Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Jeden dzień na Goa

Jeden dzień na Goa

2
Dodane: 8 lat temu

W lutym poleciałem do Bangalore w Indiach na konferencję technologiczną. Nie byłbym sobą, gdybym nie wykorzystał wizyty w tym kraju do odwiedzenia jednego z miejsc, które pozwolą wykonać kilka ciekawych zdjęć. Wybór padł na Goa.

Jeden-dzien-na-Goa-1-hero

Goa to stan w zachodnich Indiach, którego nazwa wielu osobom może kojarzyć się z piaszczystymi rajskimi plażami, drinkiem pod palmą oraz prażącym słońcem. To między innymi te cechy sprawiły, że zdecydowałem się na krótki wypad właśnie w to miejsce. Na początkowym etapie planowania alternatywą było jedno z najbardziej znanych miast Indii – Delhi lub Mumbaj, jednak szybko doszedłem do wniosku, że jeden dzień to zdecydowanie za krótko na zwiedzanie wielomilionowej metropolii. Do wybrania Goa zachęciła mnie też korzystna oferta narodowych linii lotniczych Indii – Air India. Lot na ich pokładzie był bardzo ciekawym doświadczeniem. Nowy samolot w ciekawym malowaniu, miła obsługa, a także… ciepły i smaczny posiłek w czasie godzinnego lotu sprawiły, że był to przyjemny element wyjazdu.

Jeden-dzien-na-Goa-2-hero

Aby maksymalnie wykorzystać ograniczony czas na Goa, postanowiłem znaleźć zakwaterowanie niedaleko od głównego lotniska regionu znajdującego się w miasteczku Vasco da Gama, które nazwano na cześć słynnego portugalskiego odkrywcy. Zdecydowałem się na niewielki hotel w mało turystycznej miejscowości Dona Paula, dokąd dojechałem taksówką. Podróż niezwykle wąskimi drogami zajęła około 30 minut i była emocjonująca – styl jazdy kierowców w Indiach nie przypomina zachodnich standardów, a niemal każdy zakręt wiąże się ze sporym ryzykiem udziału w kolizji. Po drodze kierowca dwukrotnie zabłądził, co wymagało skorzystania z moich map i wskazania właściwego kierunku.

Jeden-dzien-na-Goa-3-hero

Szybko po dotarciu do miejsca zakwaterowania odkryłem, że otacza mnie dżungla oraz zwykłe domy mieszkańców regionu, które w niektórych przypadkach przypominały szałasy lub prowizoryczne schronienia. Częstym elementem były również sieci i łodzie rybackie, szczególnie w okolicach zachodniego wybrzeża. Już pierwszy spacer pozwolił mi uświadomić sobie, że znajduję się w naprawdę oddalonym miejscu. W bezpośrednim sąsiedztwie nie natrafiłem na ani jednego turystę, a miejscowa ludność na każdym kroku przyglądała mi się z wyraźnym zainteresowaniem. Trudno byłoby znaleźć chociaż jedną osobę, która nie odwróciła się na mój widok. Myślę, że pewną rolę odegrał tu duży aparat fotograficzny oraz kolorowa deskorolka, którą również zabrałem na ten wypad. Kilkukrotnie spotkałem się także ze zjawiskiem, o którym wspominali znajomi: miejscowi pytali mnie, czy mogą sobie zrobić wspólne zdjęcie. Wielokrotnie zachęcali mnie również do dokumentowania ich codzienności.

Jeden-dzien-na-Goa-4-hero

Po krótkim spacerze przez rybackie okolice miejscowości Dona Paula zdecydowałem się udać na północ, by finalnie dotrzeć do stolicy stanu Goa – miasta Panaji. Piesza wędrówka zajęła około półtorej godziny i obfitowała w ciekawe doświadczenia. Większą część trasy udało mi się pokonać, idąc wzdłuż morza przez Caranzalem, a następnie Miranmar Beach. Pierwsza z nich świeciła pustkami, a praktycznie jedynymi spotkanymi tam ludźmi byli rybacy składający swoje sieci. Z kolei Miranmar znajdowała się w pobliżu kilku hoteli i miasta, przez co plaża tętniła życiem.

Jeden-dzien-na-Goa-5-hero

Panaji szybko okazało się niezwykle interesującym miejscem. Jest położone nad estuarium rzeki Mandovi, a zamieszkuje je około 100 tysięcy osób.  Na jego charakter składa się wiele czynników. W wielu miejscach są widoczne wpływy kolonialne, które w ciekawy sposób wyłaniają się spod warstwy kultury mieszkańców Indii. Kościoły sąsiadują ze świątyniami, targowiska z kolorowymi willami i zabudowaniami, a nad ulicami dominują kable elektryczne, które dodatkowo nadają im specyficzny klimat.

Jeden-dzien-na-Goa-7-hero

Najpiękniejszym zabytkiem miasta jest z całą pewnością kościół Niepokalanego Poczęcia zbudowany w 1541 roku, którego biała bryła dominuje nad centrum. Podczas zwiedzania starałem się nie korzystać z map, a jedynie zagłębiać się w ulice i zakątki, które wydawały mi się interesujące – w tej sytuacji charakterystyczny budynek okazał się dobrym punktem nawigacyjnym. Doprowadziło mnie to do wielu ciekawych miejsc – natrafiłem w nich na proste domostwa biedniejszych mieszkańców, lokalne bary i restauracje, ale również ekskluzywne hotele, salony samochodowe i… lokale zachodnich sieci, między innymi Domino’s Pizza i Dunkin’ Donuts. Jak już wspomniałem w innym wpisie, Indie jawią mi się jako kraj ogromnych kontrastów; były one również widoczne w Panaji.

Jeden-dzien-na-Goa-8-hero

Z perspektywy fotografa i osoby relacjonującej wyjazdy „na żywo” miłym zaskoczeniem okazała się przyjemna kawiarnia w północnej części miasta, która oferowała szybki dostęp do internetu. Po krótkiej przerwie i opublikowaniu kilku zdjęć zdecydowałem się wrócić na upatrzoną wcześniej część Miranmar Beach, która od samego początku wydawała mi się perfekcyjnym miejscem do obserwowania zachodzącego słońca.

Jeden-dzien-na-Goa-9-hero

Zgodnie z przewidywaniami wybrany przeze mnie fragment plaży oferował doskonałe warunki do spędzenia wieczoru. Plaża rozciągała się bowiem na osi północ–południe, dzięki czemu ostatnie promienie słońca padały prostopadle do wybrzeża. Pozwoliło to na uchwycenie kilku ujęć, które już z powodzeniem zagościły w moim fotograficznym portfolio. Co ciekawe, zachód słońca przyciągnął na plażę tysiące ludzi, w tym wielu lokalnych mieszkańców. Większość z nich obserwowała to zjawisko w ciszy i spokoju, rozmawiając z przyjaciółmi lub rodziną. Klimat zaburzali tylko sprzedawcy napojów i kokosów oferujący swoje produkty odpoczywającym na plaży.

Jeden-dzien-na-Goa-16-hero

Jednodniowa wycieczka do Goa była doskonałym urozmaiceniem wyjazdu na konferencję do Indii. Planując czysto turystyczny wyjazd, z całą pewnością poświęciłbym temu regionowi wiele więcej czasu. Nie zmienia to faktu, że jak na tak krótki pobyt udało mi się odwiedzić wiele interesujących miejsc, zapoznać z lokalną kulturą i kuchnią, a także wykonać liczne zdjęcia, które zasiliły moje fotograficzne portfolio. Z czystym sumieniem mogę polecić także usługi linii lotniczych Air India, którymi dotarłem z Bangalore na Goa i z powrotem.

Galeria

Więcej moich zdjęć z Goa znajdziecie tutaj.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 4/2016

Tomasz Szykulski

Fotografia, technologie i dalekie podróże. Więcej na mojej stronie - szykulski.com.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .