Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Gdy bateria puchnie

Gdy bateria puchnie

4
Dodane: 8 lat temu

Wyciągasz pudełko z plastikowej torebki. Błyszczy się jak Twoje oczy na samą myśl, co znajdziesz w środku. Delikatnie rozcinasz folię – to nie jedna z tych klejących się, nie. Ta jest miła w dotyku i szybko zsuwa się z białej, twardej tektury.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 11/2016


Za chwilę będzie w Twojej dłoni.

Pudełko jest świetnie wyważone. Jedną ręką chwytasz je od góry, podtrzymując pod spodem drugą dłonią, by wysuwająca się bardzo powoli zawartość miała miękkie lądowanie. W końcu dwie części rozpadają się jak Związek Radziecki.

Jest. To on. Twój nowy iPhone.

Związek bez wad. Bez najmniejszej ryski. Wspólne wypady za miasto, na obiad. Chodzicie razem do biura, do kościoła i na zakupy. Codziennie budzi Cię delikatnie i nie obraża się, gdy poprosisz o jeszcze dziewięć minut. Jesteście idealnie dobrani i chociaż wiesz, że „tego kwiatu jest pół światu”, to jednak Twój jest wyjątkowy. Obiecujecie sobie wieczność razem, rezygnujesz nawet z każdej bety, żeby go nie nadwerężyć. I żyjecie długo i szczęśliwie…

… do pierwszego dnia po gwarancji.

Nie mam zielonego pojęcia, jak to się do jasnej cholery dzieje. Nie rozumiem. Płacę za telefon kilka tysięcy złotych. Dbam o niego. Czyszczę. Noszę w obudowach, które ani nie są ładne, ani tanie. Nie trzymam w łazience, gdy biorę kąpiel, bo jeszcze by się parą wodną zachłysnął. Ładuję mądrze. I nic. Nic nie powstrzyma klątwy pierwszego dnia po gwarancji. W moim przypadku była to puchnąca bateria, podobno całkiem popularna rzecz w przypadku modelu 6. Ci, którym przytrafiła się podobna wada, z pewnością rozpoznają jej objawy – lekko odgięty w rogu ekran i charakterystyczny dźwięk podczas ściskania telefonu. Fujka. A problemy pojawiły się dokładnie po zakończeniu okresu ochronnego. Udało mi się utrzymać go przy życiu jeszcze przez kilka miesięcy, po czym zabiła go kropla wody, która, gdyby nie rozszczelnienie, po prostu spłynęłaby gładko po szkle. Tyle. RIP.

img_1750-kopia

Nie wydaje Wam się, że coś przestaje grać? Jeszcze mi bardzo daleko do głoszenia, że Apple się kończy, moja konsternacja nie wynika jednak tylko z rozwalonego telefonu. Nie chodzi tylko o klątwę pierwszego dnia po gwarancji.

Od jakiegoś czasu, podobnie jak wiele osób oddanych applowemu ekosystemowi, zaczynam się po prostu niepokoić. Telefony się zacinają, wyłączają bez powodu. Nadal są najładniejsze na rynku, ale umówmy się: do efektu wow, jaki wywołała w 2010 roku „czwórka”, trochę im daleko. Każda kolejna wersja iOS wzbudza we mnie pewną nieufność, system przestaje być intuicyjny. Przy ostatniej wymianie telefonu jednym z argumentów przeciwko wyborowi modelu 7 był brak wejścia słuchawkowego.

Mogę się wściekać i krzyczeć na łamach magazynu, że znów chcę niezawodny system i niezawodny telefon. Czwórka była takim telefonem, a iOS 6 był dla mnie takim systemem. Wszystko, co pojawiło się później, bywało przynajmniej tak samo dobre, ale już w żadnej mierze nie lepsze. I ja wiem, że wszyscy się starają, ale to nie o to chodzi – potrzebujemy po prostu, żeby ktoś znów miał intuicję Jobsa. A, i żeby ktoś wreszcie wypuścił Jony’ego z białego pokoju, bo to, co ostatnio dzieje się z designem, momentami wygląda jak kara.

No coś tu nie gra! Ja się po prostu martwię, że moje środowisko pracy przestanie być przyjazne dla moich przyzwyczajeń. Kiedyś usłyszałam świetne porównanie Androida i iOSa: gdy kupujesz Samsunga i wyciągasz go z pudełka, możesz skonfigurować go tak, że staje się przedłużeniem Twojej ręki. Z kolei iPhone JEST przedłużeniem Twojej ręki. Jeszcze.

I na tym polega mój problem. Że nie mam alternatywy. Sądzę, że to ból, który dotyka w tym momencie naprawdę spory procent użytkowników iPhone’ów. Możemy sobie kląć i się denerwować, tupać i krzyczeć, ale wybór nadal będzie taki sam.

Dlatego już teraz myślmy ciepło o Cupertino w kontekście kolejnych dwóch lat i tego, czym będzie nowy iPhone. Ja mam tylko nadzieję, że po prostu będzie działał.

Maja Jaworowska

Jestem dyspozytorem własnych torów. Social Media Manager, copywriter, content designer, zakochana w komunikacji. Piszę słowa i łączę je w całość.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 4

iPhone 4? Byl piekny, ale nie byl super, ze wzgledu na problemy z antena. 4S byl tym, o ktorym piszesz, Maju… IMO. Kolejne to juz lekka parodia. Zwlaszcza modele 6, brzydkie, z wystajacym obiektywem, dzieki ktoremu nie da sie polozyc iPhone’a na stole, bez uruchomienia w sobie lekkiej irytacji. Totalna porazka. I jeszcze ten zart z puchnaca bateria… Jezz, Apple, WTF… o_O Kochalem 4S. Teraz kocham sie w SE, choc mimo codziennej bliskosci, milosc troche juz jakby mniejsza. Moze to ten wizualnie tandetny iOS10. Glaszcze, przytulam, czuje jednak, ze to juz nie to samo…

BTW Ziemia jest plaska, czlowiek nie byl na Ksiezycu, ladowanie to dzielo filmowcow z teamu Kubricka…

Najbardziej nie lubię okresów przejściowych – ni to dobre ni to złe. Mogliby albo skiepścić totalnie produkt albo go w końcu dopracować, a zamiast tego mam nieodłączne wrażenie, że od kilku lat mają srogie zaparcie :/.