Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Bowers & Wilkins – PX

Bowers & Wilkins – PX

2
Dodane: 5 lat temu

Bowers & Wilkins długo kazał czekać swoim wiernym fanom na słuchawki, które będą miały wszystkie najnowocześniejsze rozwiązania dostępne teraz na rynku. Kiedy inni producenci ścigali się w coraz bardziej wymyślnych systemach, B&W był jak nieśmiały chłopak podpierający ścianę na imprezie. Patrzył, analizował i cierpliwie czekał na odpowiedni moment. Kiedy w końcu odważył się pokazać, co potrafi, to okazało się, że ten „parkiet” należy do niego. Brzmi znajomo, prawda? Od razu na myśl przychodzi nam pewna marka, dzięki której powstał iMagazine. Bowers & Wilkins, podpatrując innych, zebrał wszystkie najlepsze rozwiązania i wykonał je po swojemu, a finał jest taki, że wszystko działa perfekcyjnie.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 12/2017

B&W zawsze wykonuje swoje produkty w taki sposób, że zanim zaczniemy z nich korzystać, mija sporo czasu na zachwycaniu się dizajnem. Model nazwany PX jest otwarciem nowej linii słuchawek brytyjskiego producenta. Na pierwszy rzut oka widać wiele podobieństw do wcześniejszej serii „P”, po dokładniejszym przyjrzeniu się szybko jednak stwierdziłem, że to całkowicie nowa konstrukcja. Jak zwykle zachwycają detale, a tych jest jeszcze więcej niż u poprzedników. Ten nieco surowy i zimny styl B&W, gdzie królowała stal, aluminium i skóra, teraz nabrał sporo ciepła. Wszystko za sprawą prostego zabiegu, czyli dodania materiałowych wstawek z ciekawym wzorem. Słuchawki, które otrzymałem na testy, są w niezwykle pięknej kolorystyce. Połączenie złota z granatem robi robotę i ustawia model PX na samej górze mojej prywatnej listy najładniejszych słuchawek.

Najpiękniejsze są wspomniane wcześniej detale, wszystkie ruchome elementy działają z efektem hipnotyzującym. Brytyjski producent osiągnął mistrzostwo świata w ergonomii. Choć PX są dużą konstrukcją, wykonano je tak, że po złożeniu zajmują naprawdę niedużo miejsca i po włożeniu w cudowny, pikowany pokrowiec mogą pojechać z nami wszędzie. Świetnie wygląda wpleciony w aluminium przewód łączący ze sobą przetworniki. Bez kalkulatora nie jestem w stanie policzyć, ile razy kręciłem nausznikami i składałem pałąk tych słuchawek. Użyję tu mojego ulubionego słowa, które idealnie określa pracę, jaką wykonali twórcy – majstersztyk. Obawiam się, że w tym teście mógłbym to słowo kopiować i wklejać wielokrotnie. Na każdym kroku przekonuję się o tym, że wszystko zostało dopracowane i model PX nie ma słabych stron. Skóra, od której coraz częściej odchodzi się, została użyta tylko w tych miejscach, w których jest naprawdę potrzebna. Pokryte są nią skórzane oprawki nauszników, ściągane za pomocą magnesu, oraz dolna część pałąka. Sterowanie zostało klasycznie umieszczone na prawym nauszniku i w tym miejscu nie żadnych kombinacji, ma być praktycznie i właśnie tak jest. Nie będę się o tym nawet rozpisywał, bo jest wiele ciekawszych aspektów.

Świetnie wygląda wpleciony w aluminium przewód łączący ze sobą przetworniki. Bez kalkulatora nie jestem w stanie policzyć, ile razy kręciłem nausznikami i składałem pałąk tych słuchawek.

Kiedy już bardzo dokładnie przeanalizowałem absolutnie każdy fragment konstrukcji, przyszedł czas na przymierzenie. Pierwsze wrażenie jest trochę sztywne, wydaje się, że model PX jest mało przyjemny. Zdecydowanie bardziej przypomina sportowe kubełki niż miękką kanapę obszytą skórą, którą kojarzyć możemy z amerykańskich krążowników. Po jakimś czasie jednak ten obraz całkowicie odwraca się na korzyść „kubełków”. Okazują się bardziej wygodne oraz praktyczne, a ta sztywna konstrukcja idealnie przystosowuje się do naszej czaski i leży perfekcyjnie. Przede wszystkim nie ma mowy o żadnym poceniu się, a to chyba najważniejsza cecha dużych konstrukcji słuchawkowych. Kiedy już myślałem, że będę miał do czego się przyczepić, to B&W mnie wykiwał, bo model PX jest bardzo wygodny.

Obejrzane, przymierzone, teraz czas na prawdziwą zabawę, a jest się czym pobawić. Zaczynam od ściągnięcia aplikacji, która w fajny, obrazowy i prosty sposób pozwala skonfigurować słuchawki z iPhone’em. Dopiero po zainstalowaniu aplikacji zdajemy sobie sprawę, jak wysoce zaawansowane są słuchawki PX. Nad wszystkim mamy pełną kontrolę i to od nas zależy, jak chcemy z nich korzystać. Mogą nam służyć do odsłuchu z analogu, bo po wyłączeniu wszystkich dodatkowych funkcji i po podłączeniu za pomocą przewodu grają bardzo naturalnie. Dzięki temu hasło B&W – „Najlepszy głośnik to nie ten, który daje z siebie najwięcej, ale ten, który zabiera najmniej” – jest nadal aktualne. Wspomniana aplikacja jest jak kapsuła czasu, która potrafi ten produkt przenieść do przyszłości i za jej sprawą zamienić te słuchawki w cyfrowego potwora. Najnowszy Bluetooth 4.1 z kodekiem aptX HD, hybrydowa redukcja szumów oraz czujniki ruchu to druga twarz tego modelu. W tym miejscu warto wrócić do początku tekstu, gdzie pisałem o tym, jak długo producent kazał nam czekać na tak zaawansowaną konstrukcję. Rzeczy, które wymieniłem wcześniej, konkurencja miała już dawno, ale co z tego, skoro nie wszystko działało perfekcyjnie. W tym przypadku nie ma miejsca na pomyłki i niedopracowania. Bluetooth nie tylko ma ogromny zasięg, ale jest również inteligentny. Po podłączeniu do MacBooka oraz iPhone’a zachowuje się w każdej sytuacji tak, jak trzeba. Słucham muzyki z komputera i ktoś do mnie dzwoni, więc słuchawki wstrzymują muzykę i same przełączają się na telefon, po zakończonej rozmowie wznawiają odtwarzacz na komputerze. Perfekcja.

Bowers & Wilkins poczekał na to, co pokaże konkurencja i gdy już wydawało się, że wszystkie karty zostały rozdane, to oni wyciągnęli ze swojej kieszeni asa, którego nazwali PX.

Kontrola nad tym, co chcemy wyciąć z zewnątrz, jest bardzo rozbudowana. B&W daje nam trzy tryby wyciszenia (biurowy, miejski, samolotowy), dodatkowo każdy z nich możemy korygować. Tym sposobem konfigurujemy również dźwięk i charakter, w jakim słuchawki mają zagrać, a to wszystko dodatkowo dostosowane do miejsca. Można przy tym spędzić wiele godzin i rezultaty są w stanie mile zaskoczyć. Czasami wydaje mi się, że najlepiej grają z wyłączonym systemem, ale chwilę później, w innym miejscu i na innym utworze, wolę włączyć któryś z dostępnych trybów. Znowu zaznaczę tę wielką uniwersalność modelu PX. Kolejnym skokiem do przyszłości jest niewiarygodnie cudowny i dopracowany system czujników. Wielokrotnie testowałem już podobne rozwiązania, ale najczęściej kończyło się to rozdrażnieniem mojej osoby. W tym przypadku jednak zostałem oczarowany, wszystko dlatego, że w PX to po prostu działa dobrze. Kiedy na chwilę osuniemy słuchawki na naszą szyję, to od razu i za każdym razem muzyka się pauzuje. Po założeniu nauszników na uszy – analogicznie, równie szybko odtwarzanie jest wznawiane. Jeszcze ciekawszą funkcją jest odłożenie słuchawek na dłuższą chwilę. Gdy ściągniemy PX z głowy i odłożymy, automatycznie uruchamia się tryb czuwania, w którym bateria jest oszczędzana. Sama bateria pozwala na około 20 godzin odsłuchu. Nawet po długiej przerwie włożenie słuchawek na głowę powoduje wyjście z tego trybu i słuchawki kilkoma dźwiękami informują nas o ponownej aktywacji, a muzyka zaczyna grać od miejsca, w którym zakończyliśmy słuchanie. Najfajniejsza w tym wszystkim jest bezawaryjność tych systemów. Przydałoby się napisać o tym, jak ten model gra, ale to trudna sprawa. Najprościej napisać, że tak, jak tego sobie życzymy. B&W użył dobrze sprawdzonych we wcześniejszym modelu P9 40-milimetrowych przetworników, które teraz zyskały więcej możliwości. Chodzi o obróbkę cyfrową za pomocą wyciszenia szumów, która ma spory wpływ na charakterystykę dźwięku. W aplikacji nie znajdziemy żadnego equalizera, a ustawienia ograniczają się do dostosowania tego, co chcemy usłyszeć z zewnątrz. Okazuje się, że to całkiem sporo. Najczystszą i najbardziej naturalną barwę uzyskamy, wyłączając system. Wtedy średnie pasmo jest na pierwszym planie i wokale brzmią szalenie szczegółowo. Również pod względem dynamiki to najlepsze ustawienie. Jeśli chcemy więcej ciepła i większych wrażeń w niskich częstotliwościach, to im bardziej odseparujemy dźwięki z zewnątrz, tym wynik będzie mocniejszy. Dużo zależy również od miejsca, gdzie aktualnie się znajdujemy, wtedy warto poświęcić chwilę dla jak najlepszego rezultatu. Wszystko, co napisałem o modelu PX, świadczy wyłącznie o jednym. Mianowicie o tym, jak bardzo uniwersalne są to słuchawki. Bowers & Wilkins poczekał na to, co pokaże konkurencja i gdy już wydawało się, że wszystkie karty zostały rozdane, to oni wyciągnęli ze swojej kieszeni asa, którego nazwali PX. Jeśli szukamy najbardziej kompletnych słuchawek, to właśnie je znaleźliśmy.

Ocena 6/6

Dane techniczne:

Typ: Nauszne

Impedancja (Ω): 22

Pasmo przenoszenia (Hz): 10–20.000

Zniekształcenia (%): < 0,3% (1 kHz/10 mW)

Czułość (dB/V): 111 dB/V przy 1 kHz

Długość przewodu (m): 1,2

Konstrukcja: Zamknięta

Złącze: 3,5 mm (mini Jack), USB

 

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 2