 roku, a po drugie brakuje sporo modeli. Nie było np. „wyjątków” w iPodach — czyli modeli HP, Avon itp. Nie było mojego „Woza”, czyli Macbooków Pro 17”, choć ich historia zaczęła się jeszcze za czasów PowerPC. Brakowało mi też kultowego Powerbooka G4 12”. Przyznam się szczerze, że nie zauważyłem też nigdzie Power Mac G4 Cube [ponoć jednak jest].
Jest za to Apple I, który został kupiony na aukcji kilka miesięcy temu.
Był też Apple IIGs z podpisem Woza.
Jest też do obejrzenia prawie kompletna galeria plakatów z kampanii „Think different”. To są w tej chwili prawdziwe perełki kolekcjonerskie. Niestety nie są to oryginały. Oryginalne plakaty są w większym rozmiarze.
Zabrakło mi bardzo jednej rzeczy…sklepu z „pamiątkami”. Myślę, że to byłby strzał w dziesiątkę – większość odwiedzających na pewno kupiłaby sobie jakiś gadżet. Nawet zwykły sklep z nowym sprzętem Apple na końcu byłby świetnym pomysłem. Na zasadzie atrakcji, można jedynie napić się kawy w kawiarni na wejściu do muzeum, ale jest to nie do końca dobrze rozwiązane. Muzeum jest tak zaplanowane, że wchodzi się jednym wejściem, a kończy zwiedzać i wychodzi zupełnie innym, bezpośrednio na zewnątrz budynku. Na wyjściu aż prosi się, aby był właśnie wspomniany przeze mnie sklep, a już na pewno kawiarnia zamiast na początku, skoro nie można wchodzić z niczym do środka. Przez taką organizację, musiałem okrążyć budynek i wrócić na kawę po zwiedzeniu muzeum. Chyba że właśnie o to organizatorom chodzi. Na pocieszenie muszę dodać, że dziewczyny obsługujące są bardzo…miłe. Detal — cała obsługa chodzi w butach New Balance.
Ostatnią rzeczą, na którą zwrócił uwagę mój 12-letni syn, była sterylna czystość. Cały czas, niezauważona, krząta się po muzeum pani, która czyści gabloty, podłogę itp., a w powietrzu unosi się zapach niczego innego jak…zielonego jabłuszka.
Reasumując, Apple Muzeum w Pradze to jest ciekawe miejsce do zobaczenia. Nie powiem, że „must-see”, ale warte zobaczenia, jeśli jest się akurat w okolicy. Mam nadzieję, że utrzyma się dłużej i że będzie rozwijane i uzupełniane. Na pewno odwiedzę przy kolejnej wizycie w Pradze.
Komentarze: 7
był Cube
O widzisz, nie zauważyłem go w takim razie
byłem kilka dni temu, nawet najstarsze sprzęty wydają się jakby były nowe ;) część tych którą posiadam bądź posiadałem w przeszłości wyglądała tam jakoś inaczej w sąsiedztwie pozostałych;) Polecam!
a ile kosztuje bilet?
11€ dorosły, 8€ student, 5€ dziecko i 26€ rodzinny
Pewnie jestem jedyną osobą, którą to interesuje, ale był Newton Message Pad?