Krótki poradnik filmowego głodomora
Od ponad roku staramy się aktywnie utrzymywać subskrypcję tylko jednego serwisu VOD. Apple One sprawę mocno uprościło, ponieważ od momentu premiery Apple TV+ treści serwowane w ramach tej platformy nam odpowiadały, a więc zostawała tylko jedna płatność. Za to za wiele usług. Sprawę skomplikował natomiast Amazon Prime, którego za piątaka rocznie żal było nie wziąć. Tak czy owak, to nadal jedyne serwisy, które opłacamy.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 3/2022
Czasami bywa jednak tak, że w ramach ich ofert nie znajdziemy interesującego nas filmu. I co wtedy? Wówczas przypominam sobie o istnieniu iTunes.
Sklep z filmami
Tak dziś należy mówić o zakładce w aplikacji TV na dowolnym nadgryzionym urządzeniu. Cyfrowa wypożyczalnia filmów w ramach iTunes została ogłoszona przez Steve’a Jobsa podczas konferencji Macworld w 2008 roku. Przez ostatnie 14 lat katalog tylko się rozrastał, a dziś jest to największe tego typu miejsce w sieci.
Ceny za wypożyczenie zaczynają się od 5,99 zł, a kończą na 14,99 zł. To obecnie dokładnie połowa ceny dwóch biletów do kina w Krakowie. Film możemy od momentu jego uruchomienia obejrzeć przez 48 godz. Wystarczająco.
Pandemia przyspieszyła też pojawianie się w ramach sklepu kinowych nowości. Często są dostępne od razu do wypożyczenia za górne 14,99 zł albo możemy je kupić na zawsze. Tutaj ceny bywają różne, ale średnia to gdzieś 40–50 zł za film.
Nie ukrywam, że bardzo często korzystamy z wypożyczalni w ramach aplikacji TV. W kinie (Wybacz, Jaśku) nie byliśmy już ponad 2,5 roku i biorąc pod uwagę wyposażenie salonu, nie wybieramy się tam ponownie.
Jest coś niesamowitego w tej usłudze, która po tych 14 latach nadal działa dokładnie tak samo prosto. Choć nie jest to już jeden klik (obecnie należy potwierdzić płatność na iPhonie lub innym urządzeniu), to jednak cała operacja zajmuje maksymalnie 2 sekundy. Siłą filmowej wypożyczalni Apple jest jednak jeszcze coś…
Rekomendacje
Być może chodzi tu o staż na rynku i nasycenie odpowiednich algorytmów danymi. Być może o coś innego. Z pewnością jednak system rekomendacji katalogu filmowego Apple jest absolutnie niedoścignionym wzorem.
Oglądaliście jakiś film, który przypadł Wam do gustu? Wejdźcie ponownie na jego kartę w ramach wypożyczalni i przewińcie ekran na sam dół. Tam znajdziecie sekcję z podobnymi produkcjami.
Przeglądajcie je do woli. Potem zejdźcie głębiej, czyli wyświetlcie sekcję z podobnymi do rekomendowanych wcześniej produkcji. Aż znajdziecie kolejną perełkę. Zazwyczaj dzieje się to po jakichś pięciu minutach.
Dla porównania, na dowolnej platformie VOD, jeśli nie wiem, czego szukam, to choćbym znalazł coś, co mi się podobało i skorzystał z podobnego (w teorii) mechanizmu – po 30 minutach nadal nic nie znajdę.
Dodatkowym atutem jest integracja z najpopularniejszymi serwisami z ocenami (przynajmniej w ramach tvOS), czyli IMDB oraz Rotten Tomatoes, dzięki czemu w przypadku większości przeglądanych produkcji możemy zasugerować się oceną innych. Choć szczerze – nie polecam ufać temu w 100%.
I na sam koniec najważniejsze – jakość. Zarówno Apple TV+, jak i katalog wypożyczalni serwują treści w takiej jakości (audio i wideo), że w 95% nie mam żadnych zastrzeżeń.
Macie ochotę na film? Wiecie, co robić.