Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu „Chcemy po prostu pomagać” – poznajcie historie iDoit

„Chcemy po prostu pomagać” – poznajcie historie iDoit

0
Dodane: 3 lata temu
fot. Daniel Korpai (Unsplash)

Też macie wrażenie, że idąc ulicami miast mijamy dziesiątki punktów GSM i serwisów maści wszelakiej? Dziś porozmawiałem z człowiekiem, który prowadzi miejsce wyróżniające się pod kilkoma względami w tym gąszczu.

Krzysztof Kołacz: Niecodziennie – przynajmniej dziś – wpada się na pomysł prowadzenia pogwarancyjnego serwisu Apple. Od czego zaczęła się Wasza historia?

Marcin Godlewski: Jako 19-letni chłopak wyjechałem do Wielkiej Brytanii i tam to się zaczęło. Tam coś zaskoczyło i zacząłem interesować się całą branżą GSM i elektroniką użytkową. Obiecałem sobie, że przekuję to na firmę. Przez kolejne lata zdobywałem doświadczenie już w Polsce, pracując w różnych serwisach (autoryzowanych i nieautoryzowanych). Testowałem na sobie chyba wszystkie marki telefonów, aż w moje ręce wpadł iPhone 5. Przepadłem na dobre i od tego momentu używam już tylko produktów Apple.

Po latach doświadczenie serwisowego i pokochania ekosystemu Apple postanowiłem iść tą drogą. Postanowiłem wprowadzić naprawy od ręki, oraz pełną transparentność tak, aby klient wiedział od A do Z, co robimy z jego sprzętem. Klienci w naszym serwisie mają okazje obejrzeć cały proces wymiany szybki w iPhone czy baterii – to unikatowe. Mogą dowiedzieć się, gdzie znajduje każdy komponent. Oczywiście wszystko to odbywa się przy zachowaniu wszelkich środków ostrożności i procedur serwisowania sprzętów Apple.

K.K.: Jakim klientem jest klient polski – pytam oczywiście w kontekście używania produktów Apple?

M.G.: Z perspektywy mojego doświadczenia w pracy z klientami najróżniejszych marek, mogę powiedzieć wprost: klient Apple jest wymagającym klientem, ale także bardziej rozumie swoje oczekiwania. Jakoś łatwiej jest porozmawiać z użytkownikami nadgryzionych sprzętów. Nie szukają oni dziury w całym. Chcą mieć wykonaną usługę na najwyższym poziomie i wiedzą, za co płacą.

K.K.: Kto najczęściej i z jakimi usterkami odwiedza Wasze warszawskie miejsce?

M.G.: Nasz serwis w Warszawie zdecydowanie najczęściej naprawia zbite szybki w iPhone’ach. Drugie miejsce zajmuje wymiana zużytej baterii.

Idzie zima, zbitych szybek nam przybywa

K.K.: Jak to jest z tymi iPhone’ami – upadają nam na potęgę, czy raczej jako polscy klienci Apple, nosimy szybki ochronne?

M.G.: Telefony latają i to dość często. Nawet patrząc na siebie – mojego iPhone’a 5S stłukłem 9 razy… Do każdej naprawy dodajemy szkło ochronne gratis. To znacząco zmniejsza ryzyko powtórki z niezbyt przyjemnej, rozrywki.

K.K.: Najdziwniejsza usterka, z jaką do Was ktoś przybył, to…?

M.G.: To nie usterka, ale znalezisko. Klient po imprezie w piątek, zawitał do nas w sobotę z samego rana. Prosił szybko o ratunek, ponieważ telefon przestał mu działać, a ku naszemu zdziwieniu pędził właśnie do pracy. iPhone był lekko otwarty po upadku z dużej wysokości. Dobra działamy! Śrubokręt poszedł w ruch, a tam: kluczyk do szatni w klubie. Do tej pory nie mam pojęcia, jak tam trafił.

K.K.: Największe wyzwanie, z którym mierzył się i któremu podołał Wasz zespół, to …?

M.G.: Takie wyzwania to na pewno zalane sprzęty, jedno z ostatnich to iPhone X, który trafił do jeziora na głębokość 8 metrów. Najważniejsze są zdecydowanie dane i przynoszą nam najwiecej radości. Niekiedy są to smutne sytuacje, gdy na uszkodzonym urządzeniu znajdują się zdjęcia naszych bliskich, którzy już odeszli, a klient nie włączył iCloud Photo Library.

K.K.: Często mylą Was z Apple? Jak na to reagujecie?

M.G.: Codziennie mamy zapytanie czy dodzwoniłem się do Apple, czyli do serwisu autoryzowanego lub infolinii Apple. Wysłuchujemy problemu, podpowiadamy, do którego serwisu udać się w ramach gwarancji. Czasami tłumaczymy, jak poradzić z problem (np. software’owym). Dzięki takiemu podejściu zdobywamy przychylne opinie, a wszystko to dlatego, że chcemy po prostu pomagać innym!

Podatek od smartfonów za rogiem?

K.K.: Jak podsumujecie rok pandemiczny? Co było największym wyzwaniem?

M.G.: Napewno nie lubimy pracować oddzieleni pleksi. Zabiera nam to trochę swobodę komunikacji i budowania bliższej relacji z klientem. My traktujemy klientów, jak naszych przyjaciół i tak chcemy, żeby się u nas czuli.

K.K.: Jakie plany na 2021?

M.G.: Jeśli uporami się z pandemią, to chcemy otworzyć drugi punkt w Warszawie, a następnie w Krakowie i Poznaniu.
Trzymamy kciuki za chłopaków i życzymy powodzenia w 2021!

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .