Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Voyager 1 – udana reanimacja!

Voyager 1 – udana reanimacja!

0
Dodane: 8 miesięcy temu

Rzadko mam okazję poznać tak imponujący wyczyn współczesnej inżynierii. A ten, którym chcę się z wami podzielić robi szczególne wrażenie. Inżynierowie i programiści z Jet Propulsion Laboratory w NASA odtworzyli, zmodyfikowali i zdalnie zaktualizowali kod sondy Voyager 1. OK, zdalna aktualizacja to nic nowego, ale mówimy o najdalszym obiekcie stworzonym przez ludzkość.

Już kilkukrotnie wspominałem wam na naszych łamach, że imponujące dzieło technologii sprzed półwiecza: Voyager 1, ma kłopoty. Najpierw okazało się, że jeszcze pod koniec ubiegłego roku utracono łączność z sondą. Oczywiście Voyager 1 leciał dalej (bo tam, gdzie jest, nie ma niczego, co mogłoby go zatrzymać), ale leciał, przynajmniej dla nas, na ślepo.

Voyager 1 – czy uda nam się z nim połączyć?

Po kilku miesiącach pracowitych analiz problemu, udało się częściowo odzyskać szczątkowy kontakt z sondą, na tyle by starczyło to do diagnozy, co właściwie się stało.

Voyager 1 się odezwał, czy jest nadzieja na odzyskanie kontaktu?

A co się stało? Jak przypuszczają specjaliści z NASA, uszkodzeniu uległ jeden z układów podsystemu pamięci danych lotu (FDS – Flight Data Subsystem), jeden z trzech obecnych na pokładzie sondy komputerów. Uzyskany w marcu br. odczyt pamięci systemu FDS, odpowiedzialnego między innymi za telemetrię sondy, pozwolił ustalić, gdzie dokładnie leży problem z kodem Voyagera 1.

Jak się okazało problem pojawił się w wyniku awarii jednego z chipów stanowiących część pamięci systemu FDS. Choć awaria – spowodowana być może uderzeniem promieniowania kosmicznego w układ, albo po prostu wynikająca z zużycia – oznacza utratę tylko ok. 3 procent pamięci komputera telemetrycznego Voyagera 1, to inżynierowie musieli przenieść część uszkodzonego kodu do innych, sprawnych wciąż modułów pamięci sondy.

Przenieść kod z jednego układu do drugiego. Drobiazg, prawda? Zwłaszcza, że pacjent jest najdalszym obiektem surfującym w przestrzeni kosmicznej w odległości ponad 24 miliardy km od Ziemi, a przesłanie choćby bita informacji zajmuje ponad 22,5 godziny. W jedną stronę. A przecież potrzebujemy odpowiedzi.

To jednak tylko jeden kłopot. Inny polegał na tym, że nie można było po prostu przenieść kodu z uszkodzonej części do innej, bo zwyczajnie inne części nie są wystarczająco pojemne w Voyagerze 1, by zrobić tak doskonale nam wszystkim znane „kopiuj-wklej”. Zatem zespół NASA odpowiedzialny za reanimację Voyagera 1 podzielił kod na sekcje, które następnie trzeba było z sensem (by wszystko znowu mogło w pełni funkcjonować) zmodyfikować i rozlokować po pozostałych modułach pamięci FDS. To z kolei oznaczało, że wszelkie odniesienia do innych porcji kodu obecne na pokładzie sondy stałyby się nieaktualne, je również trzeba było zaktualizować.  Generalnie wymagało to napisania kodu Voyagera 1 w znacznej części od podstaw.

To wciąż nie koniec problemów. W przypadku nowszych misji kosmicznych, naziemne centra obsługi i dowodzenia mają do dyspozycji odwzorowane 1:1 symulatory pozwalające sprawdzić dane rozwiązanie, aktualizację czy inną modyfikację tu na Ziemi, zanim rozkaz zostanie wysłany w przestrzeń kosmiczną. W przypadku Voyagera 1 NASA nie miała żadnej takiej kopii czy symulatora. Większość dokumentacji tej najdalszej sondy kosmicznej zbudowanej przez ludzkość jest wciąż w formie papierowej i nie została zdigitalizowana. W efekcie poprawność kodu analizowano niejako ręcznie.

Dobra wiadomość jest taka, że udało się odbudować kod odpowiedzialny za jeden z trzech trybów działania FDS. Po wysłaniu kodu do sondy w siedzibie JPL były dwa nerwowe dni oczekiwania (przypomnę: czas przesyłu to 22,5 godziny w jedną stronę). Ostatecznie Voyager 1 się odezwał zgodnie z oczekiwaniami. To jeszcze nie kończy kuracji Voyagera 1, przez najbliższe tygodnie eksperci NASA będą analizować kolejną porcję kodu FDS odpowiedzialną za dane naukowe, zanim ponownie prześlą następną paczkę z aktualizacją. Dobra wiadomość jest jednak taka: Voyager 1 wciąż jest z nami.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .