Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu A pamiętasz DSL w Telekomunikacji?

A pamiętasz DSL w Telekomunikacji?

0
Dodane: 4 tygodnie temu

Takie pytanie mogą sobie zadawać dinozaury, starzy ludzie albo… trzydziestolatkowie. W ostatnich kilku latach dotarło to do mnie szczególnie dobitnie, a ostatni raz jak dinozaur poczułem się podczas wizyty Steve’a Wozniaka we wrześniu 2023 r. w Polsce.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 11/2023


Czas sprzętu

Steve Wozniak opowiadał nie tylko o początkach Apple, ale raczej o historii internetu, który dziś uznajemy za rzecz oczywistą. Ci z was, którzy czytali biografię Steve’a Jobsa spod pióra Waltera Isaacsona, kojarzą zapewne Blue box, który był pierwszym głośnym urządzeniem zbudowanym przez duet Wozniak-Jobs I pozwalał za darmo dzwonić na cały świat. Specjalne narzędzie dla tzw. phreakerów, oszukujących amerykańską sieć telefoniczną Bell (obecnie AT&T) de facto rozwiązywało społeczny problem.

 

W tamtych czasach tylko sprzęt (hardware) mógł przekonać kupujących do tego, że warto w niego zainwestować. Magiczna czarna skrzynka dla wielu stanowiła obiekt z pogranicza magii. Tak samo mówiono o Apple II, Lisie czy później Macintoshu. Komputerów nie kojarzono z miniaturowymi inteligentnymi zegarkami, ale raczej nie dowierzano, że nie musimy ich już przetrzymywać w specjalnych opasłych opakowaniach. Że mieszczą się pod lub na biurkach. Innowacja była wówczas widoczna – dosłownie – na pierwszy rzut oka.

Steve Wozniak wielokrotnie nawiązywał do tego podczas spotkania w Warszawie, snując osobistą opowieść o antropocentrycznym świecie i rynku technologii, który człowieka stawia na pierwszym miejscu. Jemu ma służyć i pomagać upraszczać codzienne życie. I choć te wspomnienia współzałożyciela Apple bardzo mocno wykorzystywane są przez niego w dyskusji na temat prywatności w sieci, to – umówmy się – wówczas nikt o prywatności nie myślał. Trzeba być tego świadomym, zanim całkowicie przepadniemy w romantycznych wspomnieniach lat minionych.

Czas usług

Pamiętam, jakby to było dziś, że kiedy chciałem sprawdzić coś w internecie – a musicie wiedzieć, że do sieci zostałem podłączony dopiero w wieku lat 10 – musiałem prosić rodziców o zgodę. Dlaczego? Ponieważ linia DSL od Telekomunikacji Polskiej potrafiła być jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem. Dla portfela rodziców. Liczył się każdy impuls i każda sekunda. W tamtych czasach nikt nie potrzebował korzystać z trybów skupienia na urządzeniach, bo już wystarczająco skupialiśmy się na tym, aby maksymalnie sprawnie załatwić sprawy w sieci i ją wyłączyć. Powiadomienia push? Zapomnijcie!

To były ciekawe czasy, w których tuż po rewolucji sprzętowej zaczynała się rewolucja usług, na których wdrożenie ów sprzęt pozwolił. Pierwsza encyklopedia online, portale z ogłoszeniami lokalnymi, portale z informacjami czy w końcu komunikatory. IRC i polskie Gadu Gadu. Potem BLIP (odpowiednik Twittera), na którym poznałem sporo członków naszej redakcji i bańki technologicznej, skupionej nad Wisłą dookoła marki Apple. To wszystko nie wydarzyłoby się, gdyby nie ludzie, którzy postanowili wyprowadzić komputery z wielkich pomieszczań i położyć je na naszych biurkach. Jeśli ciekawi Was szczegółowa droga, którą przebyliśmy w naszym cyfrowym świcie, polecam książkę „Innowatorzy”.

Dziś żyjemy w czasach usług. Moc obliczeniowa praktycznie nie jest już wyzwaniem, a jej użycie dyktuje kwota, którą można dzięki niej wygenerować. Czy to dobrze? Spójrz na płatności zbliżeniowe, zakupy online czy możliwość pracy zdalnej. To zaledwie trzy przykłady zmian, które – chcąc czy nie chcąc – zawdzięczamy cyfrowemu kapitalizmowi. Każdy zatem musi ocenić sam.

Ja jednak nie tyle oceniam, ile staram się doceniać jeden fakt.

 

Wdzięczność

Mianowicie to, że moje pokolenie jako ostatnie urodziło się bez internetu. Bez komputera, a co za tym idzie – smartfona czy tabletu – w dłoni. Pamiętam czasy DSL, przegrywania płyt (a nawet kaset magnetofonowych czy wideo!), ich zgrywania do wczesnych wersji iTunes, premierę Discmana, iPoda, telewizorów z płaskim ekranem czy iPhone’a. Ktoś zapyta: Ale po co to pamiętać?

Ano na przykład po to, aby zachować pokorę. W tym bardzo pomagają mi takie momenty, w których uświadamiam sobie, jak wiele przeszedł świat technologii w zaledwie trzy dekady! To jest wręcz nieprawdopodobne. Jestem szczęściarzem, że urodziłem się w czasach, w których moi rodzice nie poinformowali o tym fakcie Facebooka czy Instagrama.

Tak, pamiętam kwadratowe zdjęcia na Instagramie, gdy był dostępny tylko na iPhonie. Nie miał reklam ani Stories, ale tutaj zakończę dzisiejszą historię.

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .