Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Co Ci w tym Clubhouse nie pasuje?

Co Ci w tym Clubhouse nie pasuje?

1
Dodane: 3 lata temu

Zapytał mnie znajomy po tym, jak przestałem pojawiać się w pokojach. „Żyjesz w bańce”, usłyszałem od kogoś innego, a wierzcie mi lub nie, sam bardzo optymistycznie podszedłem do sprawy. Choć cały temat pojawienia się nowej platformy społecznościowej wybuchł w sekundę. Miałem wrażenie, że za kilka minut przejedzie ulicą wielki samochód, podobny do samochodowej lodziarni z dzieciństwa, z którego głośników umieszczonych na dachu ktoś krzyknie: „Wejdź do pokoju! Byle jakiego, bo tutaj dowiesz się tego i owego!”.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 3/2021


Kawiarnia

Jestem ogromnym fanem głosu. To nie tylko jeden z głównych powodów, dla których nagrywam podcast, ale przede wszystkim sposób radzenia sobie ze światem. Historii opowiedzianych przez kogoś, kogo spotykam lub wpuszczam do swoich uszu, mogę słuchać godzinami z zaciekawieniem lub odbić się mocno po kwadransie. W przypadku spotkania online sprawa jest zawsze jakoś bezpieczniejsza, bo rzadko zdarza mi się spotykać z kimś, kogo choć trochę nie miałem okazji wcześniej poznać. W przypadku słuchania czyjegoś głosu, czy to w formie podcastu, radia czy audiobooka, zawsze mogę przestać. Tak było od zawsze, a w przypadku podcastów mamy jeszcze opisy odcinków i rozdziały (u tych, którzy szanują czas swoich słuchaczy), zatem łatwo przed naciśnięciem „Play” złapać przynajmniej kontekst tego, co nasz czeka. Gdzie tu miejsce na spontaniczność i odkrywanie świata? Czy każdy zna podcasty?

Pewnie nie każdy i z pewnością żyję w pewnej bańce. Czy każdy ma w domu smart głośnik, HomePoda lub biega po mieście, słuchając podcastów? No nie i w świecie, w którym 1,5 miliarda osób jest wykluczonych cyfrowo, nie posiada dostępu do Sieci, bo nie posiada dostępu do komputera, byłoby bardzo niesprawiedliwe tak twierdzić. A mnie się zdarza w dyskusjach, że odbijam się od takich pytań, bo znowu – każdy z nas żyje w jakiejś bańce i bardzo trudno jest ważyć każde słowo. Tak samo trudno mi złapać kontekst każdej z wielu rozmów toczących się w kawiarni, gdy dopiero co do niej wchodzę. Oczywiście, nawiązuję do czasów sprzed pandemii. Lepiej to dziś zaznaczać.

Czy gdybyś miała magiczną zdolność, zabrania do swojego salonu tych wszystkich ludzi z kawiarni, ale w ciągu tej jednej sekundy, w której otwierasz drzwi i wchodzisz do niej – zrobiłabyś to? Gdyby ktoś złożył Ci rok temu tak brzmiącą propozycję: „Mateusz, wpadnij dzisiaj na takie forum głosowe w internecie, bo tam będą ludzie rozmawiali o czymś o 20:00.” – odpowiedziałbyś natychmiast: „Jasne, będę”? A może zapytałbyś: „Ale o czym będą rozmawiali?”, spodziewając się odpowiedzi? Takie pytania stawiałem sam, kiedy boom na Clubhouse trwał w najlepsze. Pytałem też siebie o, to kiedy mam znaleźć czas na to, aby zaangażować się w jakąś dyskusję. Zaraz potem szukając odpowiedzi na mogące stać przed poprzednim pytanie: „Po co?”.

Tłum biegł, dołączyłem, bo lubię biegać. Najlepiej z podcastami, bo jak nie mogę dokończyć jakiegoś odcinka, to zawsze dokończę w przy okazji następnego biegu. A może nie?

Utopijna asynchroniczność

Bo widzicie, tak wielu z nas często się to zdarza, do sprawy podszedłem emocjonalnie. Głos, ludzie, podobieństwo do podcastów, szansa na budowanie społeczności i w końcu najważniejsze – czyjś głos. W czasach, w których wielu ludzi żyje w domowym zamknięciu, a zdecydowanie większość z nas marzy o powrocie do kawiarnianego życia, spotkań z przyjaciółmi czy obiadami z rodziną na mieście – głos i jakakolwiek rozmowa dla wielu jest ukojeniem. Dla innych wręcz przeciwnie bowiem przyklejeni do zdecydowanie nieprzeznaczonego dla biur fotela spędzają dziewiątą godzinę pracy zdalnej, która z pracy, zmieniła się w pasmo telekonferencji z jedną, półgodzinną przerwą. Znam takie osoby i dla nich przejście do świata online nie było nagrodą. Było wyrokiem. Nie każdy pracodawca deklaruje, że model zdalnej pracy jest dla niego i jego pracowników zbawienny. Bardzo wiele firm w ogóle go nie wdrożyło lub wdrożyło całkowicie opacznie, zapominając o jego fundamencie, jakim jest asynchroniczność pracy. Zamiast tego instalując liczniki tego czy owego.

Świat, a więc i my, uczymy się cały czas tej nowej rzeczywistości i będziemy jeszcze to robili długo. Kiedy dołączając do biegnącego do losowych pokoi tłumu, wpadałem do kilkudziesięciu z nich, zrozumieliśmy jedno: Clubhouse w bardzo cwany sposób próbuje udawać medium asynchroniczne. Przynajmniej w obecnej formie, gdzie nie mamy możliwości odtworzenia zapisów rozmów w danych pokojach offline. Czyli wtedy, gdy sami zdecydujemy, że przeznaczamy na to nasz czas. Dlaczego to mi nie pasuje? Nie chodzi o Clubhouse, ale o najcenniejsze aktywów, jakie mamy – czas. Jeśli mam poświęcić kwadrans na dołączenie do jakiegoś pokoju, a potem wsłuchiwanie się w dyskusję (o ile trwa akurat dyskusja, a nie sprzedażowy monolog lub klepanie się po plecach dwóch kumpli z Sieci), a następnie stwierdzić, że może nie dla mnie i udać się do kolejnego, by powtórzyć cykl – to dziękuję.

Nikomu nie zabronię spędzania całych wieczorów i nocy na tej platformie. Nie rozumiem również, dlaczego twórca, który dostarcza dla mnie treści dostępne offline, nagle miałby zabiegać o moją uwagę o konkretnej w konkretnym dniu i o konkretnej godzinie, tylko dlatego, że Clubhouse umożliwia planowanie rozmów w pokojach. Dopóki to miejsce nie będzie w pełni asynchroniczne, argumentu brzmiącego następująco: „Przecież, jeśli nie spodoba Ci się dyskusja, to możesz wyjść z pokoju” – nie kupuję. To, jaka jest różnica? Przecież dopiero co pisałem, że radio mogę wyłączyć, a ono też nie zawsze umożliwia odtworzenie później konkretnych audycji.

Różnica jest taka, że od momentu naciśnięcia kafelka z nazwą danego pokoju, do momentu, w którym mam w salonie lub w głowie kilkadziesiąt osób mówiących o czymś (bez względu na merytorykę czy ich najlepsze nawet chęci) – mija raptem mniej niż sekunda. Dla mnie to i wielu osób, z którymi na ten temat rozmawiam, to za mało względem emocjonalnej bomby, która w tej jednej sekundzie ląduje dookoła mnie. Kluby mają to do siebie, że nie są dla każdego. Tak naprawdę może pozostać.

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 1