Apple TV+ numerem 1
Podczas Apple Event otwierającego tegoroczne WWDC 2024 Tim Cook zaczął od pochwalenia się wynikami platformy Apple TV+ po pięciu lat od jej debiutu. A te, choć w liczbach nie są imponujące, zdecydowanie napawają optymizmem.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 7/2024
Jakość, która uspokaja widza
Apple TV+ nie jest ani pierwszą pod względem liczby subskrybentów, ani z uwagi na ilość treści platformą VOD, a mimo tego cieszy się największym zadowoleniem widzów w wielu rankingach. Cook wprost się do tego odniósł, a mnie zupełnie to nie dziwi.
Po pierwsze, od samego początku debiutu Apple TV+ miałem wrażenie, że treści oferowane przez Apple są po prostu o piętro wyżej pod względem jakości. Mam tutaj na myśli zarówno to, o czym produkcje oryginalne Apple TV, jak i te, które firma kupuje, opowiadają, a także jakość techniczną, która pozostawia konkurencję daleko w tyle. Apple TV+ nadaje w pełnym 4K HDR, ze wsparciem dla dźwięku przestrzennego i Dolby Atmos oraz innych technicznych nowości. I robi to od początku!
Po drugie, platforma jest dostępna, umówmy się, prawie za darmo. Jej normalna cena, dając wspomnianą jakość techniczną, jest poza zasięgiem konkurencji w Polsce. W pakiecie Apple One, w skład którego wchodzi Apple TV+, mamy ją dosłownie za darmo, licząc normalne ceny każdej z usług wchodzących w skład pakietu, jakie musielibyśmy zapłacić Apple, subskrybując każdą z usług osobno.
Po trzecie, jest to platforma, w mojej ocenie, zero-jedynkowa. Jeśli komuś kilka produkcji spodoba się już na samym początku, jest ogromne prawdopodobieństwo, że każdą kolejną ta osoba będzie oceniała minimum dobrze. U nas tak było, a Żona nie jest zagorzałą fanką Apple. Dlaczego? Myślę, że dlatego, iż firma dba o to, aby konkretny gatunek serialu czy filmu miał w miarę podobny kolor grading, narrację oraz tzw. feeling. Nie chodzi o to, że bajki opowiadają o tym samym, seriale komediowe mają tych samych aktorów, a kryminały kończą się podobnie.
Bynajmniej. Chodzi o coś, co trudno opisać słowami, ale w skrócie sprowadza się do tego, że aktualnie myślę, że byłbym w stanie, w ślepym teście, bez problemu wskazać na to, czy dany serial lub film pochodzi od Apple TV+.
To coś
Platforma z Cupertino ma w sobie pewien magnetyzm. Choć niewątpliwie nie wszystkie jej produkcje są tak dobre, jak legendarny już „Ted Lasso”, przełomowe „Severence” czy rodzinny „Trying”, to jednak większość nowych trzyma odpowiedni poziom.
Przede wszystkim nie drwiąc z inteligencji widza.
Tim Cook wielokrotnie powtarza, co zresztą jest prawdą, że: „Apple nigdy nie wchodzi na jakiś rynek jako pierwsze, ale jako ostatnie. Robi to, aby być najlepsze”. I oczywiście, to zdanie będzie wzbudzało kontrowersje i nie życzyłbym sobie, aby z rynku zniknęły pozostałe platformy VOD, ponieważ konkurencja jest dobra.
Natomiast wiem, że na ten moment ja i wielu moich znajomych nie widzi już sensu płacenia za coś więcej przez 80% roku. Na zimę ktoś dokupuje inną platformę do spółki z Apple TV+, ale na tym się kończy.
Widać, jakość broni się sama. I dobrze – dla nas, widzów.