Miejskie samochody elektryczne to narazie kosztowna fanaberia
Nie da się zaklinać rzeczywistości w nieskończoność. Na chwile obecną samochody elektryczne są horrendalnie drogie i tylko przy bardzo optymistycznych założeniach w jakikolwiek sposób opłacalne. Sytuacje może nieco odmienią dopłaty. Dziś zakup elektryka to tylko fanaberia, niekoniecznie podszyta ekologią.
W tym tygodniu Norbert był na premierze nowego Mini Coopera SE. Za wersję elektryczną przyjdzie zapłacić minimum 139 200 PLN. To w teorii tylko 10% więcej od podobnie wyposażonej wersji spalinowej. Problem w tym, że wersja spalinowa w rzeczywistości zaczyna się od 75 900 PLN, czyli prawie połowę tego. Owszem to „golas”, ale w przypadku elektryka nie ma opcji zakupienia takiego wariantu.
Na tym tle wypadają jeszcze gorzej niedawno zapowiedziane samochody z koncernu PSA – Peugeot e208 oraz Opel Corsa-e. Nowa Corsa zaczyna się od 49 990 PLN, co i tak jest dużą kwotą w stosunku do lat ubiegłych, ale inflacja, normy bezpieczeństwa i idące za nimi udoskonalenia też trzeba brać pod uwagę. Jednak wariant elektryczny to minimum 124 490 zł. Na podobnym pułapie wyceniany będzie zapewne Peugeot, choć jego cena w podstawie zaczyna się od równie absurdalnych 53 900 PLN – z klimatyzacją manualną i monochromatycznymi wyświetlaczami. Renault ZOE to też koszt około 130 tysięcy złotych, Nissan Leaf zaczyna się od 155 500 zł, Hyundai KONA Electric 165 900, a BMW i3 od 168 900 zł. Wciąż mówimy o samochodach miejskich, które w większości przypadków służą jako drugi samochód w domu, czy samochód dla młodego kierowcy lub miejskiego singla.
W cenie elektryków marek popularnych, możemy otrzymać całkiem przyzwoite, większe samochody marek z klasy wyższej. W dodatku w przypadku samochodów spalinowych możemy liczyć na stosunkowo atrakcyjne rabaty i negocjacje cenowe. W przypadku elektryków to rzadkość, ponieważ dostępność tych samochodów jest praktycznie żadna, a dealerzy nie mają większych korzyści przy indywidualnych konfiguracjach samochodów elektrycznych. W efekcie w cenie BMW i3 możemy mieć BMW X3, w cenie Peugeota e208 można mieć całkiem przyzwoicie wyposażonego Peugeota 5008.
Sytuacje mogą częściowo zmienić rządowe dopłaty, które będą wynosić do 36 tysięcy złotych. Pytanie w jaki sposób będą one realizowane, jakich wykluczeni się spodziewać i czy w ogóle się one pojawią. Biorąc pod uwagę zmniejszony komfort podróży związany z wcześniejszym jej planowaniem, wcale nie małe koszty ładowania na niektórych ładowarkach trudno mówić o ekonomicznym uzasadnieniu takiego wydatku. Przywileje w postaci miejsc parkingowych, czy korzystania z buspasów są mocno ograniczone. Ekologia? Tu trzeba pamiętać o procesie powstawania akumulatorów i ich budowie oraz o fakcie jak powstaje i będzie powstawać energia elektryczna w naszym kraju.
Elektryczne samochody mają fajne przyśpieszenie, nie brakuje świetnych samochodów elektrycznych klasy premium, w przypadku hybryd typu plug-in dopłaty zaczynają być już akceptowalne w wariantach samochodów z wyższej półki. Jednak w przypadku miejskich samochodów gra na razie nie jest warta świeczki. A to właśnie tu jest miejsce dla elektryków. Samochód elektryczny powinien być idealnym rozwiązaniem jako drugi samochód w domu, ten miejski, do krótkich dystansów. W momencie gdy kosztuje tyle samo co z założenia pierwsze, duże rodzinne, auto to mamy duży zgrzyt. Kibicuje im bardzo, ale nie mówmy, że wszystko jest okej przy takich wycenach.
Komentarze: 12
“Sytuacje może nieco odmienią dopłaty” – sytuację.
Peugeot: absurdalne 53 900 PLN s w cenniku, ale u dealera pewnie z -30%. Taka maja polityke zeby klient by zadowolony ze znizki jezeli nie moze byc zadowolony z samochodu :)
Mieli z tego co się orientuje. Obecnie już tak różowo nie jest
„Sytuacje może nieco odmienią dopłaty„ – sytuację.
Panie Pawle, proszę sprawdzić warianty frazy „na razie”. Aż mam ochotę Pana przytulić. :-)
Peugeot: absurdalne 53 900 PLN s w cenniku, ale u dealera pewnie z -30%. Taka maja polityke zeby klient by zadowolony ze znizki jezeli nie moze byc zadowolony z samochodu :)
Mieli z tego co się orientuje. Obecnie już tak różowo nie jest
Póki co to pewnie niewiele da rade zmienić w temacie kosztów zakupu elektryka. To żadna w sumie fanaberia ale po prostu rynek. Z czasem ceny pójdą w dół jak konkurencja urośnie. A widać, ze zapotrzebowanie jest, bo coraz wiecej marek wchodzi w eleketromobilnosc. W Polsce zreszta widac postep. Greenway odkad rozbudowuje siec ładowarek zdecydowanie sprawniej mozna poruszac sie po Polsce
Póki co to pewnie niewiele da rade zmienić w temacie kosztów zakupu elektryka. To żadna w sumie fanaberia ale po prostu rynek. Z czasem ceny pójdą w dół jak konkurencja urośnie. A widać, ze zapotrzebowanie jest, bo coraz wiecej marek wchodzi w eleketromobilnosc. W Polsce zreszta widac postep. Greenway odkad rozbudowuje siec ładowarek zdecydowanie sprawniej mozna poruszac sie po Polsce
W mieście jest o tyle lepiej, że można się obejść bez samochodu. Gorzej, gdy mieszkamy poza miastem, gdzie transport publiczny już nie wystarcza. Po przekroczeniu granic miasta zwykle jest problem z w miarę dobrym transportem publicznym. Pół biedy w podwarszawskich miejscowościach posiadających połączenie kolejowe z Warszawą. Jakimś wyjściem jest oczywiście carsharing. Bez dopłat nawet mimo proekologicznej postawy zwykle skończy się na zakupie w miarę dobrego auta spalinowego spełniającego możliwie najnowsze normy emisji spalin, ewentualnie hybrydowego
W mieście jest o tyle lepiej, że można się obejść bez samochodu. Gorzej, gdy mieszkamy poza miastem, gdzie transport publiczny już nie wystarcza. Po przekroczeniu granic miasta zwykle jest problem z w miarę dobrym transportem publicznym. Pół biedy w podwarszawskich miejscowościach posiadających połączenie kolejowe z Warszawą. Jakimś wyjściem jest oczywiście carsharing. Bez dopłat nawet mimo proekologicznej postawy zwykle skończy się na zakupie w miarę dobrego auta spalinowego spełniającego możliwie najnowsze normy emisji spalin, ewentualnie hybrydowego
Panie Pawle, proszę sprawdzić warianty frazy “na razie”. Aż mam ochotę Pana przytulić. :-)