Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu ELMO

ELMO

0
Dodane: 2 lata temu

Tytuł noworocznego felietonu nie nawiązuje bynajmniej do najsławniejszego bohatera ulicy sezamkowej. To angielski akronim, którego rozwinięcie brzmi „Enough, let’s move on”. No właśnie – wystarczy! Ruszamy z tym 2023!


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 1/2023


Enough is better than perfect

Ten śródtytuł to prawdziwy koszmar wszystkich perfekcjonistów i z perspektywy czasu i pracy nad sobą zupełnie mnie to nie dziwi. Kiedyś każda rzecz, za którą się w tym moim życiu zabierałem, musiała taka właśnie być – albo idealna/zgodna z pierwotnym (często w ogóle niesprawdzonym) planem, albo żadna. Z czasem oraz z biegiem terapii uczyłem się akceptować to, co wystarczające.

Sport mocno mi w tym pomógł, bo choć mam za sobą najlepszy pod względem sportowym rok życia, to daleko mi do stawiania tej czy innej rywalizacji na pierwszym planie. Dr Ronald Rook powiedział kiedyś słowa, które są dla mnie odpowiedzią na to, dlaczego biegam. Brzmiały tak: „Nie biegam, aby dodać sobie dni do mojego życia. Biegam, aby dodać życia do moich dni”. De facto na koniec dnia rywalizujemy tylko z samymi sobą. Pisząc te słowa i przepijając każde kolejne wodą kokosową na Bali, przypominam sobie siebie sprzed pięciu/sześciu lat. Redakcyjni koledzy także doskonale tamte czasy pamiętają. Wizja mieszkania w miejscu, które nie jest sterylnym, europejskim, domowym studiem była dla mnie nieosiągalna. Ba, otworzenie MacBooka czy iPada w warunkach innych niż domowe lub korporacyjne nie wchodziło w grę. Przecież to Mac! Taki piękny Mac! Aż żal używać.

Podobnie było z kontaktami międzyludzkimi. Albo moja bańka, albo nikt. W ostatnich tygodniach poznałem jakiś tuzin cyfrowych nomadów z całego świata i usłyszałem niejedną historię niejednego życia, która zostanie mi w głowie przez długi czas. W każdej z nich była wolność, którą dostrzec można tylko wtedy, gdy samemu potrafi się swoją odnaleźć. I tak każdy definiuje bycie wolnym inaczej. To jednak dzięki ludziom, którymi się otaczamy, mamy szansę sprawdzić, czym ona faktycznie jest. Kiedyś za swoją uznawałem bycie skrajnie pedantyczną osobą. Dziś wiem, że z wolnością nie miało to wiele wspólnego, dzięki osobom, na które trafiłem i które miały do mnie naprawdę ogrom cierpliwości. Na czele z żoną.

Momentum

Mamy teraz modę na mindfulness i nie ma w tym nic złego. Tak samo modne jest bycie produktywnym (albo udawanie, że się takim jest), bieganie, joga czy w końcu pięcie się po kolejnych szczeblach kariery. Nic mi do tego. Chcę jednak zauważyć jedną rzecz, o której również napisano i powiedziano już wystarczająco dużo. Mowa o tzw. momentum.

W języku polskim nie ma na to dobrego tłumaczenia. Najbliższe anglojęzycznemu znaczeniu jest – twórczy pęd – ale ja wolę – dobre flow. To takie uczucie, w którym po prostu nie musisz tłumaczyć sobie, że coś jest modne. Albo że robisz to, bo takie jest. Po prostu – robisz, bo każdy element ciebie wie, że to właśnie ta rzecz daje ci aktualnie dodatkowy tlen. Pozwala głębiej oddychać. Żeby tak się jednak stało, warto pamiętać o naszym akronimicznym przyjacielu z tytułu tego tekstu – ELMO.

Wystarczy już tworzenia gargantuicznych planów, obwiniania się za to, na co nie mamy wpływu czy w końcu porównywania do Pawła lub Agnieszki. Wystarczy. Lećmy dalej z tym życiem, bo inaczej jest duża szansa, że ono przeżyje samo siebie. Bez nas.

Enough, let’s move on.

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .