Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Rolls-Royce Ghost Black Badge

Rolls-Royce Ghost Black Badge

0
Dodane: 1 rok temu

Ghost w wersji Black Badge wprowadza kilka zmian w modelu, które adresuje potrzeby pewnej klienteli. Te widoczne to oczywiście czarny „grill” oraz czarny Spirit of Ecstasy, wystający z tego z pierwszego – oba chromowane w tym kolorze. Resztę znajdziemy w środku oraz pod maską.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 9/2022


Black Badge

Zmodyfikowano V12 pod maską Ghosta i teraz, zamiast dostarczać „wystarczającej” mocy (571 KM), dostarcza „więcej niż wystarczającej” mocy, czyli okrągłe 600 KM, co pozwala mu przyspieszyć do 100 km/h w 4,2 s. Sprawdzałem i stwierdziłem dwie rzeczy. Po pierwsze, takie przyspieszenie jest całkowicie nienaturalne w takim samochodzie, a po drugie, czy ktoś kiedykolwiek widział pałac przyspieszający do setki w takim czasie?! Vmax jest nadal ograniczony do 250 km/h.

Wnętrze Black Badge’a również przeszło kilka zmian i jest bardziej nowoczesne. Możliwości konfiguracji są oczywiście ogromne i indywidualne dla każdego klienta, ale na testowym egzemplarzu widać jedną z nieskończonych konfiguracji – wesoły cyan, który ożywia czarne wnętrze, obok wstawek z niewiarygodnie złożonego wzoru carbonu. Kontynuację tej barwy znajdziemy też na zewnątrz, w „coach stripes”, czyli tych paskach na boku karoserii, które prowadzone są od maski po bagażnik czy w lakierowaniu zacisków hamulców. Nie zabrakło jednak tego, czego spodziewamy się we wnętrzu Rollsa – karafki i szklanek, kieliszków i lodówki na butelkę szampana, gwieździstego nieba na podsufitce i wielu innych detali.

Magic Carpet Ride, czyli zawieszenie, nadal jest skonfigurowane na maksymalny komfort i muszę ponownie podkreślić, że nawet w wersji Black Badge, zapewnia niewiarygodne poziomy komfortu, jednocześnie pozwalając kierowcy wyczuć to, co dzieje się z samochodem. Jest też możliwość zmiany konfiguracji pracy skrzyni biegów, za pomocą przycisku „Low” na dźwigni zmiany biegów obok kierownicy, co jest odpowiednikiem „Sport” w innych markach. W dobrym wyczuciu drogi i poprawieniu komfortu zapewne pomagają też carbonowe felgi, które obniżają masę nieresorowaną.

Tego trzeba doświadczyć

Muszę oddać hołd projektantowi Ghosta, bo to, co z tym samochodem zrobił, jest naprawdę niewiarygodne. Jak patrzymy na Ghosta na zdjęciach, to jest to wyjątkowo proporcjonalne auto, które wygląda jak duża limuzyna typu klasa S Mercedesa, A8 od Audi czy 7-ka od BMW. Nic bardziej mylnego. Maska przebiega na niemal tym samym poziomie, co maska Alfy Romeo Stelvio i ciut wyżej niż Porsche Macana. To wszystko przelicza się na naprawdę zaskakująco wysoką pozycję za kierownicą, bliźniaczą z wieloma SUV-ami. Różnica jednak jest taka, że kompletnie tego nie czujemy, dopóki nie staniemy obok innego auta. Sprawa ma się analogicznie w przypadku wyglądu auta – to 5,5-metrowy monolit, który z odległości sprawia wrażenie normalnej limuzyny.

W temacie zawieszenia i technologii Ghosta napisałem już wiele słów. Od Magic Carpet Ride, przez system „Flagbearer”, aż po modyfikacje w nadwoziu, aby wnętrze było wyciszone dokładnie tak, jak być powinno. Edycja Black Badge jedynie dodaje do całości, nie ujmując zauważalnie na komforcie. Dynamika jest na pewno większa, ale mnie zdecydowanie bardziej przypadł do gustu sam design, z czarnym chromowanym „grillem” i Spirt of Ecstasy, stojącymi w sprzeczności z elegancją lustrzanego chromu.

Rodzina samochodów Black Badge została oficjalnie powołana do życia w 2016, ale historia tych samochodów sięga lat 60., gdzie jednym z kilku przykładów jest Phantom V należący do Johna Lennona. Ten egzemplarz miał wszystko czarne: od kołpaków po klamki. To był też jeden z pierwszych samochodów w Wielkiej Brytanii wyposażony w przyciemniane szyby. Dzisiaj można też oczywiście zdecydować się na taką monotonię, ale zdecydowanie bardziej podobają mi się odważne kombinacje barw, pasujące do chromowanych na czarno elementów nadwozia, z elementami nawiązującymi bardziej do butów Nike niż do smokingu.

Niezależnie od indywidualnych preferencji nie miałbym nic przeciwko, aby być wożonym w takim luksusie. Chętnie też mogę powozić…

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .