Auto tygodnia #26 – DS4 E-Tense Rivoli 225 PHEV
DS Automobiles to stosunkowo młoda marka, a DS4 to najnowszy model w jej gamie. Kompakt klasy premium? Francuzi podeszli do tematu zupełnie inaczej niż Niemcy. I chwała im za to.
DS4 E-Tense to kompaktowy hatchback, który zdecydowanie może się podobać. Spójrzcie tylko na dość agresywną linię nadwozia, te wszystkie wcięcia, przetłoczenia. Widać że projektantom dopisała wena, bo powstało auto które absolutnie nie wygląda biednie, a jednocześnie nie razi przesadą w ornamentacji, czy napuszoną quasi-sportową stylistyką. DS4 ma typowe gabaryty kompaktowego hatchbacka, mierzy 4,4 metra długości. To rezultat sprawiający, że francuskie premium w segmencie C jest dłuższe od Audi A3 czy BMW serii 1, jedynie Mercedes klasy A jest nieznacznie (o 43 mm) dłuższy.
Francuzom udała się nie lada sztuka, bo z jednej strony DS4 kojarzy się z dynamizmem, sprawia wrażenie wręcz trochę muskularnego auta, z drugiej zadbano o szyk i elegancję. Częsty klient siłowni? Może trochę, ale za to w garniturze i z doktoratem. Chapeau bas! Przednie światła są oczywiście matrycowe i robią kawał dobrej roboty w nocy.
Natomiast tylne, to stylistyczny majsterszyk i jednocześnie designerski wyróżnik francuskiej marki. Podobnie diamentowy szlif ledowych tylnych lamp zaobserwujemy również w innych modelach, np. DS7. Jednocześnie zwracam uwagę, że forma nadwozia jest tak zaprojektowana, że nawet 20-calowe obręcze obecne w testowanym egzemplarzu nie wydają się za duże. Wyglądają świetnie, ale jeżeli naprawdę cenicie komfort radzę poprzestać na standardowych w wersji Rivoli 19-calowych obręczach. Też prezentują się świetnie, a większy profil opony wpłynie na lepsze odczucia w trakcie jazdy.
Równie awangardowo, a przy tym bardzo estetycznie zaprojektowano wnętrze tego wozu. Mnóstwo tu geometrycznych form z królującymi tu i ódwdzie elementami w kształcie rombów.
Przednie fotele i miejsce kierowcy są bardzo wygodne, ale zaprojektowano je wyraźnie ze sportowym charakterem. Mają nieźle rozbudowane boczki, trzymające ciało w zakrętach. Mają wszechstronną, oczywiście elektroniczną regulację, z podparciem lędźwi, ud, wentylacją, ogrzewaniem i masażami. Komplet.
Z tyłu natomiast wygodnie mogą podróżować dwie osoby. Miejsca na nogi nie brakuje, nawet gdy na przednim fotelu usiądzie ktoś bardzo wysoki. Przestrzeń na kolana pasażerów drugiego rzędu ratuje profil oparć przednich foteli. Niemniej najwyżsi niech siądą z przodu. Wyróżniająca auto sylwetka z opadającym dachem ma swoje ograniczenia. Wyprofilowanie kanapy i długość siedzisk z tyłu jest ok. Szkoda tylko, że nie da się zmienić kąta nachylenia oparcia.
Z tyłu nie brakuje gniazd USB (są dwa, podobnie jak z przodu), jest niewielki schowek-nie-wiem-na-co (smartfon tam się nie zmieści), są gazetowniki w oparciach foteli, kieszonki w drzwiach, szeroki podłokietnik z cupholderami. Wszystko jak trzeba.
Jakość, forma, materiały nie budzą najmniejszych zastrzeżeń. Tworzywa też się znajdzie w kokpicie, ale nie odstają one jakością od reszty użytych materiałów takich jak skóra, chrom, aluminium czy szlachetne drewno
Oprócz ekranów przed kierowcą (7-calowe wirtualne zegary) i ekranu multimediów w konsoli centralnej (10-cali, za jego pomocą obsługujemy m.in. radio, system audio, nawiewy, łączność itp.), kolejny ekran dotykowy znalazłem w tunelu środkowym blisko selektora kierunku jazdy (biegi zmienia elektronika). Ten ekranik służy jako panel do sterowania gestami a także wprowadzania tekstu ręcznie (po prostu piszesz palcem po ekranie). Mi ten bajer nie pasował, bo… jestem leworęczny. To nie wszystko jeżeli chodzi o ekrany, bo kierowca może obserwować najważniejsze parametry także na czytelnym wyświetlaczu head-up display. Oprócz wspomnianego ekranu do gestów/pisania i przełącznika skrzyni biegów w tunelu środkowym znalazło się też pięknie radełkowane pokrętło głośności. W tym miejscu przed niewielkim, ale za to chłodzonym schowkiem centralnym znajdziemy jeszcze przycisk wyboru trybów jazdy.
Elementem uprzyjemniającym podróż jest system audio marki Focal. Jeżeli lubicie słuchać muzyki w trakcie jazdy, ten system was zadowoli, niemniej nie jest to Bowers & Wilkins z Volvo. 14-głośnikowy system Focal Electra z subwooferem i wzmacniaczem epatuje mocą 690 W, wymaga dopłaty 5800 zł, co wbrew pozorom jak na premium car audio nie jest dużą kwotą.
Czy bagażnik jest funkcjonalny? O ile sama przestrzeń jest łatwo dostępna i foremna, to pojemność 390 litrów nie jest powalająca. Dla porównania tylko o 10 litrów mniejszy bagażnik ma Skoda Fabia, auto z niższego segmentu b (miejskiego). Z drugiej strony bagażnik DS4 jest i tak większy od tych w BMW 1, Audi A3 w wersji PHEV czy Mercedesie A klasa z hybrydowym napędem z wtyczką. W bagażniku DS4 jest niewielka przelotka do kabiny na dłuższe przedmioty, złożone oparcia kanapy tworzą płaską powierzchnię załadunkową. Nie ma żadnych haczyków na siatki, czy siatek do mocowania bagaży, ani wnęk za nadkolami. Jest oświetlenie i gniazdko 12 V.
225 koni mechanicznych to konkretna moc, nawet dziś. Czy zatem DS4 może aspirować do miana hot-hatcha? Zdecydowanie nie. Mamy tu napęd typu hybryda plug-in, co oznacza połączenie turbodoładowanego silnika 1.8 o mocy 180 KM i 110-konnego silnika elektrycznego. Moc systemowa nie oznacza prostego dodawania i wynosi 225 KM. W efekcie DS4 z tym napędem osiąga 100 km/h w nieco poniżej 8 sekund (7,9 s), a miejskie 50 km/h uzyskamy w czasie poniżej 3 sekund. To absolutnie nie jest zły wynik, ale konkurencja premium z tego samego segmentu przy porównywalnych mocach będzie nieco szybsza. Prędkość maksymalna to 233 km/h, co aż nadto wystarczy na drogi publiczne. DS4 na torze wyścigowym? Ja tego nie widzę. Głównie ze względu na charakter tego napędu.
Choć w trybie sportowym DS4 potrafi być dynamiczny, cały układ napędowy tego auta podporządkowano raczej komfortowi, a nie dynamice. Widać to przede wszystkim po pracy 8-biegowego automatu, który nawet w trybie sportowym choć potrafi przeciągnąć przełożenia i uzyskać wyższe obroty, to przy ich zmianie zachowuje się jak francuski lokaj, który pyta swojego pana, czy na pewno to właśnie miał na myśli. Za to jeżeli nastawiacie się na spokojny cruising, DS4 naprawdę potrafi zrelaksować i sprawić by podróż była przyjemnością.
DS Automobiles obiecuje zasięg na samym prądzie rzędu 55 km. Mi w chłodniejsze dni (zawsze poniżej 10°C) nie udało się uzyskać większego zasięgu niż 37 km, a gdy odbierałem pojazd z parku prasowego i komputer był „skalibrowany” pod temperament poprzedniego użytkownika, sugerowany zasięg na pełnej baterii wynosił wręcz tylko 28 km. Jeżeli jednak nie mieszkacie zbyt daleko od codziennie odwiedzanych miejsc, to i taki zasięg realnie pozwala ograniczyć wizyty na stacjach benzynowych. A jak ze spalaniem, gdy bateria się wyczerpie? Trzeba się liczyć z zużyciem średnim dochodzącym do 8 litrów. Ma to niestety wpływ na zasięg podczas dłuższej podróży, bo zbiornik paliwa mieści tylko 40 litrów. Zatem w dłuższej podróży przystanek na stacji benzynowej dobrze zaplanować co mniej więcej 400-450 km. W mieście rozładowany DS4 na krótkim dystansie spali i ponad 10 litrów, ale jeżeli ktoś planuje tym autem jeździć krótkie dystanse na silniku benzynowym, to znaczy, że źle wydał pieniądze. Kupując hybrydę plug-in należy ją ładować, wówczas krótki dystans pokonamy bez zużycia choćby aptekarskich ilości węglowodorów. Ładowanie baterii o pojemności użytecznej 12,4 kWh trwa ok. 2 godziny prądem 7,4 kW. Nawet ze zwykłego gniazdka (2,3 kW) noc wystarczy, by rano wystartować z pełną baterią. Ładowanie DC nie jest tu obsługiwane.
O ile napęd jest specyficzny, ze wskazaniem na kierowców ceniących bardziej komfort niż dynamikę, to pod względem doposażenia technicznego i asysty kierowcy jest tu bardzo dobrze. O matrycowych światłach wspominałem, mają one pełną automatykę, jest tempomat adaptacyjny i adaptacyjne prowadzenie po środku pasa ruchu z monitorowaniem martwych stref, kamera 360 z czujnikami parkowania, asystent parkowania, czy bardzo przydatny w nocy system Night Vision z termowizją (patrz powyższy obraz). Na bogato.
Już na wstępie napisałem, że DS4 to przykład, że można do segmentu premium w aucie kompaktowym podejść inaczej od niemieckiej trójcy (Audi, BMW, Mercedes). Francuzi to zrobili i moim zdaniem powstał projekt, który ma szansę przyciągnąć klientów, którzy bardziej stawiają na stylistykę i komfort, aniżeli na sportowe wrażenia. Jeszcze raz podkreślam, DS4 to nie jest powolne auto, ale po prostu najlepiej z niego skorzystasz, gdy cieszysz się spokojną jazdą.
Świetnie, dobrnęliście do końca. Ile za ten francuski luksus trzeba zapłacić? Ceny w aktualnym cenniku marki startują od 153 900 zł za DS4 w bazowej wersji wyposażeniowej Bastille z silnikiem benzynowym PureTech 130 KM łączonym z automatem. Ja dysponowałem DS4 E-Tense, czyli wersją zelektryfikowaną, w wyższej wersji wyposażeniowej Rivoli. W takim wariancie bez dodatkowych opcji kwota rośnie do 222 400 zł. Oczywiście dopłaty w widocznym na zdjęciach egzemplarzu wymagał lakier (Lacquered Grey za 3000 zł) i czarny dach Perla Nera polerowany na połysk (dodatkowe 1700 zł). Bardzo wygodne fotele z wszechstronną regulacją elektryczną i funkcją masażu to kolejne 9300 zł. W efekcie uzyskanie kwoty ok 250 tys. zł nie jest tu specjalnym wyczynem, ale za nią otrzymujemy praktycznie kompletnie wyposażony, świetnie prezentujący się i wygodny kompakt z segmentu premium. Jeżeli tylko będziemy rozumieć zalety i ograniczenia napędu hybrydowego, eksploatacja tego auta powinna być czystą przyjemnością.