Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Wiele internetów

Wiele internetów

0
Dodane: 2 lata temu

Za nami grudzień. Dla mnie szczególny pod wieloma względami, ale o tym napiszę Wam więcej w styczniu. Dziś o jednym z tych powodów. O internecie, który w każdym zakątku naszej planety jest czymś zupełnie innym. Ba, w każdym kraju jest wykorzystywany inaczej. W każdym mieście i w końcu – w każdej głowie.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 12/2022


Moją uwagę przykuł jakiś czas temu pewien artykuł na Medium. Jego autor, Ed Zitron, ukuł sobie pojęcie „kilku internetów”. W istocie lepiej bym tego nie ujął, ale po kolei. Dawno zdałem sobie sprawę z tego, że istnieje internet niezależny od mojego. Jeden z wielu, który wydaje się działać całkowicie niezależnie od każdego innego. Od mojego czy Twojego. Co ja za brednie wypisuję? Zastanów się, proszę.

Ilość informacji, która każdego dnia przelewa się przez sieć, jest już tak duża, że dawno temu zaczęła tworzyć coś w rodzaju podsieci, które trafiają do każdego – inaczej. Inaczej serwują je konkretne media społecznościowe, bazujące na innych nawykach, które obserwują inne osoby 24 h/dobę, bo i odbiorca nie jest mną. Ani Tobą. Dlatego nie dziwi mnie fakt, że coraz częściej, gdy rozmawiam ze znajomymi (także tymi z mojej sieci), słyszę: „Nie wiem, o czym mówisz. Jak to wszędzie? Ja na to nie trafiłem”.

W okresie mikołajek czy świąt możemy mieć tym bardziej wrażenie, że w sieci wszyscy trafiamy na to samo. Iluzja magii świąt, która dla każdego jest rzekomo taka sama, dawno temu została obalona, ale dokładnie to dzieje się teraz z siecią. Kiedyś częściami internetu, za którymi tęskniliśmy, wracając ze szkoły czy uczelni, były niszowe fora czy kanały IRC. Teraz wchodzimy w trzecie pokolenie, które urodziło się z pełnym, nieskrępowanym dostępem do internetu. Naturalnie osób w sieci, osób online, jest coraz więcej. Każdy „swoim internetowym” domem nazwie coś zupełnie innego. Dla mnie to Twitter, o czym pisałem w jednym z listopadowych wydań newslettera „The Menu Bar”. Ten Jego internet będzie czymś zupełnie innym niż Jej czy Twój.

Pierwsza ankieta Netcraft z sierpnia 1995 r. wykazała 18 957 stron w sieci. 16 lat temu internet miał 100 milionów stron. Blogi i witryny internetowe małych firm spowodowały gwałtowny wzrost tej liczby w 2006 r. przy równoczesnym ogromnym wzroście bezpłatnych usług blogowania od Google czy Microsoft. Wtedy nie mogliśmy uwierzyć w te 100 milionów. A dziś? W momencie pisania tego wydania to już prawie 2 miliardy. Dokładnie 1 996 851 900 stron. Każda z nich ma potężną, społeczną siłę rażenia. Pamiętajmy o tym.

Ta entropia jest zachwycająca. Wystarczy, że jedna persona podejmie jakąś decyzję (patrz na przykład Twittera) i nagle czujemy, że coś tracimy, jeśli po prostu zdecydujemy się żyć dalej. Nie chcę wszystkiego wiedzieć. Za wszystkim nadążać. Być świadomy każdej subkultury czy szukać idealnego, wirtualnego miejsca dla wszystkich. Pozbawionej wad społeczności, którą ktoś od początku tak właśnie zaprojektował.

W jednym z tekstów dotyczących majsterkowania przeczytałem ostatnio piękne zdanie. Idealnie pasujące jako puenta dyskusji o końcu internetu, jaki znamy z dawnych lat:

We started off upgrading a machine — and wound up upgrading ourselves.

Nowy internet może być dla mnie miejscem niezrozumiałym. Nie wiem, czy potrzebuję aktualizacji mojego – człowieczego – systemu, aby go rozumieć. Mam swoją sieć. Jest mi w niej dobrze.

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .