Apple jest kompletnie nieobliczalne…
Wczorajszy dzień był jednocześnie najlepszym i najgorszym moim dniem w ostatnim czasie. Ale zacznijmy od początku.
Po 18 dniach, tak 18 dniach Apple w końcu zaakceptowało aktualizację naszej aplikacji. Przez te 18 dni byłem na skraju zawału. Wszyscy w koło mówili, „będzie spoko, 24 no maks 48h i będzie aktualizacja w App Store”. U nas było zgoła inaczej. Zaplanowaliśmy wszystko tak, aby ostatni numer, jako niespodzianka dla Was, pojawił się w nowej aplikacji. Nawet był inny wstępniak… Tymczasem od 20 lipca, przez tydzień, nikt w Apple nawet nie otworzył naszej aplikacji, aby ją sprawdzić. Po tygodniu zdjęliśmy ją i ponownie wrzuciliśmy do App Store, licząc, że trafi do jakiegoś innego recenzenta. Tak też się stało. Dostaliśmy informacje, że aplikacja jest ok, tylko musimy zmienić jej opis w App Store — nie spodobała się im luźna forma naszego wpisu. Od razu, jeszcze tego samego dnia, zmieniliśmy na „standardowy” opis i…cisza przez kolejny tydzień.
Zdecydowaliśmy się poruszyć ziemię, aby się z nimi skontaktować i spróbować dowiedzieć, chociaż o co może chodzić. Dlaczego to tyle trwa? Wyobraźcie sobie, że firma, która została w zeszłym tygodniu pierwszą bilionową firmą w historii, która szczyci się „swoimi” deweloperami, dzięki którym ma taką, a nie inną pozycję, w realnym życiu, za kurtyną tej wspaniałej, ma ich zwyczajnie gdzieś i nie udostępnia praktycznie żadnego innego sposobu komunikacji jak…formularz na stronie WWW. Nawet w nagłych sytuacjach. Co zrobić. Wysyłaliśmy formularze, dzwoniliśmy na zwykły support, który jak się dowiedzieliśmy „nie ma nawet kontaktu z App Store, bo to inny dział”.
W końcu, nie wiem czy to było po tych naszych formularzach, wydzwanianiu do supportu, czy po prostu wreszcie nastała nasza kolej, po 18 dniach od początku „akcji”, Apple zaakceptowało naszą aplikację.
Byłem mega dumny i szczęśliwy. Udało się. Wreszcie. Trudno, że nie udało się wypuścić aplikacji na nowe wydanie. Grunt, że jest.
Zaczęliśmy się nią chwalić, bo jest czym. Jest szybka, lekka, wygodna, synchronizuje się przez iCloud, ma widget…bomba. Promocja zaskoczyła. Do końca dnia, w szybkim, megaszybkim tempie wskoczyliśmy na pierwsze miejsce w polskim App Store w czasopismach. Super. Byłem jeszcze bardziej dumny i szczęśliwy.
DZIĘKUJEMY! #1 w #AppStore 💪👍👏❤️ pic.twitter.com/YIpCwjjEzp
— iMagazine (@iMagazinepl) August 8, 2018
Wszystko szlag trafił o 0:18 gdy…bez zapowiedzi, Apple usunęło naszą aplikację z App Store, informując nas, że…nie są dozwolone aplikacje…hazardowe. Co? Hazardowe? Co MY mamy wspólnego z hazardem? Magazyn lifestylowy? Po 18-tu dniach weryfikacji aplikacji i jej puszczeniu do App Store dopiero teraz to stwierdzają?
Znów sytuacja bez wyjścia. Bez możliwości porozmawiania z kimkolwiek „żywym”, tylko formularz. Wypełniliśmy go od razu. Zero odpowiedzi przez kilka godzin. Zaczął się mój najgorszy dzień. Próba walki z biurokracją skazana na zderzenie ze ścianą. Uruchomione WSZYSTKIE możliwe kontakty.
W końcu okazuje się, że Apple nie tylko nas tak urządził. Na Twitterze wielu deweloperów pisze, że ma takie same problemy. Pojawiamy się w MacRumors, w BBC i dziesiątkach komentarzy głównie na Twitterze. I…magicznie Apple zauważa swój „fuckup” i odwiesza naszą aplikację. Znów jest dostępna.
Nie było jej w App Store przez prawie 16 godzin. 16 godzin stresu, odpisywania na Wasze komentarze i pytania naszych partnerów. Oczywiście zniknęła też z rankingu. Po czym oczywiście zero przeprosin z Apple. Ani „be, ani me, ani kukuryku”. Tak wygląda troska o „swoich” deweloperów, o rękę, która ich karmi…
Jak ktoś słusznie zauważył, z hazardem to więcej ma wspólnego Apple i App Store niż my, bo nigdy nie wiadomo co od nich może nas spotkać… No cóż, wróciliśmy. Ciśnienie mi opadło, ale teraz już wiem, że nigdy nie wiadomo co może wyskoczyć i nas zaskoczyć. Póki co pobierajcie naszą nową aplikację i dajcie nam oceny w App Store — to nam bardzo pomoże na przyszłość.
Apple się kończy, a ja idę się jakoś odstresować…
Komentarze: 28
Hmm, myślę, że dla bycia cytowanym przez BBC warto się chwilę podenerwować ;)
A serio to faktycznie “fuckup” i szkoda tej zmiany podejścia do takich rzeczy, która nastąpiła przez ostatnie lata. Korpo rośnie i pęcznieje, a wraz z tym rośnie ta ciemna strona ich mocy… :/ Z drugiej strony oczekiwanie, że ta machina pokaże ludzką twarz i będzie można z kimś tam gdzieś porozmawiać i wyjaśnić sytuację… Mimo tego co sami mówią to Apple dawno przestało funkcjonować jak startup, z wszystkimi tego pozytywnymi i negatywnymi konsekwencjami. Wy mieliście nieprzyjemność zetknięcia się z tymi drugimi.
Niestety. Już raz, w 2012(?) mieliśmy też przejścia, ale wtedy była jeszcze możliwość zadzwonienia do supportu dla developerów do Austin TX. Teraz to skasowali i jest masakra.
A z BBC…to mnie tyle stresu kosztowało, że mimo wszystko wolałbym aby nie było tego…:-)
“Ciśnienie mi opadło(..)” – no właśnie, do tych słów artykułu miałem wrażenie, że całość jest pisana do pięciu minut po “rozbrojeniu bomby” czyli w czasie rzeczywistym tuż po wyjaśnieniu całej sytuacji i powróceniu do żywych w świecie AppStore. Muszę przyznać, że lubię iMagazine, składa się na to kilka czynników – może trywialnych – ale tworzą pewien ogólny tzw. sentyment. Artykuły są w miarę na czasie, szata graficzna odpowiada moim preferencjom, można powiedzieć drobiazgi.
Ale trafiam czasem na artykuł tego typu i mam wrażenie, że pisze go nastolatek piszący do gazetki szkolnej o tym, że dyrektor nie zaakceptował jego pomysłu na wprowadzenie dodatkowego “nieprzygotowania” dla uczniów.
Wydźwięk tego artykułu jest taki: “Aktualizujemy aplikację, jesteśmy z niej dumni (z aktualizacji). Ktoś powiedział nam, że potrwa to do 48h, trwa dłużej, złościmy się (nie wiem ile Apple daje sobie czasu na weryfikację czegoś takiego, może warto poszukać takiej informacji?). Jesteśmy niecierpliwi. Aplikacja w końcu zaskakuje, pierwsze miejsce, hura! Blokują aplikację, mój boże. MAGICZNIE orientują się, że aplikacja to jednak nie hazard. Brawo Apple. Znowu działamy, znowu jesteśmy dumni.”
To nie jest poważny artykuł, w którym piszecie, że “I…magicznie Apple zauważa swój „fuckup” i odwiesza naszą aplikację. Znów jest dostępna.” – nie ma w tym żadnej magii, nikt nie używa tajemnych mocy – ludzie się mylą i naprawiają swoje błędy. Wiem, że to metafora, wiem, że pod wpływem emocji. Ale chciałbym zwrócić uwagę na to, że jeśli tak podchodzicie do naprawiania swoich błędów, to Wasza redakcja mogłaby chyba kandydować do szkoły magii i czarodziejstwa.
Wasze artykuły mają pewnie zwykle od 10 do 20 akapitów, chyba, że wrzucacie “WAŻNEGO” newsa z aktualizacją, o tym, jak to działa poprawianie lokalizacji w mapach, i że po zgłoszeniu, że dane miejsce nie odpowiada położeniu na mapie, organ nadrzędny naprawia pomyłkę – eureka, kto by się tego spodziewał..
Czytam co któryś, interesujący mnie artykuł, nie chcę przesadzić bo nie prowadzę statystyk, nie obchodzi mnie to, w aż takim stopniu, ale jestem przekonany, że przynajmniej co trzeci tekst, który wrzucacie zawiera błędy składniowe bądź interpunkcyjne. Macie w ogóle kogoś, kto sprawdza te teksty przed wrzuceniem? Nie chcę nawet liczyć sytuacji, gdzie czytam, że nie chcę nawet liczyć sytuacji, gdzie czytam i takie coś ma miejsce. (Mam nadzieję, że zrozumiecie :-)).
Jeśli zdecydujecie się odpowiedzieć pod tym komentarzem, to od razu oświadczam, że na pewno nie będę Wam tych błędów przytaczał, to w waszym obowiązku redaktorskim jest dbać o jakość swoich tekstów i ich analizę a także poprawność. Mogę za to krytykować błędy pod każdym tekstem, w jakim je napotkam, myślę, że nawet pomimo tej wypowiedzi, będę miał co robić :-)
Puentując – nie byłoby tego komentarza, gdyby nie to, że w stylu żalenia się na blogu nastolatka wytykacie pomyłkę firmie, która ma do nadzorowania grubo ponad milion aplikacji swoich deweloperów, podczas gdy nie potraficie zadbać o jakość słowa na swojej stronie, gdzie liczba słów w artykułach nie przekracza kilku tysięcy. Nie jesteście jedynym wydawcą aplikacji. Nie tylko Apple robi błędy ;-)
Mało tego, że nastolatkiem, to jeszcze takim, który uważa się za centrum wszechświata. Takich jak oni jest ponad 20 milionów, przy takiej masie deweloperów i aplikacji oczekiwanie zawsze bezbłędnych i ekspresowych weryfikacji jest skrajnie infantylne. Witamy w dorosłym świecie, życie nie zawsze jest sprawiedliwe.
Tak samo jak odpowiedziałem, Twojemu przedmówcy (możesz sobie przeczytać) tak samo odpowiem Tobie.
Łatwo się ocenia kogoś jeśli sprawa nie dotyczy Ciebie osobiście.
tak ciężko jest wysłać, nawet automatycznego, maila z przeprosinami/wyjaśnieniami?
Wszystkiego nie można wytłumaczyć tym, że Apple “jest warte” bilion na giełdzie i tylu userów, że nie ogarniają. Tak własnie wygląda – z braku lepszego słowa – odczłowieczenie.
Niech ktoś cię ostro wydyma w czymś, na czym ci bardzo zależy i jeszcze mu pogratuluj. Tak wygląda to twoje “w dorosłym świecie”
Jasne, że nie tylko Apple robi błędy, my je robimy także, jak zauważyłeś. Jednak my staramy się je wyjaśniać jeśli już do nich dojdzie.
Wpis Dominika, jest emocjonalny, pewnie to cieżko zrozumieć Tobie, bo to nie dotyczy Ciebie bezpośrednio. Dla Ciebie iMagazine to jednak z tysięcy appek. Ale wyobraź sobie, że ktoś niszczy Twoje dzieło. Nie wiem czym się zajmujesz na codzień, nie znam Cię w końcu Panie Kamilu, ale pewnie robisz w życiu coś ważnego. Ważnego dla Ciebie, a może ważnego też dla innych, może również dla mnie.
Może jesteś malarzem i ktoś wyrzuca przez przypadek Twój obraz z którego jesteś dumny, w godzinę po otwarciu wystawy. Może jesteś sportowcem, który cały rok przygotowuje się do mistrzostw świata, a potem ktoś dyskwalifikuje Cię bo masz za lekki oszczep, który już po zawodach okazuje się zgodny ze standardami. Może w końcu jesteś cieżko pracującym ojcem, który wieczorem sprząta cały dom, a potem wchodzi do niego monter od kaloryferów i brudzi całą podłogę.
Na koniec zaś od tych ludzi nie słyszysz nic, zero, nawet słowa przepraszam, wytłumaczenia dlaczego tak się stało, gdzie był błąd, zapewnienia, że się więcej to nie powtórzy.
Teraz powiedz serio, lubisz takie sytuacje?
Przepraszam Cię, ten komentarz nie był w korekcie, ale jeśli źle Ci się go czyta, to daj proszę znać i prześle go jutro do korekty i wstawię tu jeszcze raz. Bo tak mamy dział korekty, który też jak wszyscy ludzie potrafi zrobić błąd.
Beznadziejna, głupia, infantylna, skrajnie egoistyczna opinia. Jakbyś prowadził biznes i musiał świecić oczami (bo ktoś po całości spierd…lił jak Apple ostatnio spierd…la po całości wszystko jak leci) to byś inaczej śpiewał.
Nienawidzę takich głupich buców, którzy coś tam uważają, nie SZANUJĄ CZYJEJŚ PRACY, gówno wiedzą (twoja wypowiedź świadczy o tym, że gówno wiesz) i walą takimi komentarzami.
Krótko: Apple nie ma działu, który trzymałby rękę na pulsie. Nowy mechanizm akceptacji jest DO DUPY. To, że ty tego nie czujesz, to nic dziwnego, bo jak ktoś gówno robi to i gówno wie. Ale to jest fakt. NIE MA TUTAJ SYMETRYZMU, takiego jaki uprawiasz z lubością w komentarzu. iMag może pisać do dupy (ale tego nie robi, bo piszą z sensem, owszem mają problemy z językiem, ale NIE MA TU SYMETRII) a Apple NIE MA PRAWA ODPIER…AĆ takich sytuacji, bo to dzięki dev są tym, kim są. NIE MA.. KONIEC KROPKA AMEN. Bardzo dobrze, że Dominik opisał te swoje nerwy i boje, bo to taki najlepszy komentarz do tego, co odwala ta firma dzisiaj.
Idź kup sobie nowego makbuka pro i niech ci się natychmiast zesra. Tylko nie płacz i bij pokłony.
Współczuję Ci emocji, jakie wyzwala w Tobie czytanie merytorycznego komentarza zachowanego w stonowanej stylistyce. Ubolewam też nad tym, że nie potrafisz się wypowiedzieć w podobny sposób, a jedynie bluzgając i unosząc się – tocz rozmowę z podobnymi sobie, ja z Tobą nie pogadam :)
@Norbert Cała – oczywiście, że nie polubiłbym opisywanych przez Ciebie sytuacji, to naturalne, że błędy obcych nam ludzi wpływające na nasze działania są irytujące, jednak sam w życiu zdołałem już w pewnym stopniu zrozumieć, że niepowodzenia i niefortunne sytuacje czasem się po prostu zdarzają.
Czasami jest to dzieło życia, a czasami domek z kart w domowym ogrodzie. Jednak w momencie, kiedy należy się do zespołu opiniotwórczego magazynu wydaje mi się, że powinno się redagować teksty w sposób bardziej zrównoważony i przemyślany.
Należy cieszyć się z sukcesów i dyskutować na temat niewygodnych porażek, ale nie należy być przy tym infantylnym i charakter wypowiedzi wciąż powinien być utrzymany na odpowiednim poziomie dojrzałego rozmówcy :-)
zawsze mozna wrzucic do ms store i liczyc, ze ktos oprocz mordina przeczyta na surface, a nie, przeciez nikt inny tego nie uzywa ;)
Panie celebryto Dominiku, ogarnij się.
Jakich deweloperów „mają gdzieś”? … :)
Oddychaj gościu, firma jak każda ma „problemy” ale dzięki temu jak przebiega ten proces nie ma syfu jak w Google….
Weź pod uwagę ze takich aplikacji jak „Twoja” maja troszkę więcej niż Ci się może wydawać. Procedury robią swoje. :)
Przeprosili, próbowali wyjaśnić? Nie? To mają gdzieś. Mają gdzieś pojedyńczych użytkowników/deweloperów, liczy się masa, która generuje im zysk.
Przejdź na Google i przestań narzekać.
Jestem Waszym wieloletnim czytelnikiem i muszę przyznać, że pomimo ogromnego zrozumienia, sympatii i empatii dla Was, potwierdzam – ten wpis jest zupełnie zbędny i trochę infantylny. Doświadczenia z App Store mam całkiem spore, bo robiłem rollouty dla firm, które mają po kilka milionów klientów i Apple bardzo rzadko nawala tak jak w tym przypadku. Nie zmienia to jednak faktu, że 98% problemów bierze się ze słabego planowania samego wdrożenia – zbyt późnego uploadu appki etc. Rollout aplikacji planuje się na miesiąc przed jej wdrożeniem dla appek mało znaczących, dla dużych firm agile’owych 1.5-2 mc-e wcześniej, aby wygrzać betę w testflight, więc zastanówcie się czy też nie macie sobie nic do zarzucenia. Po prostu wyszedł “klops”, który trzeba potraktować jako naukę na przyszłość.
Jaką naukę? Błąd popełniło Apple. Zobacz, że to nie był pojedyńczy problem iMagazine.
Rozumiem sytuację dotyczą tematu. Nie życzę nikomu podobnych przejść. Natomiast fakt, że piszecie o nich w tak spontaniczny sposób świadczy, że wciąż jesteście po lepszej stronie barykady. 💪
Lubię Wasz Magazyn, jednak ostatnio mam wrażenie, że jego jakość jest dużo niższa niż kiedyś. Jeszcze rok temu potrafiłem zanurzyć się w nim na kilka godzin. Ostatnie wydania przeglądam w 15 minut. Na ponad 150 stron trafi się 1-2 ciekawe artykuły – reszta to stos reklam, przeplatanych innymi reklamami. Szkoda.
Pozwolę sobie mieć zupełnie inne zdanie. To, że nie każdy temat Cię interesuje to nie jest wyznacznik jakości magazynu. Reklamy są dokładnie oznaczone i są to zazwyczaj całe strony, nie ma artykułów sponsorowanych.
Reklam musi być trochę bo …. uwaga …. jesteśmy bezpłatni. Na to być przeczytał numer pracuje całkiem spory sztab ludzi, a kosz jednego wydanie to kilkanaście tysięcy złotych. Ty zaś dostajesz to za darmo, stąd reklamy. W piśmie papierowym w Empiku masz jeszcze więcej reklam i musisz za nie i tak zapłacić.
Ludziom chyba z powodu 500+ tak się w głowach poprzewracało, że chcą wszystko za darmo.
Co ma do tego 500+ ? Po co w ogóle to polityczne zabarwienie wtrąciłeś do tej wypowiedzi … co to w ogóle za retoryka jest.
Powiadają że jedną z największych wad internetu jest to, że wielu osobom zaczęło się wydawać, iż potrafią pisać … Ty jesteś tego najlepszym przykładem – takimi wypowiedziami utwierdzasz w przekonaniu ze nie posiadasz żadnego … ale to kompletnie żadnego warsztatu dziennikarskiego …
To może jakiś mały customer satisfaction survey z publikacją wyników na stronie? W końcu ponoć nie ma się czego wstydzić…Może wtedy dotrze. No chyba mnie i innym podobnym nagle zmieniły się zainteresowania. Zgodzę się z Mariuszem, choć nie do końca. Mi obecnie 5 min wystarczy. Kiedyś kilka razy dziennie tu wpadałem i pochłaniałem wszystkie nowości. Teraz jak już nie mam co czytać to co kilka dni zajrzę na kilka minut max…
A ja Was rozumiem i dziwię się obrońcom Apple.
Pracowaliście ciężko nad appka, po czym nagle Apple popełnia błąd i ją wywala. Brak nawet automatycznego maila z przeprosinami czy coś takiego – serio?
Liczy się teraz tylko to, żeby dojść do biliona na giełdzie?
Nie dziwię się wcale frustracji.
Po tytule artykułu miałem wrażenie, że się pomyliłem i przez pomyłkę trafiłem na złą stronę do pajęczej sieci.
Nie lubię mieć racji…
Well…;-/
Słowo (a w zasadzie wyrażenie) klucz – expedited review. Raz w roku każde konto dev dostaje możliwość skorzystania z opcji review w trybie przyspieszonym, warto wiedzieć i pamiętać na przyszłość :)
Nie chcieli tego w tym trybie zrobić;-/
No dobra. I jaki z tego wniosek?