Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Pierwszy ładny SUV – Alfa Romeo Stelvio

Pierwszy ładny SUV – Alfa Romeo Stelvio

6
Dodane: 7 lat temu

Nie lubię SUV-ów. Nie mają większego celu niż pokonywanie krawężników w miejskiej dżungli. Niewygodnie się do nich wsiada1. Często mają mniej miejsca w środku niż osobówki kosztujące podobne pieniądze. Palą więcej niż wspomniane auta zbudowane bliżej asfaltu, bo są wysokie. To przy okazji powoduje u nich wyższy środek ciężkości, co wpływa na gorsze prowadzenie, szczególnie po zakrętach. Mało? Przez ich nadmierną wagę, mało które zawieszenie radzi sobie tak dobrze jak samochodów lżejszych. Rozwiązanie producentów? Aktywne mocowania silnika i skrzyni biegów, zawieszenie pneumatyczne i tysiące systemów, które mają to wszystko ogarnąć. Bez sensu, prawda? A jednak SUV-y się sprzedają zaskakująco dobrze i każdy ma swój powód, dla którego takowego wybrał.

Jedyny SUV, którego design akceptuję, był Porsche Macan. Do tego grona niedawno dołączył VW Tiguan w wersji R-line. Nie wyglądają świetnie, ale na tyle dobrze, że nie powoduje u mnie mdłości. Tradycyjnie, jak mijał mnie SUV na ulicy, to miałem odruch wymiotny, co kończyło się dmuchaniem w balonik, bo przejęci ludzie na ulicy wzywali „sukę”, gdyż wątpili w moją trzeźwość. Nic mnie jednak nie przygotowało na debiut Stelvio…

To był błąd z mojej strony. Jak zobaczyłem nową Giulię ze stajni Alfy Romeo, to zakochałem się w jej wyglądzie. Podziwiałem Alfy za ich design od wielu lat, ale wcześniej tak naprawdę podobały mi się tylko modele 8C i GT. 4C też wygląda świetnie, ale ma za dużo kompromisów. Giulia, szczególnie w wersji Quadrifoglio z 2.9-litrowym V6 pod maską, spowodowała szybsze bicia serca. Ten silnik to prawdopodobnie dostosowana V8-ka z Ferrari California, z uciętym jednym rzędem cylindrów, chociaż firma z Maranello nie chce się do tego przyznać. Auto jest ponadto stosunkowo lekkie jak na dzisiejsze – lżejsze od BMW M3. To ekstremalnie ważna cecha – generalnie im lżej, tym lepiej. Ważniejszy jest jednak fakt, że można ją zamówić z tylnym napędem, zamiast przednim, jak większość konkurencji.

Stelvio zaprezentowano również w wersji Quadrifoglio. Auto jest zresztą zbudowane na tej samej platformie, więc wyposażono go w ten sam silnik. 510 KM pozwala mu osiągnąć pierwszą setkę poniżej 4 sekund. Bardziej rozsądni ludzie zapewne zdecydują się na mniejszy silnik. Dostępny będzie też model z napędem tylnym. Kolejną zaskakującą cechą jest waga Stelvio – ta nazwa wzięła się od jednej z najpiękniejszych i dostarczających ogromnych wrażeń dróg na świecie – która wynosi zaledwie 100 kilogramów więcej od Giulii oraz ponad 200 kilogramów mniej od Macana. Niestety, topowy model pojawi się dopiero w przyszłym roku…

Obecnie musimy się zadowolić Stelvio z 280-konnym, 2-litrowym benzyniakiem lub 2,2-litrowym, 210-konnym dieslem (odpowiednio poniżej 6 i 7 sekund do 100 km/h). Opcjonalne 20″ felgi, widoczne powyżej, niestety nie robią takiego wrażenia jak w modelu dla wariatów, ale liczę na to, że kiedyś trafią do oferty – szkoda odbierać wszystkim przechodniom na ulicy tak pięknego widoku.

Zawieszenie również wymaga delikatnej korekty – powinno być o kilka centymetrów niższe. Niestety nie przepadam za dużymi prześwitami między oponą a nadkolem. Bardzo też spodobała mi się polityka cenowa Alfy, która jest miłą odskocznią od polityki naszych zachodnich sąsiadów. Stelvio zdecydowanie więcej „bajerów” ma w cenie samochodu i pomimo że lista opcji jest długa, to ceny nie są tak wygórowane jak w innych markach premium.

To co mnie jednak urzeka w tym samochodzie (w Giulii również), to design całości. Są oczywiście różne gusta i jest to temat bardzo subiektywny – nie wnikam w Waszą opinię na temat tego auta – ale absolutnie doceniam to, co zrobili projektanci. W końcu widać ich polot i fantazję – tego niestety ostatnio bardzo brakuje w motoryzacji. Brakuje odczucia, że osoba projektująca tworzyła coś z szalonym uśmiechem na twarzy, po którym bolały ją mięśnie twarzy. W dzisiejszych czasach zamiast tego, najczęściej otrzymujemy chirurgiczną precyzję, zaprojektowaną przez lub przy pomocy komputerów, optymalnie spełniającą potrzeby producenta i jego księgowych. W nowej twarzy Alfy Romeo tego nie widać – wzięli sobie za zadanie stworzenie nowoczesnego garnituru dla kierowców i wyszło im to znakomicie.

Skóra na desce? Proszę bardzo. Sportowe fotele? Można zamówić. Carbon lub różne rodzaje drewna? Nie ma problemu. Jest w zasadzie wszystko poza pneumatycznym zawieszeniem, które sobie cenię z jednego, jedynego powodu – można regulować prześwit samochodu. Obniżać go ekstremalnie w przypadku jazdy po normalnych drogach lub podnosić wręcz za wysoko, jeśli trzeba zjechać na jezioro, z koszykiem wyłożonym chustką w kratę, wypełnionym winem, spleśniałym serem i pachnącym, jeszcze ciepłym pieczywem.

Wnętrze auta być może nie jest tak dobre jakościowo jak najlepszych z branży, ale wygląda znakomicie. Do tego dochodzi jeszcze coś co mnie zaskoczyło – mnogość akcesoriów, które zdecydowanie za rzadko się trafiają u innych. „Koryto” dla psa, chroniące cały tylny rząd siedzeń i drzwi, oczywiście z logiem Alfa Romeo? Jest. Mata dla czworonoga, chroniąca całą przestrzeń ładunkową? Też, oczywiście ze wspomnianym logo. Zestaw naprawczy zawierający białe rękawice, aby nie pobrudzić sobie Armaniego? Jakżeby inaczej. Ładowarka do akumulatorów? Uchwyty na „wszystko”? Lista tego typu dodatków dla właścicieli i ich rodzin, ułatwiających wykorzystywanie samochodu w pełni, jest bardzo długa, a ceny są przystępne. Widziałem takie rzeczy u innych, jednak nie spodziewałem się tego u Alfy.

Jeden bardzo wysoki prezenter telewizyjny, którego koledzy często mylą go z orangutanem, powiedział kiedyś, że każdy prawdziwy entuzjasta motoryzacyjny powinien chociaż raz w życiu posiadać czerwoną Alfę Romeo. Nie ważne jaką, niezależnie od tego, że się często psuje. Chodzi o doświadczenie. Mam tę myśl z tyłu głowy od wielu lat, ale po raz pierwszy zacząłem poważnie patrzeć na modele pochodzące z Turynu.

Nowa Alfa obrała kierunek, który jest niemalże perfekcyjny. Piękny design, napęd na tył, relatywnie niska waga. Nie wiadomo tylko jak będzie z awaryjnością tych nowych perełek, ale na tym etapie, to nie wiem już czy mnie to w ogóle obchodzi – w najgorszym przypadku będzie to okazja na dobre espresso i poznanie nowych ludzi.

 

  1. Absolutnie się z tym nie zgadzam, jest kompletnie odwrotnie…D.

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 6

Nie, nie i jeszcze raz nie! Porsche Macan wygląda jak przerośnięta 911-stka. Zresztą u Porsche wszystko wygląda tak samo; ot porównaj sobie Cayenne z Macanem! Ten VW ujdzie w tłumie, w sumie niczym się nie wyróżnia. Jeśli chodzi o SUVy to tylko Land Rover (Velar jest przepiękny 😍 : http://www.landrover.pl/range-rover-velar). Alfy Romeo zawsze nieźle się prezentowały, tylko z tego, co słyszałem to dość awaryjne samochody.

Właśnie, z tego, co “słyszałeś” – awaryjne to może były kiedyś, od 159 nie są (wiem, bo mam )

BTW, mnie w 147 co roku padał silniczek regulacji świateł – element marki bosch montowany w audi i golfie TEŻ ( ta sama część) – okazało się ze płytka drukowana NIE JEST zabezpieczona przed wilgocią – to tyle na temat jakości :)

Przechodząc do meritum: Stelvio jest ładniejsze od Macana, ale materiały ma gorsze, więc wybór jest raczej prosty.

Nie wiem dlaczego Stelvio stawia się w jednym rzędzie z Macanem. Porsche to marka sportowych samochodów luksusowych, czyli konkurencją Macana jest raczej Maserati Levante lub Jaguar F-Pace. Alfa Romeo to były kiedyś samochody sportowe, a dzisiaj stara się być marką premium o sportowym charakterze podobnie jak BMW (chociaż BMW skłania się ostatnio nieco w kierunku typowo użytkowej marki premium, typu Volvo, co już dawno zrobił Mercedes). Wyraźnie widać, że Stelvio stara się konkurować głownie z BMW X3 i X4. To samochód dla nabywcy, który poszukuje SUV’a z dobrymi osiągami i który prowadzi się dosyć sportowo. Gama silników i czuły, sportowo zestrojony układ kierowniczy wskazują wyraźnie, że AR wzięło na celownik głównie BMW. Volvo i Mercedes to jednak inny klient, bez tak sportowych wymagań, a w stosunku do tańszych SUV’ów Stelvio jest dużo mocniejsze i bardziej ekskluzywne. Samochód świetnie się prezentuje na tle konkurencji pod względem osiągów i ceny. Jeśli skonfigurować pojazd z podobnymi osiągami i wyposażeniem u konkurencji, to Stelvio wychodzi znacząco taniej. Jest bardzo ładny i wydaje się dopracowany technicznie. Wnętrze jest też ładne, lecz niezbyt nowoczesne, co dla niektórych jest zaletą. Zagadką jest awaryjność. Jakość wykonania wnętrza jest również dyskusyjna (chociaż są wyraźne plusy, jak skóra i drewno na desce rozdzielczej), ale tutaj różnie bywa również w bardzo drogich samochodach. Największym problemem są na dzień dzisiejszy irytujące w samochodzie za tą cenę niedostatki wyposażenia dodatkowego. Mocno przestarzały infotainment i nawigacja, brak świateł adaptacyjnych LED i head up’u oraz kiepska kamera cofania. Nawet jeśli nie wszyscy z tego korzystają, to w samochodzie premium takie dodatki powinny być dostępne. Wyraźnie świadczy to o tym, że AR skupiając się na stylistyce, zawieszeniu, napędzie i obniżeniu masy pojazdu, nie zdążyło dopracować na czas pozostałych elementów mających duży wpływ na marketing modelu i tutaj tkwi najpoważniejsze ryzyko dotyczące tego jak Stelvio będzie sobie radzić na rynku.

Jeżdziłem wczoraj Stelvio. Jestem miłośnikiem Volvo i jeżdżę nimi od 7 lat. Zarzekałem się, że jak wejdzie nowy model xc60 ruszam do salonu i biorę natychmiast, aż do wczoraj. Coś we mnie drgnęło. Zacząłem przewartościowywać podejście do motoryzacji. Po co mi wirtualny wyświetlacz, super komputer dotykowy ze 100 ustawieniami i bajerami? Dotychczas ustawiałem wszystko raz, może dwa razy a później tylko jazda. Wirtualny wyświetlacz przełączyłem może trzy razy w życiu z elegance na eco itd. Zrozumiałem, że to co kochałem i straciłem to jazda samochodem i czasami dobra muzyka w czasie podróży… To Alfa mi dała, system Harman też daje radę choć Bowers w Volvo to sala koncertowa, tu bym podciągnął na miejscu Alfy bo to nie może już bardzo zmienić kosztów tym bardziej, że Harman powinien to wziąć na siebie.. Pozdrawiam