Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu 10 tysięcy znaków

10 tysięcy znaków

0
Dodane: 8 lat temu

Twitter to moja ulubiona sieć społecznościowa, która ma jedną specyficzną cechę – pojedyncza wypowiedź jest ograniczona do 140 znaków. Wynika to z czasów prawie prehistorycznych, w których można było napisać tweeta za pomocą SMS-a. To się wkrótce może zmienić – rozważa się wprowadzenie limitu 10 tysięcy znaków.

Twitter-Card---Summary-with-large-image-hero

140, 256

Sto i czterdzieści znaków to jednocześnie przekleństwo i zbawienie. Dzięki wymuszaniu na ludziach ograniczania wypowiedzi konieczne jest formułowanie  krótkich i zwięzłych przekazów. Pamiętam jeszcze czasy społecznościówki ADN, w której limit wynosił bodajże 256 znaków – to była miła odmiana, dająca większe poczucie wolności, ale jednocześnie czytanie timeline’u zajmowało zdecydowanie więcej czasu.

Coś za coś.

10 tysięcy

Jeśli przeczytaliście wszystkie słowa do powyższego zdania: „Coś za coś”, to podpowiem, że przeczytaliście 732 znaki ze spacjami, 632 znaków (jeśli spacje pominiemy) lub 100 słów. Niezależnie, ile Wam to czasu zajęło, wyobraźcie sobie teraz, że po śniadaniu siadacie do Twittera i zaczynacie przebijanie się przez timeline. Do obiadu przeczytacie prawdopodobnie tylko pięć tweetów, zakładając, że piszący wykorzystali wszystkie dostępne znaki. Nie może też być tak, że tweet będzie zajmował trzydzieści lub pięćdziesiąt ekranów na smartfonie. Jeśli to więc prawda, to musi być jakieś inne rozwiązanie.

Ale jakie?!

Twitter stosuje obecnie tak zwane Twitter Cards do wyświetlania dodatkowych treści, które mogą być linkiem do strony internetowej, podglądem zdjęcia, galerią tych ostatnich, linkiem do aplikacji w sklepie czy paru innych rzeczy. Podejrzewam, że jeśli mieliby implementować możliwość wprowadzania do 10 tysięcy znaków, to zastosowaliby właśnie ten mechanizm.

Jeśli to okazałoby się prawdą, to tradycyjne 140 znaków pozostałoby bez zmian, a dopiero rozwinięcie tweeta dałoby czytelnikom dostęp do dodatkowych treści. Wyobrażam sobie to trochę jak artykuł na głównej stronie strony internetowej – tytuł oraz lead, z koniecznością przejścia do osobnej strony, aby przeczytać całość. To mogłoby mieć sens w takiej sytuacji, ale nadal pozostaje wiele niewiadomych…

API

Twitter jakiś czas temu mocno ograniczył API dla deweloperów, odcinając ich od wielu fajnych nowości. Niestety z tego powodu użytkownicy klientów takich jak Tweetbot czy Twitterrific nie mają dostępu do natywnych twitterowych ankiet, wspomnianych Twitter Cards czy niedawno zaprezentowanych Twitter Moments. Jedyna nadzieje pozostaje w nowym CEO Twittera – Jacku Dorseyu, który niedawno przejął stanowisko po Dicku Costolo – że spełni obietnice naprawienia relacji z deweloperami (i pośrednio użytkownikami korzystającymi z aplikacji klienckich), dodając wszystkie funkcje do API. Prawdopodobnie nie byłby to tak wielkim problemem, gdyby natywne aplikacje Twittera były dobre. Ale nie są. Wręcz odwrotnie – są momentami tragiczne.

Status: 2844 znaków (ze spacjami), 2454 (bez spacji), 393 słów.

Edytor tekstu?

Nie wyobrażam sobie, aby jakikolwiek obecny klient Twittera umożliwiał wprowadzanie 10 tysięcy znaków w jakikolwiek sensowny sposób. Powyższe 2844 znaki piszę w edytorze tekstu i edytuję je na bieżąco, wprowadzając zmiany i poprawki co jakiś czas. Nie wyobrażam sobie, by Twitter lub deweloperzy zintegrowali porządne narzędzie do swoich aplikacji, które umożliwiałoby komfortowe pisanie. Oczywiście, można by było tworzyć tekst w zewnętrznej aplikacji – do wyboru, do koloru – i potem po prostu wkleić go w odpowiednie miejsce i tak może się stać.

Twitter jednak ma jedną ciekawą osobę w swoim zarządzie – Evana Williamsa. To człowiek, który był jednym z założycieli serwisu, ale wcześniej stworzył Bloggera, kupionego później przez Google’a. W 2012 roku z kolei kreował Medium – miejsce do pisania i czytania całkowicie odmienne od WordPressa, z którym zresztą poniekąd konkuruje i przy okazji zdecydowanie bardziej nowoczesne od Bloggera. Medium stawia też na mocną integracją z Twitterem, a na jego początku logowanie do serwisu było możliwe tylko za pomocą tego serwisu społecznościowego. Zmierzam do tego, iż mogliby w jakiś sposób do tego wykorzystać Medium, być może wymuszając nawet pisanie takich długich tweetów bezpośrednio z ich własnej aplikacji.

Status: 4180 znaków (ze spacjami), 3594 (bez spacji), 589 słów.

Textshots

Jack-Dorsey-tweet-hero

Niewątpliwie ogromny wpływ na decyzje Twittera w tej kwestii ma niepokojący trend ostatnich miesiącach: korzystanie z Notatek dla iOS do spisania myśli, zrobienie screenshota i opublikowanie go jako tweeta. Sam Jack Dorsey, nowy CEO Twittera, tak zrobił kilka dni temu, komentując w ten sposób plotki o podwyższonym limicie. Wyjaśnia on między innymi, że ograniczenie do 140 znaków nie było założeniem przy tworzeniu Twittera, ale wprowadzono je wkrótce potem, aby można było pisać za pomocą SMS-ów. W kolejnym akapicie zwraca uwagę na fakt opisany przeze mnie powyżej – nie można nic zrobić z tekstem zaszytym w tak zwanym textshot. Nie da się go przeszukać, zaznaczyć ani zacytować. Na koniec zwraca jeszcze uwagę na istotną rzecz: jeśli zdecydują się wprowadzić tę funkcję dla wszystkich, to powiedzą o tym deweloperom trzecim z odpowiednim wyprzedzeniem, aby mogli się odpowiednio przygotować.

Status: 5229 znaków (ze spacjami), 4459 (bez spacji), 747 słów.

Tak czy nie?

Wielu z Was pytało mnie, oczywiście na Twitterze, co myślę o tym wszystkim. Przyznam się, że siadając do pisania tych słów, tego jeszcze nie wiedziałem. Myślałem o tym od wielu dni i nie mogłem sprecyzować własnych uczuć ani przemyśleń. Czy jestem podekscytowany? Zniechęcony? Wszystko się wyjaśniło, gdy zacząłem pisać ten akapit – poczułem mrowienie na skórze, po którym pojawiła się gęsia skórka.

Odpowiadam zatem oficjalnie: mam nadzieję, że to zrobią i jestem bardzo ciekaw sposobu implementacji tej nowości.

Teraz pozostaje cierpliwie czekać, aż ta funkcja wejdzie w życie. O ile wejdzie.

Status: 5903 znaków (ze spacjami), 5024 (bez spacji), 851 słów.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 2/2016

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .