NASA chce lecieć na Księżyc
Na początku tygodnia, prezydent Donald Trump podpisał dyrektywę wyznaczającą nowy cel dla NASA – powrót na Księżyc. Ma to być krok w drodze do ewentualnego lotu na Marsa. Brzmi to bardzo asekuracyjnie w porównaniu do wizji kolonizacji Czerwonej Planety, które snuje Elon Musk. Dyrektywa podpisana w rocznicę ostatniego lądowania na Księżycu1 otwiera drogę do finansowania przez NASA prywatnych firm2 w celu realizacji misji Księżycowych.
Dokument podpisany przez prezydenta Trumpa nie precyzuje daty, do kiedy NASA ma wysłać załogową misję na Księżyc oraz skąd ma mieć na to fundusze. Szacuje się, że aby NASA było w stanie przygotować taką misję samodzielnie, potrzebowałoby około 6 miliardów dolarów rocznie. Przez kilka najbliższych lat. Tegoroczny budżet NASA to 19,5 miliarda dolarów. Dodatkowe 6 wydaje się nierealne i nikt nie wie skąd miałoby pochodzić. Dlatego bardzo prawdopodobne jest zlecanie poszczególnych elementów misji księżycowej prywatnym firmom. Projektowanie i budowa specjalnych rakiet i lądowników nie ma sensu, gdy prywatne firmy już to robią i z pewnością chętnie przygarną rządowe pieniądze w zamian za transport astronautów NASA na Księżyc. Zresztą już pod koniec przyszłego roku, SpaceX chce wysłać dwóch turystów na wycieczkę na orbitę Księżyca.
Na obecną chwilę nikt nie dysponuje rakietą, która miałaby możliwość realizacji misji podobnych do tych znanych z programu Apollo. Falcon Heavy, który swój pierwszy lot powinien wykonać na początku przyszłego roku, nie będzie posiadał wystarczającego udźwigu, alby dostarczyć lądownik oraz załogę na powierzchnię Księżyca oraz umożliwić ich powrót. Do takiej misji księżycowej potrzeba rakiety o udźwigu około 120 ton na niską orbitę okołoziemską. Falcon Heavy może tam wysłać „tylko” około 60 ton. Dla porównania rakieta Saturn V z misji Apollo miała udźwig około 118 ton na niską orbitę. Planowana przez NASA rakieta – SLS ma mieć udźwig rzędu 130 ton na niską orbitę, ale SLS w tej wersji nie zobaczymy wcześniej niż w 2029 roku, a ta data i tak jest bardzo optymistyczna. Teoretycznie można by wysłać taką misję przy użyciu dwóch lub trzech Falconów Heavy. To jednak zwiększa ryzyko niepowodzenia całej misji, bo zawsze może coś uniemożliwić start.
NASA w najbliższych latach nie będzie mieć technicznie możliwości, ani tym bardziej środków finansowych na lot na Księżyc. Przy obecnym tempie prac byłoby to możliwe dopiero po 2030 roku. Dlatego NASA będzie musiało skorzystać z pomocy prywatnych firm. SpaceX na 2022 rok planuje debiut swojej nowej rakiety – BFR. BFR ma mieć możliwość wyniesienia na niską orbitę okołoziemską do 150 ton ładunku, czyli w zupełności wystarczy do realizacji załogowej misji na Księżyc. SpaceX na pewno będzie jedną z pierwszych firm, które zgłoszą się do realizacji kontraktu dla NASA na transport astronautów na Księżyc. Firma Elona Muska będzie to w stanie zrobić 10 lat szybciej niż NASA i na pewno o wiele taniej.
Dyrektywa to nie tylko okazja dla prywatnych firm na zdobycie dobrze płatnych kontraktów. Wprowadza ona konkretny i realny cel na najbliższe lata. NASA cierpi od kilkunastu lat na brak celu agencji. Obecnie wracamy do celów z czasów prezydentury Georga W. Bush’a. Wtedy właśnie zapadła decyzja o zaprzestaniu używania promów kosmicznych i powrocie NASA na Księżyc. Wtedy jednak Kongres nie przyznał NASA na ten cel dodatkowych środków, a prywatne firmy kosmiczne dopiero się rodziły. Później prezydent Obama zdecydował, że z powodu braku środków finansowych, trzeba zmienić cel na Marsa. Był to odległy cel, ale NASA przy swoim budżecie przez lata mogłoby nad tym pracować. W końcu z tych wszystkich pomysłów i zmian celu nad którym ma pracować NASA została już tylko rakieta SLS. Problemem SLS jest to, że w wersji, która będzie mogła lecieć na Księżyc będzie dostępna dopiero w 2030 roku. Do misji na Marsa jest za mała. W dodatku to bardzo droga rakieta i nie będzie wielokrotnego użytku. Pytanie czy kolejny prezydent USA nie zmieni znowu planów NASA.