Google I/O 2018 – festiwal obietnic i zachęt do dalszego bycia produktem Google’a
Nie skasuję Facebooka i wciąż będę korzystał z usług Google’a, jednak po ich ostatnich konferencjach moje zaufanie do tych firm jest praktycznie zerowe. Pamiętajcie, że nie jesteście ich klientami, a produktami. To tylko dwie największe agencje reklamowe na świecie. Nowe błyskotki tego nie zmienią, co gorsza przypomina to trochę światło, do którego lgną owady.
Obejrzałem wczorajszy keynote otwierający Google I/O wyłącznie we fragmentach. Po pierwsze dlatego, że trudno było tam znaleźć element show, coś co by zatrzymało mnie na dłużej. Po drugie dlatego, że ciężko było znieść bajki opowiadane przez przedstawicieli reklamowego giganta. Możliwości asystenta robią wrażenie, generalnie poziom sztucznej inteligencji prezentowany podczas prezentacji naprawdę budzi szacunek i pokazuje jak bardzo w tyle została Siri. Jednocześnie w dużej mierze to co pokazuje Google to dalej ciągła beta, brak jakiejkolwiek odpowiedzialności i kuszenie wizją przyszłości. Android P być może pojawi się na kilku urządzeniach dostępnych na rynku i to raczej w dalszej perspektywie czasu. Jeśli zawita jeszcze w tym roku do Galaxy S9, czy Huawei P20 to będzie sukces. Android P w wersji telewizyjnej, być może pojawi się na telewizorach za rok, dwa i nie wniesie zbyt dużo. Globalnie na Android TV dostępnych jest zaledwie 3500 gier i aplikacji, w których naprawdę ciężko znaleźć coś wartościowego.
Ze wszystkich nowości najciekawiej prezentują się rekomendacje w mapach, czy wykorzystanie tam AR. Jeśli nie będzie to zbyt nachalne i z Google Maps nie zostanie zrobiony Yelp to ma to sens. Zdecydowanie bardziej jednak wolałbym, aby Apple przyśpieszyło wprowadzanie map wewnątrz budynków, transportu zbiorowego i rekomendacji w swoich mapach, tak by móc porzucić Google Maps. Google News to produkt, który w odświeżonej wersji zapowiada się nieźle, ale nie wierzę by działał poprawnie na naszym rynku i aby Google działało rzeczywiście na rzecz jakościowego dziennikarstwa z pożytkiem dla tego dziennikarstwa.
Pod tym płaszczem nowości, które oferuje Google kryje się budowanie przywiązania, chęć udoskonalania algorytmów i powierzania Google’owi jak najwięcej danych, informacji z naszego życia. Które oczywiście zostaną skrzętnie wykorzystane do serwowania nam odpowiednich reklam. Google zarabia na reklamach i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić.
Bardzo łatwo można przekonać się o tym jak zwykły użytkownik rozwiązań Google’a jest produktem. Wystarczy zacząć płacić Google’owi za reklamy. Gdy stajemy się klientem Google’a podejście firmy staje się znacznie bardziej przyjazne, odzywają się telefony, firma stara się pomóc by efektywnie wykorzystać włożone pieniądze. Zresztą podobnie wygląda to na Facebooku.
Google na I/O 2018 w mojej opinii nie pokazał rozwiązań, które ułatwią nam życie. Pokazał rozwiązania, które jeszcze bardziej uzależnią nas od jego ekosystemu. W tym czasie okazuje się, że w iOS 11.4 Apple zaszyło rozwiązanie blokujące dostęp do portu Lightning gdy telefon nie jest odblokowany od 7 dni, tak aby nasze dane nie mogły być w prosty sposób wyciągnięte przez władzę lub inne niepożądane osoby. Oczywiście Apple nie jest święte, podobnie Amazon. Jednak to właśnie w przypadku Apple i Amazon jeśli dane są zbierane i przetwarzane to po to by zaoferować lepszy produkt użytkownikom. Facebook i Google zbierają je natomiast by zaoferować więcej możliwości reklamodawcom.
Nie przestane korzystać z Facebooka, ponieważ jest dla mnie źródłem wiedzy, często ważnych kontaktów, korzystam z niego też biznesowo właśnie serwując reklamy innym użytkownikom. Z usług Google korzystam w bardzo ograniczony sposób, nadal jednak nie widzę alternatywy dla wyszukiwarki, a reklamy kupowane w Adwords po prostu działają. Warto mieć jednak oczy dookoła głowy.
- Właściwy Kaynote zaczyna się Ok 1:20:00