Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu CES 2016: Rzemieślnicy rewolucji

CES 2016: Rzemieślnicy rewolucji

4
Dodane: 9 lat temu

Obserwowałem tegoroczne targi CES (Consumer Electronics Show) odbywające się w Las Vegas. Towarzyszyły mi dwa pytania: „Gdzie ja to już widziałem?” oraz „Co to mogłoby zmienić w mojej codzienności?”. W całym gadżetowym szumie płynącym z Miasta Grzechu można było dostrzec, że tak naprawdę ciągle szukamy tej osławionej rewolucji. Tylko czy można ją znaleźć, stworzyć? I kto może tego dokonać? Kogo potrzeba, żeby rynek zmienił się, jak wtedy, gdy Apple wprowadzało iPoda, iPhone’a czy iPada? To niemożliwe? Same targi elektroniki użytkowej, według mnie, nie będą trwały wiecznie i trochę źle je rozumiemy. Po kolei.

Rzemieślnik vs innowator

Zacznijmy od nakreślenia czterech podstawowych kategorii produktowych w ramach CES. Są to: Internet Rzeczy, Wirtualna Rzeczywistość, Drony oraz Autonomiczne Samochody. Czegoś tu brakuje? Tak. Nie znajdziemy tutaj smartfonów, tabletów, komputerów czy nosideł, ponieważ te produkty od mniej więcej dwóch lat należą do pojemniejszych kategorii. Dlaczego? Powoli przemija bowiem epoka rewolucyjnych jednostek, na rzecz ery niezauważalnej, autonomicznej, mogącej nosić miano smart codzienności.

W tej nowej rzeczywistości pierwsze skrzypce będą odgrywać innowatorzy. Czyli kto? Żeby to jasno nakreślić, spójrzmy na popularniejszą, stabilniejszą i chętniej przyjmowaną przez inwestorów grupę – rzemieślników. To osoby, które posiadają odpowiednie, zazwyczaj wysokie kwalifikacje do tego, co robią. Cyzelują czas i zasoby, by jak najszybciej sprostać zapotrzebowaniu rynku. Są niekiedy prawdziwymi mistrzami sprzedaży czy, szerzej, marketingu, a jeszcze innym razem po prostu wiedzą wszystko, na przykład o stopie danego metalu. Za to należy im się wielki szacunek, jednakże, jak pokazuje historia Doliny Krzemowej, to nie oni sami zmieniają świat. Nie da się dokonać tego w pojedynkę. Robią to osoby, które często niewiele wiedzą o półprzewodnikach, językach programowania czy strukturze budowy krzemu. Potrafią jednak zainspirować rzesze ludzi na całym świecie, zmieniać istniejące gałęzie przemysłu lub tworzyć zupełnie nowe sektory w branży,  przy wykorzystaniu potencjału największych rzemieślników, jakich ta Ziemia nosiła. Dlaczego? Ponieważ potrafią patrzeć szerzej.

Z jednej strony to zdolność, talent, którego nie da się wyuczyć. Z drugiej, bycie wiernym podejściu, które każe kwestionować wszystkie skomplikowane rozwiązania i szukać prostoty. Tę zawsze najlepiej obrazują potencjalni odbiorcy danego produktu. Tym bardziej może więc dziwić fakt, że co roku podczas CES kilku producentów przedstawia produkty będące prawie kopią rozwiązań konkurencji. Konkretnie kogo z konkurentów? Cóż, przeważnie Apple. Nie chodzi mi o hejtowanie kogo- i czegokolwiek. Tak po prostu się dzieje, ponieważ to Apple odznacza się kombinacją trzech cech: patrzenia na rynek z góry, perfekcji łączenia urządzenia z oprogramowaniem oraz precyzji marketingowej godnej określenia genialną. Nieważne czy chodzi o iPhone’a, Apple Watch, sportową kamerę 360 stopni czy autonomiczny samochód. W każdej z tych kategorii, aby liczyć się na rynku, trzeba uzyskać synergię tych trzech umiejętności.

Jaki jest problem z kopiowaniem konkurencji? Finansowo: żaden. Prawo popytu i podaży będzie działało zawsze. Wizerunkowo? Każda firma powinna odpowiedzieć sobie na to sama. Kopiować można z głową, a można tak, że w efekcie powstaje klon produktu 1:1. W ostatnim przypadku firmie X wydaje się, że gdy wyprodukuje tańszy i gorszy jakościowo klon produktu firmy z Cupertino, to odniesie sukces. Jaki jest więc problem z kopiowaniem konkurencji? Patrząc szerzej na branżę, im więcej bezmyślnego klonowania, tym bardziej rynek się uwstecznia, tym bardziej, wydłuża się okres od jeden rewolucji do drugiej.

Konkurencja: badacze trendów

Na początku wspomniałem, że my sami także źle rozumiemy ideę CES. Oczekujemy od tych targów licznych wielkich wystąpień i całej masy nowej elektroniki, dostępnej od zaraz i wszędzie. Największy atutem Consumer Electronics Show jest tymczasem fakt, że to niejako targ trendów. Wytyczają trendy i to właśnie ich szukać przyjeżdżają tu firmy czy dziennikarze z całego świata. Poszukują technologicznej mapy na nadchodzący rok.

Gdy przewagę nad innowacją bierze rzemiosło, a nad rzemiosłem zaledwie wystarczające, klonowanie konkurencji, to paradygmat innowacyjności branży IT się zaburza. Zamiast badać i próbować, podziwiamy lub hejtujemy siebie nawzajem, wytykając to, kto i w jakim stopniu udanie wydał odpowiednik produktu konkurenta. Czy nowy rok to nie zmiany? Nie ma się co dziwić komentatorom, że nie pozostawiają suchej nitki na producentach, którzy prezentują z pompą nowe notebooki, które nawet na renderach ułożono dokładnie tak samo, jak Apple przedstawiło nowego Macbooka, a dodatkowo wyprodukowano je w podobnych odcieniach tych samych kolorów co produkty z Cupertino. Nie ma się co dziwić, że nikt nie chce oglądać nosidła łudząco podobnego do Apple Watch ani jeździć samochodem, który może i autonomiczny się zdaje, ale wyglądem bliżej mu do pojazdu ze „Star Trek” niżeli do ulic Paryża, Londynu czy Warszawy.

Gdzie leży problem? W tym samym miejscu od lat. Otóż, zamiast czerpać całymi garściami ze świetnych rozwiązań konkurencji, jak to zwykło robić Apple, inwestować w badania, by potem wydać produkt kompletny i zawierający więcej niż konkurencyjny, mam wrażenie, że producenci skupiają się jedynie na formie zewnętrznej. A wbrew obiegowej opinii o gustach powinno się dyskutować! To właśnie z takich dyskusji często rodzi się prostota. Jedno rozwiązanie na wiele problemów. Po premierze iPhone’a, dziewięć lat temu, branża IT zmieniła się nie do poznania. Rynek mobilny de facto powstał na nowo. Minęła prawie dekada, a my ponownie powoli zaczynamy szukać kolejnego przełomu. Ba, jesteśmy go wręcz spragnieni. I to jest zupełnie normalne.

Autonomiczna elektronika jutra

Autonomiczna elektronika użytkowa jutra, czyli zespół urządzeń zewnętrznych i wewnętrznych działający niemalże niezależnie od woli użytkownika może przerażać, ale wydaje się naturalnym etapem technologicznej ewolucji. Świat znajduje się obecnie w okresie przejściowym, w którym lodówka z wielkim, dotykowym ekranem jest hitem branżowych targów, choć de facto niewiele nowego wnosi. A może jednak? Gdzie taka lodówka stoi? W kuchni, czyli centrum każdego domu. A gdyby tak móc za jej pomocą sterować resztą? A sam dom? Spójrzmy na niego już dziś. Możemy kontrolować oświetlenie, temperaturę, rolety w oknach, a nawet cykl prania w pralce, nie wstając z fotela. Technologia jutra? Już coraz bardziej dziś.

Nadchodząca era autonomicznej elektroniki to nic innego, jak dopracowana do granic perfekcji technologia, która nagle zniknie. Nie dosłownie, ale z naszej podświadomości. Przestaniemy się zastanawiać nad tym, ile nosidło trzyma na baterii, a nawet że w ogóle je mamy. Zapomnimy o tym, że musimy umówić się do lekarza na wizytę, ponieważ odebraliśmy wyniki badań. Powoli przestanie mieć znaczenie ilość nowych funkcjonalności w kolejnych generacjach produktów, a liczyć się będzie stopień integracji danego urządzenia z naszym życiem. Z codziennością, dosłownie to pojmując. Pamiętacie pierwsze telefony komórkowe? Były ogromne. Potem mieliśmy erę miniaturyzacji, która osiągnęła apogeum w momencie, gdy aparaty były tak małe, że trudno było trafić w klawisz, na przykład Siemens C55. Później wróciliśmy do wielkich przekątnych, ponieważ one umożliwiały ogarnięcie większej ilości kontentu w czasie poświęcanym na codzienną pracę. Czy teraz mamy znowu wrócić do miniaturowych komputerów? Nie. Teraz pragniemy, aby one stały się niezauważalne i tak samo wygodne jednocześnie.

Utopia? Przed wprowadzeniem iPhone’a na rynek też wielu tak mówiło. Musimy sobie zdać sprawę z tak szybkiego rozwoju technologii, że wielu zaczyna po prostu męczyć. Męczy słuchanie o niej, męczy konieczność dokonywania wyboru między milionami aplikacji, a jeszcze bardziej marnowanie czasu na korzystanie z niedopracowanych systemów, które ktoś stworzył na kolanie. Nie mamy na to czasu i nie chcemy tracić energii. Skoro tak, to może same targi elektroniki także kiedyś znikną? Z pewnością w tej formie, jaką znamy dzisiaj. Producentów czeka naprawdę trudna dekada. Według mnie będzie to czas, w którym przetrwają jedynie firmy umiejące spojrzeć na rynek z góry, odciąć się od dróg na skróty i skupić się w pełni na kreowaniu nowej rzeczywistości branży elektroniki użytkowej, autonomicznego świata, w którym człowiek i maszyna współdziałają tak niezauważalnie, że niemalże naturalnie.

Obszerną relację, naszego redakcyjnego kolegi Pawła Okopienia, z tegorocznych targów CES 2016, przeczytacie tu: http://imagazine.pl/tag/ces-2016/.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 02/2016

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .