Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Bose NC Headphones 700: nowa legenda?

Bose NC Headphones 700: nowa legenda?

10
Dodane: 5 lat temu

Bardzo rzadko decyduję się wydatkować energię przez dłuższy czas na poszukiwanie produktu aspirującego do miana idealnego w swojej kategorii. Umówmy się – taki naprawdę doskonały nie istnieje. Raz na jakiś czas zdarza się jednak, że wpadamy na taki, który posiada te kilka kluczowych cech, detali, funkcji, sprawiających, że konkurencja zostaje w innej czasoprzestrzeni. Tak kilka lat temu było ze słuchawkami Bose QC 35, które skradły moje uszy i serducho. Albo raczej – odcięły uszy od świata. Potem był model QC 35 II, którego używam do dziś.

I tutaj nagle firma, która swoją legendę zapoczątkowała, produkując pierwsze słuchawki przeznaczone dla pilotów, które wyposażono w system redukcji hałasu w kokpicie maszyn, zaprezentowała coś zupełnie nowego. Nie poprawionego – ale raczej przeprojektowanego, co siłą rzeczy ma być następcą serii QC. Mowa o Bose NC 700, które trafiły do mnie kilka tygodni temu.

Po nowemu, ale czy lepiej?

Zacznę od tego, że już samo pudełko wiele zdradza. Jest większe niż u poprzedników. Po jego otwarciu ukazuje nam się czarne, skóropodobne etui, w którym spoczywają słuchawki. Pokrowiec waży 0,25 kg (więcej o 0,07 kg względem tego od QC). Jest większy i minimalnie niższy względem poprzednika, ale te gabaryty zdradzają pierwszą nowość. NC 700 nie mają legendarnego systemu składania, który pozwala mi zmieścić moje prywatne Bose w niewielkim woreczku strunowym (np. takim, które rozdają na lotniskach). NC 700 są większe i możemy je transportować właściwie tylko w oryginalnym etui. Pogadajmy o tym, dlaczego są większe, bo głównym tego sprawcą jest całkowicie nowy design tego produktu.

Nowy materiał, zwłaszcza ten zastosowany na wewnętrznej stronie pałąka, który styka się z czubkiem głowy, jest zdecydowanie bardziej odporny na zabrudzenia niż welurowe rozwiązanie w poprzednim modelu QC 35. Będzie to miało największe znaczenie w przypadku jasnej wersji kolorystycznej NC 700. Zdecydowanie przyjemniejszy materiał wewnętrznej strony muszli nauszników również zasługuje na docenienie, choć w przypadku NC 700 nie jest to element wymienny, jak u poprzednika. Znowu – coś za coś. Niestety mniej oddycha, przez co w cieplejsze dni nowe flagowe słuchawki Bose sprawdzają się w mojej ocenie gorzej niż ich poprzednicy. Całościowo nowy design jest po prostu zgodny ze współczesnymi standardami i widać tu ogromną przepaść, gdy spoglądam w stronę QC 35 II. Bose postawił też na matową fakturę całości, dzięki czemu NC 700 sprawiają wrażenie zdecydowanie solidniejszej konstrukcji z segmentu premium, czego nie można było powiedzieć o serii QC. Nic nie skrzypi (bo i nie ma co, skoro słuchawek nie możemy już sprytnie złożyć), nie wydaje się tanie, choć o jakości – chociażby serii BeoPlay od B&O – możemy zapomnieć.

Wybija się jeszcze jedna, istotna nowość konstrukcyjna. NC 700 nadal mają przyciski fizyczne – aż trzy – a dodatkowo… panel dotykowy. Tak. Niestety. Zlokalizowany na muszli prawego nausznika pozwala na sterowanie odtwarzaniem muzyki i poziomem głośności. Matowa konstrukcja pozwala zadowalająco wyczuć moment, w którym powierzchnia reaguje na dotyk, ale po używaniu tego przez dłuższy czas już rozumiem, dlaczego nie możemy w ten sposób regulować głośności na jednym z AirPodsów. To rozwiązanie za mało precyzyjne i bardziej przypominające loterię niż dające poczucie jakiekolwiek kontroli. Co więcej, kilka razy zdarzyło się przypadkowo wznowić zatrzymaną muzykę przy osuwaniu słuchawek na szyję. Dlatego nie jestem zwolennikiem paneli dotykowych. Zaobserwowałem też, że słuchawki ciągną do tyłu i gorzej radzą sobie w pracy w założonych okularach, czego przeciwieństwo doceniam w poprzednim modelu.

Trzecia, konstrukcyjna nowość to port USB-C. Po prostu standard. Bose bardzo rzadko zmienia design swoich flagowych produktów, więc obecność tego standardu jest dla mnie oczywista. Czas pracy na akumulatorze bez zmian – imponujące ponad 20 godzin z włączonym ANC. Komunikacja poprzez Bluetooth 5.0, do 10 m (33 stóp) z bezkonkurencyjną obsługą wielu urządzeń jednocześnie (czego brakuje np. u Sony), czas ładowania akumulatora do 2,5 godziny, a szybkiego – do 15 min, co przekłada się na 3,5 godziny odtwarzania muzyki. W zestawie znajdziemy jeszcze standardowo przewód audio Jack o długości 1,06 m oraz USB – 0,5 m, a także instrukcję obsługi. Ta ostatnia i tak na niewiele się zda, bo w przypadku NC 700 bez nowej aplikacji Bose Music zrobimy niewiele.

Moje QC 35 nie są w stanie zapewnić wycięcia hałasu tego urządzenia na poziomie zbliżonym do ustawienia 5 na skali ANC NC 700. Te dwa systemy dzieli przepaść. To jednak dopiero początek, ponieważ Bose wymusza obecnie zakładanie konta w swoim serwisie, aby aktywować, sparować i korzystać z produktu. Absurd. Producent oferuje możliwość synchronizacji z usługami takimi jak Amazon Music, Spotify, Deezer czy SiriusXM, a także szereg nowoczesnych rozwiązań, jak chociażby Bose AR – pierwszą platformą audio rozszerzonej rzeczywistości. W skrócie: NC 700 są w stanie rozpoznać, co aktualnie robimy, gdzie to robimy (geolokalizacja) i zasugerować odpowiedni rodzaj muzyki. Czy jest mi to potrzebne? Absolutnie nie. Mamy także obsługę Siri, Alexy i Google Assistant, jak u poprzednika QC 35 II.

Nowości zawsze miło widzieć, ale na pewno nie za cenę podawania swoich danych i przymus zakładania konta, czego nie musiałem robić w przypadku QC 35. Aplikacja ma też swoje braki, np. nie zasysa okładek albumów w podglądzie playera. Tak jak poprzednia, bardzo intuicyjnie prowadzi użytkownika przez proces onboardingu. Z nowości na uwagę zasługuje możliwość wyboru nazwy słuchawek: własnej lub spośród kilku predefiniowanych i zabawnych swoją drogą. No dobrze, a co z najważniejszym, czyli legendarną, aktywną redukcją dźwięków otoczenia?

Rdzenna bezkonkurencyjność

11-stopniowa skala ANC z możliwością zapamiętania trzech ulubionych ustawień, obsługiwanych przyciskiem na lewym nauszniku w połączeniu z nowym systemem czterech mikrofonów sprawia jedno: Bose NC 700 posiadają najlepszy i najsilniejszy system redukcji hałasu na rynku. Jest wręcz absurdalnie dobrze! W nagłych przypadkach można skorzystać z trybu konwersacyjnego. Po naciśnięciu przycisku odtwarzanie muzyki jest wstrzymywane, a system mikrofonowy dopuszcza do naszych uszu dźwięki z otoczenia. Nie jest to to samo, co pauzowanie znane z AirPods, ale przy konstrukcji zamkniętej chyba lepiej nie da się tego rozwiązać. Wracając do ANC: jak bardzo jest dobre? Przykład: dwa metry od siebie ustawiłem wentylator pokojowy, włączony na maksa. Starszy, głośny model. Na ustawieniu od 0 do 6 słuchać lekki szum, który wydaje. W rzeczywistości szum jest oczywiście dużo większy. Zaś przy włączonym ANC na maksymalne ustawienie 10 – wentylatora de facto mogłoby nie być w pokoju. Jest całkowicie niesłyszalny. Moje QC 35 nie są w stanie zapewnić wycięcia hałasu tego urządzenia na poziomie zbliżonym do ustawienia 5 na skali ANC NC 700. Te dwa systemy dzieli przepaść. Tę technologię Bose będzie mogło spokojnie montować przez kolejnych kilka lat, ciągle ją oczywiście rozwijając. W końcu są w tym mistrzami.

A jak grają nowe flagowce od Bose? Zdecydowanie dostarczają nam mniej dołu niż poprzedni model. Dostajemy za to więcej środka, który dla mnie przynajmniej, wydaje się mieć szersze spektrum tonalne. Góra jest zbliżona do tej znanej mi z serii QC. Całościowo jest bardzo dobrze, jak na tę półkę cenową, bo trzeba zaznaczyć, że to zdecydowanie nie jest sprzęt dla audiofilów.

Podsumujmy zatem. Kiedyś musiał nadejść ten dzień, w którym firma zmieni wygląd najsłynniejszych i przez wielu uważanych za najlepsze (według mnie słusznie) słuchawek ANC na rynku. Stało się. Produkt zyskał na spójności z obecnymi standardami modowymi i technologicznymi. W wielu miejscach na tym zyskał, a w równie wielu stracił. Najważniejsze jest to, że sam system ANC oraz brzmienie NC 700 trzymają poziom i widać, że firma wkłada w niego ogromną pracę. Czy NC 700 są dla mnie? Nie są. Na ten moment mają zbyt wiele kompromisów względem poprzedników. Jeśli jednak szukacie dla siebie pierwszych słuchawek z ANC, myślę, że jest to obowiązkowa propozycja do rozważenia.

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 10

Lepszym wyborem będą jednak Sony. Dużo tańsze, ANC i jakość grania na tym samym poziomie + wygodniejsze sterowanie.
Testowałem oba produkty i dopłacanie do Bose nie miało żadnego uzasadnienia.

Moim zdaniem, najlepszym rozwiązaniem są wciąż QC35. Wygodniejsze od Sony i 700 Bose, Sony nie łączą się z 2 urządzeniami na raz (np. iPhone + iPad), różnica w ANC wszystkich trzech jest pomijalna (dużo lepsze ANC w 700 to efekt placebo – pomiary tego nie potwierdzają), Jakość dźwięku najlepsza na iUrządzeniach w QC35 (subiektywnie – długie porównania i obiektywnie – testy rtings.com)
Najniższa cena – można kupić nowe 35 za około 1000 zł

Otóż to @Paweł – brak obsługi wielu urządzeń jednocześnie to skandal w przypadku Sony. Cena przy tym braku jest wręcz absurdalna względem tego co oferuje Bose (w nowym czy starym modelu).

Bose kosztują 500zł więcej niż Sony więc za co te 500zł dopłacamy? Za szybsze przełączenie między urządzeniami?

Dokładnie, czyli za funkcję bez której nie da się żyć w sumie. 1000 zł byłoby nawet uzasadnione.

Lepszym wyborem będą jednak Sony. Dużo tańsze, ANC i jakość grania na tym samym poziomie + wygodniejsze sterowanie.
Testowałem oba produkty i dopłacanie do Bose nie miało żadnego uzasadnienia.

Moim zdaniem, najlepszym rozwiązaniem są wciąż QC35. Wygodniejsze od Sony i 700 Bose, Sony nie łączą się z 2 urządzeniami na raz (np. iPhone + iPad), różnica w ANC wszystkich trzech jest pomijalna (dużo lepsze ANC w 700 to efekt placebo – pomiary tego nie potwierdzają), Jakość dźwięku najlepsza na iUrządzeniach w QC35 (subiektywnie – długie porównania i obiektywnie – testy rtings.com)
Najniższa cena – można kupić nowe 35 za około 1000 zł

Otóż to @Paweł – brak obsługi wielu urządzeń jednocześnie to skandal w przypadku Sony. Cena przy tym braku jest wręcz absurdalna względem tego co oferuje Bose (w nowym czy starym modelu).

Bose kosztują 500zł więcej niż Sony więc za co te 500zł dopłacamy? Za szybsze przełączenie między urządzeniami?

Dokładnie, czyli za funkcję bez której nie da się żyć w sumie. 1000 zł byłoby nawet uzasadnione.