Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Cała muzyka 9/2018

Cała muzyka 9/2018

0
Dodane: 6 lat temu

Moje propozycje muzyczne z wrześniowego wydania iMagazine.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 9/2018


Jazzanova – The Pool

 

 

Stefan Leisering, Alex Barck, Claas Brieler, Axel Reinemer i Jürgen von Knoblauch, oddzielnie te nazwiska pewnie mało wam mówią, ale jeśli dodamy je do siebie, to po znaku równości wychodzi „Jazzanova”. Oczywiście nadal nie jest to zespół z pierwszych list przebojów, ale dla fanów elektro jazzu, nu jazzu czy chilloutu, Jazzanova jest czym pokroju boga. Pochodzący z Berlina, niemiecki kolektyw Dj i producentów, jest jedną z pierwszych i najważniejszych grup tworzących wyżej wymienione gatunki. Dla nas, Polaków, Jazzanova może świetnie kojarzyć się z powodu ich fascynacji polskim jazzem, co potwierdzili w 1999 roku, wydając album „Jazz from Poland 1963-1975”. Mimo iż super grupa nagrywa i koncertuje wspólnie od 1995 roku, to na ich liście pełnoprawnych płyt nie znajdziemy zbyt dużo. Dlatego wydany po dziesięciu latach longplay „The Pool” jest dosyć dużym wydarzeniem. Dla mnie moment naciśnięcia magicznego przycisku „play” był niezwykle nerwowy. Nie wiedziałem, czego się spodziewać i w głębi duszy liczyłem na godnego następcę cudownego albumu „Of All Things”. Zawsze kluczem do sukcesu tej grupy było łączenie wielu gatunków, przy okazji dodając to, co mają w nazwie, czyli jazz. Całe szczęście ta niezawodna technika działa w dalszym ciągu, a ci świetni producenci na bieżąco śledzą panujące trendy. W jedenastu utworach potrafili idealnie umieścić swoich wokalnych gości, których „wykorzystali” perfekcyjnie. Wiele kunsztu i muzycznego smaku, a przede wszystkim niesamowita kontrola nad przepięknym klimatem. Mimo różnych wykonawców i łączenia tak wielu gatunków ten album nie ma absolutnie nic ze składanki. W każdej sekundzie jest zaplanowany i precyzyjnie wykonany w każdym szczególe. 51 minut zapomnienia, które w niebezpieczny sposób może się mnożyć, uważajcie na to! Dawno nie słuchałem czegoś tak narkotycznie hipnotyzującego i wciągającego. Słuchawki + książka + Jazzanova = urlop

 


Aga Czyż – A

 

Cieszę się, że całkowicie przypadkiem wpadłem na album Agi, której wcześniej nigdy nie słyszałem, a przynajmniej tak mi się wydawało. Wiecie, jak bardzo lubię w dziale „Cała Muzyka” dzielić się z Wami talentami z naszego kraju, a Aga zdecydowanie na to zasługuje. Możecie ją kojarzyć tak, jak ja z talent show „The Voice Of Poland”, gdzie walczyła w drużynie Marii Sadowskiej albo z Ladies Jazz Festival. Nie jest łatwo przebić się na scenę z repertuarem, jaki proponuje nam Aga, szczególnie kiedy jest to płytowy debiut. Fortepian, bas, perkusja i jej delikatny wokal, który nie zaczepia słuchacza kontrowersyjnymi tekstami. Umówmy się, melancholijny klimat w spokojnych jazzowych aranżacja to nie są radiowe perełki. Jednak Aga Czyż ma niewiarygodną broń w postaci swojej autentyczności, którą czujemy cały czas. Jej album „A” został nagrany na tzw. setkę, co oznacza, że Aga wraz z muzykami nagrywała jednocześnie i taki właśnie materiał, pozbawiony wielu studyjnych bajerów, trafił do słuchacza. Taki, można powiedzieć koncertowy zabieg, odbył się w przepięknym studio RecPublica znajdującym się w Lubrzy. Aga Czyż do współpracy zaprosiła wybitnych kolegów z poznańskiego, muzycznego podwórka. Trio Jacek Szwaj (piano), Damian Kostka (bas) oraz Mateusz Brzostowski (perkusja) to polska jazzowa czołówka młodego pokolenia muzyków. Pomysł wspólnego rejestrowania wszystkiego „na setkę” nadaje płycie wyjątkowego brzmienia, niesamowitej aury i dobrej energii. Taka naturalność, szczególnie w czasach, kiedy studyjne komputery czynią cuda, jest na wagę złota. Mam nadzieję, że mimo braku radiowych hitów, Aga nie zniknie ze sceny i usłyszymy jeszcze cały alfabet takich prawdziwych i naturalnych albumów, jak to debiutanckie „A”.

 

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .