Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Jak YouTube (Google) na iOS niby nas nie śledzi, ale jednak śledzi więcej niż sobie wyobrażamy

Jak YouTube (Google) na iOS niby nas nie śledzi, ale jednak śledzi więcej niż sobie wyobrażamy

0
Dodane: 3 lata temu

Apple od niedawna prowadziło tzw. privacy labels, czyli sekcję o prywatności pod każdą aplikacją w App Store, które określają jakie informacje deweloper o nas zbiera i co z nimi robi. Niestety, system ten oparty jest na zaufaniu – deweloper jest zobowiązany do podania tych informacji, ale nikt w Cupertino ich nie weryfikuje. Teoretycznie można zgłosić, że dany deweloper kłamie i wtedy Apple może się tematem zainteresować, aby przy liczbie aplikacji w App Store, nikt przecież tego nie ogarnie w całości.

YouTube [App Store] to ciekawy przypadek. Jak widzicie, wykorzystują tylko nasze informacje kontaktowe (mamy tam w końcu konto) oraz „identyfikatory”. Łączą z nami więcej informacji, ale nie ma tego za wiele…

Na pierwszy rzut oka.

Dopiero po wejściu w detale, widzimy pełny obraz. Ale nadal śledzą nas jedynie po fizycznym adresie, adresie email, numerze telefonu, User ID oraz Device ID. Reszta danych jest tylko z nami powiązana? Tak, jest powiązana. Powiązana z identyfikatorami. Oznacza to, że wszystkie dane, które są z nami powiązane, są również wysyłane z urządzeń do Google’a i za pomocą tych danych jesteśmy śledzeni. A lista, jeśli nie zwróciliście uwagi, jest równie pokaźna, jak Facebooka.

Ten krok Google, wprowadzający użytkowników w błąd, musi być celowym zabiegiem, bo nie wyobrażam sobie innej sytuacji, biorąc pod uwagę z czego firma żyje oraz jej historyczne zachowania. Co więcej, update aplikacji, który wymagał podania tych danych, zrobiono w piątek wieczorem, kiedy mniej osób śledzi takie poczynania. To się okazało sukcesem, bo nigdzie w mediach o tym nie pisano.

Apple na pewno nie jest z tego faktu zadowolone, ani z tego, że ktoś w ekipie App Store Review przepuścił ten update. Może oczywiście usunąć YouTube’a z App Store, ale to wywołałby ogromny problem dla wszystkich stron, w tym szczególnie userów. Prawdopodobnie w Apple zastanawiają się, co z tym faktem zrobić i spodziewam się, że odezwą się do Google’a wkrótce, jeśli jeszcze tego nie zrobili. Alternatywnie mogą po prostu milczeć i pozwalać Google’owi kłamać.

Z ciekawości jeszcze zerknąłem, jak wygląda to w przypadka Facebooka i okazuje się, że zastosowali oni dokładnie ten sam zabieg, a Apple publicznie ich o to nie ściga. Liczyłem na więcej, Apple.

Privacy Labels to fajna funkcja, ale w mediach pojawiło się już sporo raportów na temat mniej znanych aplikacji (niż powyższe), które jawnie kłamią, licząc na to, że nikt ich nie sprawdzi.

Pamiętajcie więc, że nawet jeśli zobaczycie taki napis, jak powyższy, to nie oznacza to jeszcze, że jest to prawdą. O ile w przypadku dużych graczy można spodziewać się, że nie będą ryzykowali kłamstwem, a jedynie mistyfikacją, o tyle w przypadku innych pozycji, szczególnie od bardziej szemranych deweloperów, którzy dodatkowo robią przekręty z subskrypcjami (z czym Apple też powoli zaczęło walczyć, ale jeszcze ciut za wolno), to nic się nie zmienia – nadal nie można im ufać.

Privacy Labels, w obecnej formie, niewiele zmieniają. Liczę, że wprowadzą jakąś formę weryfikacji, chociaż to niewyobrażalnie duże przedsięwzięcie.

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .