Biegać każdy może?
Kiedy spotkałem go po raz pierwszy, dowiedziałem się między innymi, że skaczę, a nie biegam. Doznałem na własnej skórze, że godzina pracy pod okiem eksperta kosztuje sporo, ale daje niesamowite efekty. Człowiek, który mówi, że „patrząc na wszelakie imprezy biegowe rozsiane po naszym kraju, trzeba uznać, że jest to sport narodowy”. Miłośnik ludzi, umiejący słuchać. Dopiero potem pasjonat sportu, co w połączeniu z otwartością na świat pozwala mu pomagać innym, osiągać coraz lepsze efekty.
Poznajcie Krzysztofa Janika. Do biegu, gotowi – start!
Krzysztof Kołacz: Mówi się, że bieganie jest dla każdego. Prawda czy mit? Nie przyjmujmy, proszę, żadnych założeń.
Krzysztof Janik: Bieganie jest dla każdego, chyba że mamy jakieś ograniczenia zdrowotne, które z uprawiania sportu nas eliminują. Jeśli jednak wszystko jest w porządku, to ten sport może uprawiać każdy, jednakowo młody, stary, gruby, chudy, taki, który uciekał w szkole z lekcji WF-u lub miał całoroczne zwolnienia. Moje słowa są poparte dziesiątkami, jak nie już setkami, przykładów ludzi, którzy trafili pod nasze biegowe skrzydła. Najważniejsze jest to, żeby zacząć mądrze, czyli spokojnie, bez wygórowanych ambicji, utrzymywać systematykę i być cierpliwym. Z bieganiem – jak z miłością – trzeba powoli ją pielęgnować, żeby poczuć w pełni. Jak już osiągniemy ten stan, będzie z górki i czeka nas mnóstwo pięknych i niezapomnianych chwil.
K.K.: Chcę się zabrać za siebie. Jak wiesz, przechodziłem tę drogę, ale załóżmy, że mówimy o osobie, która ma nie trzydzieści a dziesięć kilogramów do zrzucenia. Od czego zacząć przygodę z bieganiem, aby to było zdrowe?
K.J.: Po pierwsze bez dwóch zdań należy działać dwutorowo. Należy przypilnować dwóch aspektów, odżywiania i regularnego ruchu. Jedno bez drugiego nie będzie przynosiło optymalnych efektów. W sferze odżywiania należy redukować ilość kalorii. Należy zastanawiać się nad tym, co mamy na talerzu i co ładujemy do naszego żołądka. Jest takie ładne powiedzenie: „Jesteś tym, co jesz”. Zawiera dużo prawdy. Najlepiej byłoby skonsultować się z dietetykiem, który zweryfikowałby nasze zapotrzebowanie energetyczne. Skorzystać z porad takiej osoby, która pracuje ze sportowcami, ponieważ to zupełnie inna gałąź dietetyki i zbilansowanie diety przy jednoczesnym uprawianiu sportu, to nie taka łatwa sprawa. Oczywiście nie każdy może sobie na to pozwolić ze względów finansowych.
Drugą opcją jest wyeliminowanie rzeczy, które ładują w nas najwięcej pustych kalorii, które przetwarzają się na zbędne kilogramy, nie wnosząc do naszego organizmu żadnych pożytecznych składników. Głównie chodzi o cukier, tłuszcz nasycony i sól. Powinniście omijać szerokim łukiem takie produkty jak słodzone napoje gazowane i niegazowane, soki w kartonach, jogurty owocowe, wszystkie słodycze i słodkie przekąski. Dodatkowo nie jeść przetworzonej żywności, fast foodów, pakowanych gotowych posiłków do odgrzania, nie smażyć tylko gotować i piec. To podstawowe zalecenia, żeby pozbyć się co najmniej kilku, kilkunastu kilogramów. Drugim bardzo ważnym aspektem jest aktywność fizyczna. Bieganie jest najprostszą formą takiej aktywności. Na początku, jeśli nasza dyspozycja fizyczna nie jest na dobrym poziomie, najlepiej zacząć w formie marszobiegów. Dwie, trzy minuty bardzo wolnego truchtu i tyle samo marszu, powtarzać taki cykl przez 30–40 minut. Wraz ze wzrostem formy należy skracać ilość marszu i wydłużać czas truchtu. Takie podejście pozwoli nam zdrowo zacząć i cieszyć się bieganiem.
K.K.: Spotykasz różnych ludzi. Co uważasz za najczęściej popełniany błąd, wśród początkujących i średniozaawansowanych biegaczy?
K.J.: Można powiedzieć, że jest on taki sam u każdego biegacza. Po prostu za szybko biegają! Może brzmi to śmiesznie, ale każdy powinien zaczynać biegać w tempie dopasowanym do swoich aktualnych możliwości. Niestety, bardzo popularne jest, że każdy chce biec szybciej, mocniej, uważa, że w ten sposób szybciej się wytrenuje i stanie się znakomitym biegaczem. Nic bardziej mylnego.Zbyt mocny trening, za wysoka intensywność zawsze prowadzi w jednym kierunku – do kontuzji, przemęczenia i rozczarowania. Nie mówię tutaj o jakimś abstrakcyjnym tempie, że ktoś zaczyna biegać jak sprinter. Różnica prędkości na poziomie 10–15 sekund na kilometr, która gołym okiem w ogóle nie jest zauważalna, zmienia zupełnie intensywność biegu. Prosto opisując – biegnąc szybciej, jesteśmy w stanie biec krócej i na większym zmęczeniu. A początki biegania powinny by zupełnie odwrotne, czyli starać się przebiec coraz więcej i z treningu na trening na stosunkowo coraz mniejszym zmęczeniu.
Niestety bardzo popularne jest, że każdy chce biec szybciej, mocniej, uważa, że w ten sposób szybciej się wytrenuje i stanie się znakomitym biegaczem. Nic bardziej mylnego.
K.K.: Dziś osoby takie jak Krzysztof Gonciarz czy Casey Neistat lub inni internetowi twórcy mocno zachęcają innych do biegania. Gdzie szukasz i kto jest dla Ciebie wzorem? Jako biegacze, skąd w ogóle powinniśmy czerpać wzorce?
K.J.: Wszystko zależy od tego, jakie wzorce chcemy czerpać i na czym nam najbardziej zależy. Jeśli chodzi nam głównie o motywację, to każda osoba z wymienionych pełni taką funkcję. Nie musimy szukać u celebrytów, zacznijmy podglądać profile polskich blogerów, kolegów amatorów, którzy prowadzą swoje fanpage. Szukajmy motywacji we wszystkim, co nas otacza. Jednych motywuje podglądanie i osiągnięcia kolegów, innych – zakup nowych gadżetów sportowych. Jeśli chodzi o wzorce treningowe, to pamiętajcie: nie naśladujcie innych!Często zdarza się, że jakiś zawodnik pokazuje swój trening i amatorzy starają go powtórzyć. Celebrytka pokazuje jedno ćwiczenie i mówi, że jest to najlepsze ćwiczenie na spalanie kalorii, wyrzeźbienie ciała i masa za tym podąża. Pomimo że wydaje się nam, iż jesteśmy ulepieni z tej samej gliny, to każdy z nas jest inny, zaczyna z zupełnie innego poziomu i wykonywanie pewnych treningów bez zastanowienia się nad ich celem, zazwyczaj prowadzi do przeholowania i powstania kontuzji lub przeciążeń. Należy dobierać obciążenia do swoich możliwość. Zaczynać stopniowo, najlepiej bez żadnych obciążeń zewnętrznych, używać obciążenia własnego ciała. Nie trenować codziennie! Ułożyć sobie grafik ćwiczeń i utrzymywać systematykę. To najważniejsze w dążeniu do lepszej sylwetki i zdrowia.
K.K.: Podobno żyjemy w czasach, w których każdy chce być fit. Podróżujesz sporo do Kenii, ojczyzny najwybitniejszych biegaczy świata. Jaką rolę w ich życiu odgrywa dieta? To nie jest pytanie ironiczne. Pytam serio.
K.J.: Sporo to dużo powiedziane. Byłem tam cztery razy. Kenia jest specyficzna pod względem jedzenia, kultury i biegania. Afryka – nie da się ukryć – nadal mocno odstaje gospodarczo od Europy. Dzięki temu jest wiele rzeczy, które są dla nas, sportowców, na plus. Naturalna żywność uprawiana w ogródku na działce bez żadnych ulepszaczy.Zwierzęta karmione naturalnie. Śmialiśmy się, że tak chudych krów jeszcze nie widzieliśmy. Mięso, warzywa, owoce mają zupełnie inny smak. Zjesz małą porcję i jesteś najedzony. Nie wpychasz w siebie antybiotyków, chemii i innych cudów nowoczesnego świata.Jeśli chodzi o zawodników kenijskich, to w zasadzie większość biegaczy żyje na ugali i herbacie z cukrem. Ogólnie całe społeczeństwo jest bardzo biedne. Przepaść pomiędzy ludźmi zamieszkującymi duże miasta i małe kenijskie wioski jest kolosalna. Większości nie stać na zwykle jedzenie. Mięso jest rarytasem, na który mogą sobie pozwolić raz w tygodniu. Reszta pożywienia pochodzi z ich prywatnych upraw. Głównym składnikiem ich diety jest kukurydza. Wytwarzają z niej mąkę, która jest głównym składnikiem ugali: podstawowego dania. Wygląda to jak ciasto, bo powstaje z gotowania wody z mąką lub mleka z mąką. Herbata jest kolejnym specyfikiem stosowanym w ciągu całego dnia. Mocna czarna herbata z dużą ilością cukru, naprawdę dużą, nawet kilka, kilkanaście łyżeczek na szklankę i oczywiście z domieszką mleka. Taka mikstura, nazywana u nas bawarką, gości codziennie w domostwie każdego Kenijczyka. Reszta pożywienia zależy od statusu społecznego. W sklepach można kupić wszystko, co tylko chcesz. Nawet czekoladę z Wedla.
Afryka – nie da się ukryć – nadal mocno odstaje gospodarczo od Europy. Sporo rzeczy, które są dla nas, sportowców, na plus. Zjesz małą porcję i jesteś najedzony. Nie wpychasz w siebie antybiotyków, chemii i innych cudów nowoczesnego świata.
K.K.: Opowiedz coś więcej o Kenii. Jak bardzo zmienia tych, którzy się tam wybiorą na obóz z Running Performance. Z czym się spotkają?
K.J.: Odpowiadając na twoje pytanie, przytoczę zdanie jednego z uczestników po powrocie: „Ciałem wracam do Polski, duszą zostaje w Kenii”. Tak w skrócie można ocenić pobyt na Czarnym Lądzie. Nasze obozy są specyficzne. Większość turystów zna Kenię z kurortów nadmorskich, gdzie wszystko nie odbiega od europejskich standardów. My zabieramy grupy na poznanie prawdziwego oblicza tego pięknego kraju. Jedziemy w głąb lądu do miasteczka Iten, gdzie życie płynie wolniej, spokojniej i przede wszystkim jest mnóstwo znakomitych biegaczy. Dlaczego? Ponieważ to miejsce to mekka, gdzie rodzą się i trenują najlepsi zawodnicy na świecie. Na wjeździe do miasteczka widnieje napis „Welcome to Iten Home of Champions”. Oprócz biegania po pięknych rejonach płaskowyżu Rift Valley położonego na wysokości 2300 m n.p.m., mamy wyjazd na Safari do Nakuru Park, zwiedzanie pobliskiej szkoły St. Patrick School, poznawanie kultury i życia tutejszych ludzi. Najpiękniejsze jest to, że wszyscy tutaj są otwarci mili i uśmiechnięci. Czujesz się jak w domu. Masz piękne słońce nad sobą, kiedy u nas zalega śnieg. Możesz odpocząć od pędu życia codziennego i totalnie się wyluzować.
K.K.: Idźmy dalej: trener. Czy każdy potrzebuje trenera i po co trenera się ma?
K.J.: Nie każdy potrzebuje trenera. Wszystko zależy, jak mocno jesteś wyedukowany w kulturze fizycznej.Jeśli jesteś młody, bez nadwagi, w miarę wysportowany, to w zasadzie możesz sam sobie doradzać. Wszystko zależy, do jakiego poziomu sportowego chcesz dojść. Bo każdy w swojej przygodzie z tym sportem napotka schody, z którymi będzie miał problem samemu sobie poradzić. Jeśli natomiast szukasz motywacji, bo nie możesz zebrać się na trening, wymyślasz mnóstwo wymówek, chcesz dobrze i mądrze przygotować się do zawodów lub stopniowo, bez popełniania błędów poprawiać swoje możliwości – to trener poprowadzi cię za rękę przez meandry tego sportu. W ostatnich latach jeden aspekt jest kluczowy we współpracy z trenerem. Mamy wielu zawodników, którzy po prostu chcą zdrowo żyć i regularnie uprawiać sport, bo jest to nieodłączna część naszego życia. Mają dobrze prosperujące biznesy, rodziny i nie mają czasu zajmować się takimi aspektami, jak wymyślanie sobie treningów czy tworzeniem przygotowań. Zlecają to nam i trener oprócz tego, że przygotowuje szczegółowy plan przygotowań, to jest zawsze dostępny. Zawodnik w razie potrzeby zawsze może zadzwonić, skonsultować trening, uzyskać porady, co i jak zrobić, gdy jest na delegacji. W jaki sposób zamienić treningi, gdy coś nieoczekiwanego wypada i nie możesz zrealizować założeń. Jesteśmy bardzo blisko z naszymi zawodnikami i mogą oni do nas zadzwonić, żeby pogadać, uzyskać kilka słów motywacji do działania czy ustalić strategię na zawody. Kochamy to, co robimy i sprawia nam to szalenie dużo frajdy, jak możemy pomagać naszym klientom.
K.K.: Jako Polacy: dużo biegamy?
K.J.: Patrząc na wszelakie imprezy biegowe rozsiane po naszym kraju, trzeba uznać, że jest to sport narodowy. Wiem, że wielu się ze mną nie zgodzi, ale ostatnie lata pokazują, że jest to najczęściej wybierana dyscyplina przez osoby chcące rozpocząć przygodę ze sportem. Największe biegi w naszym kraju przyciągają ponad 10 tysięcy uczestników. W każdy weekend każdy z Was znajdzie w swojej okolicy kilka biegów, w których może wystartować. Poranki i wieczory w najpopularniejszych parkach całej Polski wypełniają się biegaczami. Niezaprzeczalnie biegamy dużo i miejmy nadzieję, że trend będzie cały czas wzrostowy.
K.K.: Najbardziej niezwykła historia, z którą się spotkałeś dzięki pasji do sportu to?
K.J.: Spotkałem wielu ciekawych ludzi, zarówno ze świata wyczynowego, jak i normalnych ludzi pełnych pasji. W Kenii miałem przyjemność poznać między innymi słynnego wielokrotnego mistrza olimpijskiego na 5 i 10 km Mo Farah, rekordzistkę świata w maratonie Paulę Radcliff czy Toufika Maqlufiego, mistrza olimpijskiego na 1500 m, nie wspominając o tym, że tam otoczeni jesteśmy przez dziesiątki kenijskich zawodników, którzy wygrywają największe maratony na świecie. Spotkałem na swojej zawodowej ścieżce amatorów, którzy zrzucali po 20, 30 kg i zmieniali swoje oblicze, zarówno wizerunkowe, jak i osobowe. Krótko mówiąc, stawali się innymi ludźmi, którzy patrzyli na swoje życie zupełnie inaczej, a po metamorfozie, jak sami mówią, stawali się lepszymi ludźmi. Każdy z tych przykładów daje nam energię do tego, co robimy i napędza nas do rozwoju.
K.K.: Potwierdzam. Na koniec przejdźmy do biznesu, który prowadzisz. Co skłoniło Cię do profesjonalizacji pasji? Jak można trafić do Running Performance i co otrzymamy w zamian?
K.J.: RunningPerformance.pl powstało właśnie z pasji do biegania. Jako zawodnik marzyłem o tym, aby samemu szkolić innych zawodników. Studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie ukierunkowane były na zdobywanie wiedzy i umiejętności, które przydadzą mi się w budowaniu własnego warsztatu. Najwięcej jednak nauczyłem się w trakcie własnej kariery zawodniczej. Miałem przyjemność współpracować z trenerami, którzy również mieli wielką pasję i wiedzę na temat treningu. Podglądałem światowych trenerów, szkoły treningowe i szukałem najnowszych trendów w przygotowaniach fizycznych i motorycznych. Dobrego trenera charakteryzuje to, że zawsze szuka czegoś nowego, nie osiada na laurach, ciągle się rozwija. Dodatkowo wiedza trenera to suma doświadczeń zdobytych w swoim życiu. Każdy zawodnik uczy nas czegoś nowego. To w tym wszystkim jest ciekawe i motywujące. Z naszych usług może skorzystać każdy jednakowo – osoba rozpoczynająca przygodę ze sportem po zawodników szukających profesjonalnego wsparcia w przygotowaniach do zawodów. Obejmujemy całe spektrum usług, od treningów indywidualnych po trening online, z którego korzystają ludzie rozsiani po całym świecie. Wykonujemy analizy techniki biegu, testy wydolnościowe, prowadzimy treningi dla firm, aby zmobilizować korporacyjnych pracowników do regularnej aktywności. Organizujemy obozy biegowe dla amatorów, gdzie pod okiem profesjonalnych trenerów można rozwijać biegową pasję w najpiękniejszych miejscach w kraju i za granicą. Ostatnio coraz więcej firm zgłasza się do nas z prośbą organizacji wyjazdów integracyjnych dla swoich pracowników w celu budowania zespołu – wszystko na bazie sportu, bo właśnie wspólne pasje scalają najbardziej. Kolejną nitką naszej działalności są usługi dietetyczne i masaże, staramy się dać naszym zawodnikom pełną opiekę i wsparcie z w każdej dziedzinie pokrewnej, żeby zdrowo i bezpiecznie mogli cieszyć się sportem.
„Ciałem wracam do Polski, duszą zostaje w Kenii.”
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 08/2018
Komentarze: 11
Spedzilem w Kenii (i innych krajach tamze) kilka ladnych lat – to nieprawda, ze Kenijczycy biegaja. Biega mala grupka ludzi. Na jedzenie (prawidlowe) kasy nie maja. Maja za to wiele swietnych rzeczy, ktorych w Europie nie ma.
Kenijczycy jako narod nie sa biegaczami. Tylu grubasow co jest w Afryce to nawet w USA nie ma nie dopiero w Europie. Nie robmy wielkiej filozofii tylko wezmy sie za proste przepisy: jemy tyle ile nasz organizm potrzebuje i to co potrzebuje. Reszta to lans i biznes. Dla kazdego.
Pozdrawiam pobiegowo :-)
Hej Zyga,
„Jemy tyle ile nasz organizm potrzebuje i to co potrzebuje.” Dobrze, że dodałem ten drugi człon, bo w przypadku takich stwierdzeń, właśnie wręcz należy sięgać do filozofii żywienia. Dlaczego? Bo otyłość bierze się w dużej mierze od głowy, a nie od tego co organizm mówi. Gdyby było inaczej, nie mielibyśmy ludzi z tym problemem.
Zgodzę się natomiast z tym, że w przypadku bardzo wielu osób rzeczywiście spokojnie wystarcza zamienienie złego nawyku – dobrym nawykiem i nic ponadto.
Również biegowe pozdro!
Oczywiście nie ma co generalizować. To tak jakby powiedzieć że w Rosji wszyscy piją. W Kenii nie ma oczywiście biegania amatorskiego (takiego jak w Europie) choć ludzie bardziej zamożni już uprawiają ten sport w ramach hobby. Za to jest masa zawodników na bardzo wysokim poziomie. Nie można powiedzieć ze nie są biegaczami bo są może nie w odniesieniu do amatorskiego biegania masowego ale do masowego biegania wyczynowego. Jeśli spojrzy się na rankingi najlepszych rezultatów na świecie w danym roku w biegach długich to na każdym dystansie w pierwszej setce jest 80% Kenijczyków. A jesteś to tylko grupa zawodników, która mogła sobie pozwolić na wyjazd (sponsorzy, rodzina i inne formy pomocy) na biegi w Europie lub USA.
Pozdrawiam
Trener Janik
A ja mam pytanie na ktore nigdzie nie moge znalesc odpowiedzi. Moze tutaj mi koledzy powoedza?
Co jest takiego fajnego bieganiu w maratonach razem z setka/tysiacami innych ludzi w scisku, tloku czasami przez brudne miasto? Jaka jest idea jaki cel? Jak ludzie moga czerpac z tego przyjemnosc? Pytam serio bez uszczypliwosci.
Czy nie lepiej jesli chce sie sprawdsic czy przebiegne 50-100km to sprobowac zrobic to indywidualnie w spokoju, ciszy w ladnym/ulubionym miejscu bez scisku, tloku itp?
Musisz spróbować :)
Ogólnie to emocje i rywalizacja, dążenie do pokonywania własnych słabości przyciąga do biegów masowych. Nie poczujesz tych emocji i adrenaliny podczas samotnych biegów. Oczywiście są też inne motywacje do startów w zawodach.
Pozdrawiam
Trener Janik
To ja z pytaniem biegowo-technologicznym. Jak oceniacie wirtualnego trenera z aplikacji Nike RC? Czy jest to sensowna, opcja, czy raczej pic na wodę fotomontaż? Do tej pory biegałem raczej dość swobodnie (i niestety nieregularnie), trochę interwałów, trochę sprintów, trochę górek, ale większość w jednostajnym tempie. Miesiąc temu z ciekawości odpaliłem aplikację NRC, wklepałem trochę swoich danych i wyszedł mi całkiem ciekawy i urozmaicony plan. To co mi się rzuciło w oczy, to zdecydowanie wolniejsze sugerowane tempo (pomijam sprinty i interwały) od mojego “normalnego”. Ogólnie jestem zadowolony, ale powiem szczerze nie wiem, co specjaliści sądzą o tego typu aplikacjach.
Ja mogę powiedzieć nie jako specjalista, ale jako człowiek który doznał niemałego szoku, gdy Krzychu Janik ułożył plan treningowy. Również miałem takie wrażenie, że sugerowane prędkości biegowe są “za wolne”. Szybko okazało się, że w połączeniu z innymi elementami treningów (Core Stability, siłownia) są odpowiednie, a nawet momentami trudne do realizacji.
Różnica w bieganiu z i bez planu treningowego jest taka, że bez niego to Twoje “chcenie” narzuca Ci tempo. A wiadomo, jak jest z nim – im więcej, tym lepiej. To drogo do kontuzji i ślepa uliczka. Przebiałem to. Byłem tam. Nie polecam.
Co do Nike – sam mam Apple Watch Nike+ na ten moment i bardzo krótko biegałem z apką Nike Run. Dla mnie, była niestabilna i dużo mniej dokładna niż systemowe Workouts od Apple. Więc z krótkiego doświadczenia trudno mi to polecić. Pamiętaj też, że lepiej zawsze dać szansę żywej osobie niż algorytmowi i ewentualnie porównać propozycje planów treningowych.
Najlepszego i szerokości!
Kontuzji na szczęście nie było, ale wydaje mi się, że przetrenowanie i przemęczenie organizmu i owszem, tym bardziej, że w międzyczasie nogi dostawały wycisk przy innych okazjach. Teraz odnoszę wrażenie “uspokojenia” biegania i bardziej koncentruję się na utrzymaniu zalecanego tempa, niż na próbach jego śrubowania.
Jeżeli chodzi o NRC, to fakt, też słyszałem o problemach z aplikacją, ale wydaje mi się, że coś musieli zaktualizować, bo u mnie wszystko działa ok. Workouts są również jak najbardziej ok, ale w NRC chciałem sprawdzić opcję My Coach, czyli wspomnianego wirtualnego trenera. Jak na razie jest całkiem fajnie, ale nie wiem czy nie skuszę się na małe konsultacje trenerskie ;)
Dzięki i wzjemnie, szerokości !
Kiedyś biegałem z planami tworzonymi w Endomondo. Było całkiem nieźle. Przygotowałem się tak do moich pierwszych dwóch zawodów na 10 km. Ogólnie takie aplikacje wg mnie się sprawdzają, o ile uczciwie podchodzisz do układania planu i jego realizacji (czyli jak nie biegasz, to nie układasz planu zaawansowanego). Przestają się sprawdzać, kiedy zaczynasz startować częściej niż raz na 3 miesiące, bo owe algorytmy nie umieją uwzględnić tak często bieganych zawodów (chociaż jak np. szykujesz się do półmaratonu lub maratonu, to mają w plan wplecione kontrolne zawody).
W sumie robię to dla siebie, więc do tematu staram się podejść jak najbardziej rzetelnie. Zawody to nie moja bajka, owszem, chętnie brałbym w nich udział, ale strasznie się spalam i stresuję. Nie wiem, jakaś spina się pojawia i na starcie czuję się jak kawał drewna. Biegam, bo lubię robić to w pięknych okolicznościach (docelowo chciałbym bardziej skoncentrować się na górach) i lubię dobrze się czuć i być w dobrej formie :)
W 100% zgodze z Trenerem Janikiem. Biegi masowe to emocje. I chociaz czesto jest tak naprane ludzi, ze ciezko sie przedostac do przodu to i tak czlowieka niosa emocje. No i zawsze to jest jakas “przynaleznosc do grupy”. Generalni warto probowac – jak sie spodoba to juz tak zostanie. Poza tym np. taki Kilimanjaro Marathon czy inne – juz za sama nazwe mozna polubiec. Poza tym np. tenze to 50% pod gore (i to jaka?) a reszta z gory. No rewelacja. Mozesz kuknac np. tutaj: https://youtu.be/fAUg-vTjvas Albo tutaj: https://youtu.be/Sg4JUE3hyqw