W wyborze sprzętu najważniejsza jest frajda z używania – dlatego przesiadam się na ostatniego „Miniasa”!
W tym numerze iMagazine na pewno będzie sporo informacji o nowych iPhone’ach 14 Pro. Do tej pory co roku zmieniałem iPhone’y na coraz nowsze, ale w tym roku robię wyjątek! Otóż właśnie przesiadłem się z zeszłorocznego iPhone’a 13 Pro na… zeszłorocznego iPhone’a 13 Mini. Dlaczego? Bo używając „Miniasa”, mam po prostu dużo większą frajdę, niż korzystając z większych modeli. Na tyle dużą, że świadomie wybrałem nie to, co najnowsze, ale to, co najfajniejsze. Jeśli chcesz się dowiedzieć, jak do tego doszło i dlaczego chcę Cię namówić do zastanowienia się nad istotą frajdy w Twoim życiu prywatnym i zawodowym, czytaj dalej!
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 10/2022
Jak „Minias” wrócił do moich rąk po roku!
W wydaniu iMagazine z listopada 2020 pisałem już o tym, jak z iPhone’a 11 Pro przesiadłem się na iPhone’a 12 Mini. Wtedy cieszyłem się, że moje małe dłonie mają wreszcie telefon, którego będę mógł używać… jedną ręką. Mini był świetny – mały, poręczny, do tego naprawdę szybki i wygodny w obsłudze. I tak lekki, że czasami nie byłem pewien, czy mam go w kieszeni!
Jednak po roku z iPhone’em Mini zdecydowałem się na iPhone’a 13 Pro, ponieważ bardzo chciałem wypróbować nowy ekran 120 Hz ProMotion oraz wrócić do lepszego aparatu z zoomem ×3. Poświęciłem poręczność dla nowych i lepszych funkcji. Jednak przez cały rok pracy na iPhonie Pro nie mogłem się do jego rozmiaru i wagi przekonać. Był dla mnie za ciężki i za duży.
Kiedy w lipcu tego roku po raz kolejny odwiedziłem sklep ze sprzętem Apple i wziąłem iPhone’a 13 Mini do ręki, znowu zacząłem za nim tęsknić. Ten rozmiar, ta lekkość, ta frajda z trzymania go w ręce… I miałem dobrą wymówkę: testowanie iOS 16. Dzięki temu mój główny numer miałem na iPhonie 13 Pro z iOS 15, a drugi – na iPhonie 13 Mini z iOS 16. Miałem idealną okazję, aby te dwa telefony dokładnie porównać.
Werdykt był jednoznaczny. Kiedy wychodziłem z domu i miałem wziąć tylko jeden telefon, zawsze wolałem chwycić ten mniejszy. Za każdym razem, gdy potrzebowałem coś sprawdzić na „Miniasie” i trzymałem go w ręce, pojawiał mi się „banan” na twarzy. I zdumienie, że ten malutki i lekki telefon potrafi praktycznie to samo, co ten ciężki Pro. Jak to w ogóle jest możliwe?
Ostatni Mini od Apple!
Już w wakacje słyszałem plotki, że nowa linia iPhone’ów 14 nie będzie miała wersji Mini. Chyba słusznie, bo ludzie z jakiegoś powodu wolą mieć ogromne telefony. Stąd zwrot w zupełnie przeciwnym kierunku – iPhone’a 14 Plus.
Wiedząc, że nowego Mini nie będzie, oglądałem nowy Apple Event, nie mając pojęcia, czy będę koniecznie chciał najnowsze funkcje, czy jednak przerzucę się na „Miniasa”?
Czego mi w nim brakuje?
Myślę, że pozycjonowanie iPhone’a Mini jako tańszego iPhone’a było błędem ze strony Apple. Dlatego że Mini jest specyficznym telefonem dla jeszcze bardziej specyficznego klienta!
Ja tak naprawdę bym chciał iPhone’a 14 Pro Mini. Chciałbym ekran 120 Hz Always-On. Chciałbym Dynamic Island. I chciałbym lepsze aparaty. I to wszystko w małym opakowaniu. I byłbym gotowy za to zapłacić. Ale pewnie się nie da tego wszystkiego upchać w tak małym urządzeniu, które do tego trzymałoby jeszcze cały dzień na baterii. Dlatego został iPhone Mini.
Z nowości od Apple najbardziej jestem ciekawy tej „wyspy”, bo jestem pod niesamowitym wrażeniem połączenia hardware’u z sotware’em. To jest szach mat w wykonaniu Apple, żeby z wycięcia na kamery i czujników zrobić wartość dodaną. Niesamowite! Pozostałe rzeczy mają dla mnie dużo mniejsze znaczenie. Ekran 60 Hz jest OK, aparaty i tak są świetne. Po prostu uznałem, że inne rzeczy w iPhonie 13 Mini są w zupełności wystarczające.
A frajda z używania „Miniasa” znacznie je rekompensuje!
Dlaczego frajda jest dla mnie istotnym czynnikiem?
Ponieważ frajda czyni mnie bardziej produktywnym.
Kiedy coś sprawia mi frajdę, chce mi się to robić. Chce mi się pracować. Chce mi się działać. Frajda mnie motywuje! Takie samo uczucie frajdy miałem, kiedy pierwszy raz kupiłem MacBooka Air po latach używania plastikowego i brzydkiego ThinkPada.
Z taką samą frajdą przesiadłem się na iPada i teraz piszę te słowa, używając Magic Keyboard podłączonej do iPada Pro 13″. Wiele osób myśli, że ja pracuję na iPadzie na siłę i chcę komuś coś udowodnić. Że ja nie widzę tych ograniczeń iPada względem nieograniczonych możliwości Maca.
Jest dokładnie odwrotnie. Zdaję sobie sprawę w tych ograniczeń i przyjmuję je z dobrodziejstwem inwentarza, bo praca na iPadzie sprawia mi taką radość i tak bardzo mnie motywuje, że kompensuje niektóre niedociągnięcia iPadOS.
Frajda jest nieoceniona w codziennej pracy.
Tak samo podchodzę do mojego przejścia na iPhone’a 13 Mini. Fakt, nie ma pewnych funkcji, nie ma najlepszego aparatu na rynku, ale trzymanie go w ręku i praca na nim sprawia mi frajdę. To jest sprzęt, którego używam wiele godzin dziennie i aż nie mogę uwierzyć, jaką różnicę robi mi fakt, że jest lżejszy i poręczniejszy niż iPhone z linii Pro.
Frajda, a nie tylko funkcje!
Jako fani technologii podziwiamy nowe funkcje. Fascynują nas nowe gadżety, niesamowite odkrycia i ulepszenia. Często aż za bardzo. Zapominamy, że te iPhone’y to tak naprawdę nasze narzędzia do codziennej pracy. To sprzęty, z którymi wchodzimy w interakcję kilkadziesiąt lub kilkaset razy dziennie. Dlatego nie tylko ważne są ich funkcje i możliwości, ale przede wszystkim to, jakie wzbudzają w nas odczucia.
Ten mały iPhone przypomniał mi, dlaczego kiedyś wybrałem pracę na MacBooku Air, a potem przesiadłem się na iPada. Uzmysłowił mi, że ten „banan” na twarzy pojawiający się, kiedy trzymam iPhone’a Mini, jest wart odpuszczenia pewnych nowych funkcji i pogoni za najnowszym i najlepszym.
P.S. Jak bardzo stawiasz na frajdę w codziennej pracy?
Na koniec tego felietonu przyszła mi do głowy myśl, że jako przedsiębiorca i założyciel Nozbe muszę nauczyć się sprzedawać tę ideę frajdy naszym użytkownikom. Często w komunikacji skupiamy się na funkcjach i możliwościach Nozbe, a nie pokazujemy, jaką frajdę może sprawiać praca na zadaniach, która prowadzi do znacznie mniejszej liczby niepotrzebnych spotkań i zredukowania liczby maili przychodzących. Jakie to fajne uczucie, kiedy sprawy są ogarnięte, dogadane, a stresu nie ma praktycznie wcale. Zadanie domowe dla mnie: muszę nauczyć się pokazywać, jak Nozbe może make people feel, czyli jakie przyjemnie odczucia może wywoływać. Jaką daje frajdę mnie i jaką może dawać innym.
Czymkolwiek się zajmujesz, zastanów się, ile frajdy i jakie uczucia wywołują w Tobie sprzęty i oprogramowanie, z których korzystasz.
Postaw na frajdę!