Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu SW;DR, Apple i woda z mózgu

SW;DR, Apple i woda z mózgu →

36
Dodane: 8 lat temu

Nie wchodzę na SW;DR, bo nie lubię tracić czasu, ale trochę komedii należy się każdemu, chociażby raz do roku. Dzisiaj pojawił się kolejny przykład robienia ludziom wody z mózgu, obok którego nie mogłem przejść obojętnie.

macOS High Sierra to manewr powtórzony z okresu 2007 – 2009, gdy na rynku najpierw pojawił się system Leopard, a następnie Snow Leopard będący jedynie technologicznym upgrade’em w stosunku do swojego poprzednika. High Sierra będzie tym samym w stosunku do macOS Sierra. Zamiast nowych funkcji oraz możliwości dostaliśmy zaktualizowany system plików, który ma przyspieszyć poruszanie się po systemie. Ok, przyjąłem do wiadomości.

Snow Leopard, pomimo że został przyjęty jako „maintenance update”, zawierał ogromną ilość nowych technologii pod maską, więc Przemek tutaj nieznacznie mija się z prawdą.

Nie cieszyłbym się przesadnie na nowe programistyczne API dla deweloperów próbujących swoich sił w AR i VR na sprzęcie Apple’a. Miną długie miesiące, a może i lata, zanim cokolwiek sensownego uda się z tego ulepić. Apple nie przygotował żadnych gotowych aplikacji z użyciem tychże API. Inni wydają się być przynajmniej o dwa lata świetlne dalej w rozwoju tej zupełnie nowej działki komputerologii.

To konferencja dla deweloperów, więc oczywiste jest, że przede wszystkim pokazali API. Ich kierunek związany z AR poznamy dopiero na jesieni, być może z nowym sprzętem. Apple też nie ma w zwyczaju demonstrować czegoś, czego nie wypuści lub jak nie jest coś gotowe1, a my nie wiemy co mają działającego i na jakim etapie.

Do tego jeszcze dochodzi demo Johna Knolla (dostał Oscara, pracował nad Star Wars) z Industrial Light & Magic, gdzie jest Chief Creative Officer. Demo zaczyna się od 38:10 na wideo z keynote’a.

Drugie demo od Wingnut AR (należące do Petera Jacksona), prowadzone przez Alasdaira Coulla (od 89:20 w keynote) robi jeszcze większe wrażenie.

Dodam, że ani VR, ani AR, specjalnie mnie nie „jara”.

Odnoszę jednak wrażenie, że iPady stają się bardzo… trudnymi urządzeniami do obsługi przez przeciętnego konsumenta. Gdy patrzyłem na demo funkcji drop & drag, nowych opcji klawiatury, czy multi-taskingu, gubiłem się. Nie nadążałem za prezentacją, nie było to w żadnej mierze naturalne, proste i logiczne.

Nie są. Wystarczy z nich korzystać. Są banalnie proste.

Tak, pamiętam oczywiście o nowym iMacu Pro. To ciekawy pomysł, zapewne zastępujący markę Mac Pro w ogóle, ale… idący w połowę drogi.

Zaskakujący wyraz ignorancji – informacje o następnej generacji Maca Pro pojawiły się przed zaledwie przed dwoma miesiącami.

Już dawno nie czułem takiej obojętności przy premierze zupełnie nowego produktu Apple’a (przyp. red. HomePoda). Oglądając jego medialną premierę ani przez moment nie zapragnąłem go mieć. Uśmiechnąłem się za to spoglądając na moją kolekcję głośników Sonosa – zdaje się, że jeszcze długo porządzą w moim domu. Apple nie wygrał dziś batalii o muzykę w moim salonie.

Też nie zdecydowałbym się na wymianę Sonosa, chyba że znalazłbym bardzo dobrego klienta na swój setup. Odnoszę silne wrażenie, że gdyby Przemek miał dzisiaj wybrać system, to jednak jego opinia byłaby inna.

Funkcje? Bardzo przeciętne, by nie powiedzieć, że mocno dyskredytujące Apple’a jako innowatora rynkowego.

Ma A8, a to oznacza, że HomePod będzie miał spore pole do popisu w kwestii uaktualniania go w przyszłości, co u konkurencji leży.

Jakoś nie słyszałem wzmianki o Spotify, gdy Apple dumnie prezentował HomePod.

Jakoś Microsoft nie wspominał o Mac App Store, mówiąc o Windows Store. Lamborghini podczas premiery Huracana nie wspominało o Ferrari. No i oczywiście Morliny, jak wprowadzali nowe parówki, nadziane prawdziwym cheddarem2, nie wspominali o Sokołowie.

Po raz kolejny niestety mogłem się przekonać, że bez Steve’a Jobsa, Apple jest po prostu kolejną firmą technologiczną – ze swoimi przewagami, z mnóstwem wad. Nie wyznacza trendów, nie powoduje załamań nerwowych u konkurencji, nie popycha świata technologicznego do przodu. Najgorsze jest jednak to, że nie czuję już żadnego zachwytu nad tym, co wydaje na rynek Apple.

Niestety tak jest, kiedy każdego roku oczekuje się nowych produktów na skalę iPoda czy iPhone’a. No i jak trzeba mieć odpowiednio kontrowersyjny tytuł, żeby kliki się zgadzały.

Cóż, może rocznicowa wersja iPhone’a na dziesięciolecie marki będzie tym, co przywróci mi wiarę w potęgę i moc Apple’a.

Nie przywróci. Będzie jeszcze większy clickbait, bo taka okazja zdarza się raz na… dziesięciolecie iPhone’a.

  1. Z niewielkimi wyjątkami.
  2. Ta parówka, nadziewana cheddarem, może, ale nie musi, być prawdziwym produktem.

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 36

Tego typu komentarze naczelnego to standard na SW niemal od początku działalności tego serwisu.

“Jakoś Microsoft nie wspominał o Mac App Store, mówiąc o Windows Store. Lamborghini podczas premiery Huracana nie wspominało o Ferrari. No i oczywiście Morliny, jak wprowadzali nowe parówki, nadziane prawdziwym cheddarem, nie wspominali o Sokołowie.”

Akurat wspominał o iTunes dostępnym w swoim sklepie ;) I Przemek ma tu rację – Apple nic nie powiedziało czy HomePod będzie wspierał zewnętrzne aplikacje, a dla mnie akurat możliwość słuchania muzyki ze Spotify jest kluczowa przy zakupie głośnika.

Przecież powiedział, że wspiera AirPlay. Skoro jest AirPlay, to masz Spotify. Tak czy inaczej.

Ale czy AirPlay to to samo co natywna obsługa aplikacji?

No właśnie, czyli zarzut mimo wszystko ma spore podstawy.

Natywnie niestety nie spodziewałbym się. Mi to generalnie wisi i powiewa, bo korzystam z Music, ale rozumiem ból osób na Spotify.

Czy ja wiem? W konferencji mówili że aktualizacja Airplay i cały multiroom będzie też dla innych aplikacji. Na WWDC nawet pojawiły się właśnie skriny z nieApplowskich aplikacji, więc SW dodatkowo mija się prawdą[https://9to5mac.com/2017/06/05/apple-announces-airplay-2-w-multi-room-support-new-social-features-in-music-more/]. Myśle że jeśli dodatkowo mają bardziej otworzyć Siri to może dać radę z Spotify.

co konferencja – to samo. ciągłe gadanie o Apple jako innowatorze rynku. Jobs wypuścił iPhone’a, do tego myślę, że w kwestii jakiejś tam innowacji można dopisać iPada. ale kiedy to było? od lat Apple nie przedstawia innowacji, tylko zwyczajnie rozwija swoje produkty i tyle. ale ten iPhone z 2007 roku wciąż sprawia, że na SW;DR nonstop przewija się krytyka Apple za brak innowacyjności. rzygać się chce.

to by była innowacja, gdybym jeszcze miał możliwość przełączania utworów nie za pomocą Siri w trakcie biegania. bo z tego, co czytałem, to inaczej nie da rady. ;)

a tak serio – nie postrzegałem tego jako innowacji, raczej pewnego rodzaju ewolucji bezprzewodowych słuchawek, które łączą się z urządzeniem źródłowym w banalny sposób i pauzują muzykę po wyjęciu jednej słuchawki z uszu. :)

W iOS 11 będzie możliwość niezależnej konfiguracji AirPods double tap np. lewy play/pause, a prawy next

Można przełączać utwory na zegarku ;) . Apple Watch + AirPods to będzie świetne połączenie w przyszłym systemie.

nie no, aż tyle kasy to ja nie mam, żeby sobie słuchawki z zegarkiem kupić :P

Zawsze możesz kupić zegarek a w późniejszym czasie słuchawki ;)

Będzie w iOS 11 ta funkcja. Prawdopodobnie wymagany też nowy firmware dla AirPods, dlatego Norbert jeszcze nie ma tej funkcji.

Ten Pan niczego jednak nie zrozumiał z konferencji. Odbierał ją jako prezentację “komiwojażera” swoich produktów, jak zwykle zresztą i jest jak zwykle rozczarowany jak małe dziecko, które nie dostało kolejnej ekscytującej zabawki.

Mi się konferencja podobała, zawiedziony jestem jednak, że tvOS nie dostał nic nowego, prócz dodatkowej aplikacji, która mogła pojawić się w AppStore bez konferencji. Liczyłem też na coś ciekawszego w watchOS. Reszta dobrze się oglądała :)

Zobaczymy z watchOS co będzie jak się pojawi nowy hardware. Tak było przed rokiem – na jesieni doszło trochę nowych rzeczy.

Ten ból dupy jest żałosny. Zazdrość? Jest tyle serwisów piszące tego typu bzdury. Wojtku, porzuć tą zazdrość i daj sobie spokój, bo lepiej żyć własnym życiem.

Z jednym się zgadzam. iPady są coraz trudniejsze w obsłudze.
Ile się nakombinowałem z kumplem, żeby pokazać mu jak włączyć w iPadzie split view. Umiałem gestem wyciągnąć aplikację z prawej strony, ale nie umiałem jej zakotwiczyć, żeby pracowała na podzielonym ekranie.
Teraz dojdzie jeszcze dock i gest otwartych aplikacji (coś jak Mission Control).

Gdyby dać to przeciętnej osobie to prędzej ogarnęłaby obsługę Mac OS niż iOS. Na MacOS są chociaż ikonki na klawiaturze i przyciski w oknach, które je maksymalizują, lub minimalizują. iOSa po prostu trzeba umieć obsłużyć jak kiedyś MS-DOSa, nie da się do niego usiąść i samemu dojść do poszczególnych opcji.
Oczywiście nie mówię o takich podstawowych jak włączenie czy zamknięcie programu, ale o tych bardziej zaawansowanych.

Te “pro” funkcje iPada są na tyle ukryte, że normalnej osobie nie będą przeszkadzały. A jak raz jej pokażesz (lub Apple na filmie), to od razu ogarnie.

Oczywiście te funkcje nie będą w żadnym wypadku przeszkadzały. Po prostu użytkownik nie będzie wiedział o ich istnieniu. Przemek pisał, że obsługa ich jest coraz trudniejsza i tylko przyznaję rację.
Dla typowych użytkowników nie geeków takie opcje nie są wcale łatwe do przyswojenia, ale co najważniejsze nie są w ogóle do rozkminienia samemu.
Trzeba skorzystać z instuktażu (filmowego lub pisanego).

To już nie jest ta prostota co była na początku.

Wyobraź sobie jak czuł się ktoś kto pierwszy raz siadał do Mac/Win w latach 80, 90… To dopiero było dla wtajemniczonych. Dzisiaj w PC niewiele się zmieniło. Jak posadzisz kogoś kto nigdy nie widział komputera, to nadal prościej będzie mu poznać iOS niż jakikolwiek system desktopowy.

Cóż, to zawsze się zdarza z wprowadzeniem nowszej technologii. Na macu to jest od zawsze, całej idei mission controll czy dashboard nie da się samemu sobie wymyślić. Nie mówiąc już o tonie innych funkcji.

Tutaj też się zgodzę. Chwilami prezentacja wyglądała podobnie do tej gdzie pokazywali Touch Bar w nowych MacBookach.
W głowach pewnie mieli “k**** tylko niech się uda to drag’n’drop” :).

Dla mnie chyba najdziwniejsze jest to jak dziwnie ludzie pamiętają Ere Jobsa. Jobs bardzo sprawnie robił dwie rzeczy: jednocześnie dbał o efekt “wow” i o faktyczne “bebechy” i funkcjonalność. Tekst w zasadzie sam w sobie jest niespójny, bo najpierw mamy:
“macOS High Sierra to manewr powtórzony z okresu 2007 – 2009, gdy na rynku najpierw pojawił się system Leopard, a następnie Snow Leopard będący jedynie technologicznym upgrade’em w stosunku do swojego poprzednika’
A potem:
“Po raz kolejny niestety mogłem się przekonać, że bez Steve’a Jobsa, Apple jest po prostu kolejną firmą technologiczną – ze swoimi przewagami, z mnóstwem wad. Nie wyznacza trendów”
A kto wprowadzał Snow Leopard jak nie Jobs właśnie? Jobs skupiał się nie tylko na wodotryskach ale też bardzo dbał o technologie i funkcjonalność systemów. Wiele rzecz w nowym iOS i macOS to właśnie dopracowywanie funkcjonalności na poziomie Jobsa wprowadzającego Copy&Paste do iPhone, Jobsa wprowadzającego Snow Leopard itp. Apple właśnie wróciło na “ścieżke Jobsa” a nie się od niej oddaliło. Wreszcie mamy produkty które poza efektem “wow” wprowadzają faktyczną funkcjonalnośc wydajność itp.