Kiedyś było lepiej
Nie wiem, czy tak było naprawdę, ale wiem jedno. Co jakiś czas wyrasta w mojej głowie myśl, że jednak polska muzyka miała do zaoferowania dużo, ale kluczowe tu jest zrozumienie, że miała, a nie ma. Niestety.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 12/2022
Jeszcze miesiąc temu wsłuchiwałem się w najnowsze dźwięki spod pióra Dawida Podsiadło – niby nic specjalnego, ale, cytując klasyka, „nóżka sama chodzi” – w kontekście komercyjnym na pewno nie można mu odebrać sukcesu. To naprawdę fajne kompozycje, które po prostu wchodzą do głowy. Można by powiedzieć, że nie ma w tym nic dziwnego, problem nie istnieje, a ja wydziwiam. Co przeszkadza mi w polskiej muzyce dwudziestego pierwszego wieku?
Czasem trzeba mieć ten „dar od Boga”, dzięki któremu jesteśmy w stanie stworzyć coś wyjątkowego (…)
Sam nie wiem – do momentu, gdy sobie przypomnę uczucie, które towarzyszy mi każdorazowo odsłuchowi tego typu kompozycji. Są to po prostu rzeczy średnie, które nie wnoszą absolutnie nic. Czemu tak myślę? Przesłuchałem superciekawy wywiad z Krystyną Prońko i to właśnie ona mi przypomniała, że w muzyce i sztuce liczy się też coś takiego jak talent.
Czasem nawet Talent przez wielkie T. Tak, talent też ma znaczenie, nie tylko dobry producent, budżet na marketing, budżet na świetne show. Czasem trzeba mieć ten „dar od Boga”, dzięki któremu jesteśmy w stanie stworzyć coś wyjątkowego, coś, co popchnie świat do przodu, pokaże ludziom, że można myśleć inaczej, a nie tylko tak, jak myśleli do tej pory.
W pewnym momencie padło pytanie (ciągle mówię o rzeczonym wywiadzie) – czy Dawid Podsiadło ma głos? Odpowiedź była jasna i prosta: ma słabe warunki. Pomyślałem sobie wtedy – faktycznie, przecież ja też to czuję. Czuję, że Dawid ma osobowość, ma marketing, ma nawet niezłe nagrania, ale niczego w tym nie ma. No, może część tekstów się broni. Ale czy to jest top of the top polskiej muzyki?
Liczyła się tylko chwila i gigantyczna wyobraźnia zbudowana na wielkich talentach.
Zdecydowanie nie. Żeby zrozumieć różnice – puśćcie utwór „POST” oraz „Psalm stojących w kolejce”. Zrozumiecie, a jeśli nie, to pomyślcie o jednym. „Post” to majstersztyk produkcji muzycznej, versus zespół, który w latach 70.–80. nagrywał w Polsce w ubogich warunkach, nie było tu mowy o milionie powtórek, klejeniu ścieżek, wielkim masteringu itd.
Liczyła się tylko chwila i gigantyczna wyobraźnia zbudowana na wielkich talentach. Do tego świetny tekst, który nawet we mnie w 2022 wytwarza ciary wzruszenia. Tego nam trzeba, na to nas stać. Odważmy się i nie twórzmy rzeczy, które są nijakie i zachowawcze.
Myślę, że mamy wiele do zaoferowania, tylko wciąż boimy się pokazać nasz olbrzymi potencjał.
Kto wie, może 2023 r. coś zmieni. Oby.