Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Nowe elektryczne Smarty wycenione – elektromobilność nabiera sensu

Nowe elektryczne Smarty wycenione – elektromobilność nabiera sensu

Paweł Okopień
paweloko
10
Dodane: 4 lata temu

Właśnie zostały wycenione nowe Smarty, które od teraz będą dostępne wyłącznie w wersji elektrycznej. Tak jak zresztą miało być od samego początku tego konceptu. Ceny standardowe są wciąż wysokie, ale za sprawą rządowych dopłat także te pojazdy nabierają sensu.

Żaden z miejskich samochodów elektrycznych (gdzie silnik elektryczny ma najwięcej sensu) nie ma akceptowalnej ceny. Ponad 124 tysiące za Renault ZOE, do niedawna jeszcze więcej za Nissana Leafa, czy nawet blisko 80 tysięcy za Skodę Citygo. To ceny w zestawieniu z wariantami spalinowymi i innymi samochodami za podobne pieniądze wręcz absurdalne. Zresztą podobnie jest z nowymi Smartami EQ, który w wariancie fortwo kosztuje blisko 97 tysięcy PLN, wersja cabrio to koszt ponad 110 tysięcy PLN, a forfour kosztuje 98 tysięcy PLN. Drogo jak na miejskie wozidełka, stylowe, ale wciąż wozidełka, które będą tym drugim samochodem w rodzinie.

Sytuacja znacznie poprawia się, gdy zastosujemy rządowe dopłaty do aut elektrycznych. Nabór dla osób indywidualnych rusza jeszcze w grudniu, a pojazdy można brać również na kredyt. Wtedy Smart EQ fortwo kosztuje już niecałe 68 tysięcy PLN, cabrio 77,5 tysiąca PLN, a forfoor niecałe 69 tysięcy PLN. Zwłaszcza model forfour jest ciekawy, po tym jak jego brat bliźniak Twingo odszedł z naszego rynku. To naprawdę rozsądny gabarytowo pojazd do miasta, do zawiezienia dzieci do szkoły, zrobienia standardowych zakupów etc. Takie jest w końcu założenie miejskiego samochodu. Zasięg do 159 km też jest tu jak najbardziej akceptowalny. Taniej nabędziemy wspomnianą Skodę Citygo.

Jeśli połączymy ceny samochodów elektrycznych po dopłatach z instalacją fotowoltaiczną w domu oraz benefitami płynącymi z jazdy elektrykiem w mieście (darmowe miejsca parkingowe, darmowe ładowarki, jazda po buspasach) to rzeczywiście całość nabiera sensu, także pod względem ekonomicznym. Przy czym wciąż nieco absurdalne jest to, że wszyscy musimy składać się na wspomniane dopłaty. Wciąż bez interwencji państwa samochody elektryczne nie są w stanie stać się alternatywą dla samochodów z tradycyjnymi napędami.

Paweł Okopień

Pasjonat nowinek ułatwiających codzienne życie, obserwator szybko zmieniającego się rynku tech, nurek, maniak wysokiej rozdzielczości i telewizorów.

paweloko
Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 10

Na zakup pojazdów paliwowych też składamy się wszyscy – tylko nie gotówką bezpośrednio a pośrednio.

Gorsza jakość powietrza, zwiększone ryzyko zachorowań itp to też istotny koszt, który nie jest brany pod uwagę przy wycenianiu aut spalinowych.
Dodatkowo płacimy obniżoną jakością życia w hałasie, które generują spalinówki.

Pytanie czy lepiej to rozwiązać dając dopłaty do elektryków (moim zdaniem niech będą większe) czy zwiększyć podatek na pojazdy spalinowe i paliwo dodają podatek zdrowotny.
Moim zdaniem pierwsza opcja jest lepsza (lub obie równolegle). Lepiej zapobiegać niż leczyć.

https://www.independent.co.uk/environment/cars-air-pollution-cost-nhs-vans-vehicles-health-bills-lung-disease-a8384806.html

Tylko powiedzmy to wprost – nie licząc hałasu to nowe samochody spalinowe – OK emitują więcej niż elektryki – ale są to już i tak dużoooo lepsze wyniki niż przed na przykład 10 laty. I problemem nie są nowe auta, tylko stare “kopciuchy” sprowadzone zazwyczaj z zagranicy z pół ceny i po przeróbkach. To z tym trzeba walczyć :)

Dodatkowo spalinowce sponsorują nam wiele rzeczy. Między innymi służbę zdrowia. Gdyby nagle ich zabrakło, państwo by zbankrutowało.

A co z akumulatorami ? Jak je składować, kiedy nie są już sprawne ?

Źródła zasilania powinny też być eko by taki samochód był eko. A nawet Niemcy otwierają elektrownie węglowe….

Pez przesady, kopcą i hałasują to auta z lat 90, których już naprawdę nie zostało za wiele. Taki golf IV z euro 4 ma bardzo dobre parametry.

Na zakup pojazdów paliwowych też składamy się wszyscy – tylko nie gotówką bezpośrednio a pośrednio.

Gorsza jakość powietrza, zwiększone ryzyko zachorowań itp to też istotny koszt, który nie jest brany pod uwagę przy wycenianiu aut spalinowych.
Dodatkowo płacimy obniżoną jakością życia w hałasie, które generują spalinówki.

Pytanie czy lepiej to rozwiązać dając dopłaty do elektryków (moim zdaniem niech będą większe) czy zwiększyć podatek na pojazdy spalinowe i paliwo dodają podatek zdrowotny.
Moim zdaniem pierwsza opcja jest lepsza (lub obie równolegle). Lepiej zapobiegać niż leczyć.

https://www.independent.co.uk/environment/cars-air-pollution-cost-nhs-vans-vehicles-health-bills-lung-disease-a8384806.html

Tylko powiedzmy to wprost – nie licząc hałasu to nowe samochody spalinowe – OK emitują więcej niż elektryki – ale są to już i tak dużoooo lepsze wyniki niż przed na przykład 10 laty. I problemem nie są nowe auta, tylko stare “kopciuchy” sprowadzone zazwyczaj z zagranicy z pół ceny i po przeróbkach. To z tym trzeba walczyć :)

Dodatkowo spalinowce sponsorują nam wiele rzeczy. Między innymi służbę zdrowia. Gdyby nagle ich zabrakło, państwo by zbankrutowało.

A co z akumulatorami ? Jak je składować, kiedy nie są już sprawne ?

Źródła zasilania powinny też być eko by taki samochód był eko. A nawet Niemcy otwierają elektrownie węglowe….

Pez przesady, kopcą i hałasują to auta z lat 90, których już naprawdę nie zostało za wiele. Taki golf IV z euro 4 ma bardzo dobre parametry.