Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Auto tygodnia #52 – DS 7 E-Tense 4×4 360 La Premiere [galeria]

Auto tygodnia #52 – DS 7 E-Tense 4×4 360 La Premiere [galeria]

0
Dodane: 10 godzin temu

Są samochody, które kupuje się z rozsądku, i są takie, które kupuje się sercem. DS 7 bez wątpienia należy do tej drugiej kategorii. To propozycja dla tych, którzy w motoryzacji szukają czegoś więcej niż tylko środka transportu – szukają stylu, awangardy i odrobiny luksusu rodem z paryskich butików.

Kiedy na rynku pojawiła się odświeżona wersja tego francuskiego SUV-a, wiedziałem, że muszę sprawdzić jego topowe wcielenie: E-TENSE 4×4 360. Testowany przeze mnie egzemplarz to limitowana edycja La Premiere, której odpowiednikiem w aktualnej gamie jest wersja Performance. Czy połączenie 360-konnego napędu hybrydowego z francuskim savoir-faire ma sens? Odpowiedź brzmi: i to jeszcze jak!

DS 7 od zawsze przyciągał spojrzenia, a po liftingu jego design stał się jeszcze bardziej wyrazisty i charyzmatyczny. Testowany egzemplarz, pokryty głębokim, czarnym lakierem Perla Nera, wyglądał posągowo. Z przodu dominują ostrzejsze linie, większy grill o diamentowej strukturze i, przede wszystkim, nowe reflektory DS PIXEL LED VISION 3.0, które są małymi dziełami sztuki. Prawdziwy spektakl zaczyna się jednak po zmroku, gdy do życia budzą się światła do jazdy dziennej DS LIGHT VEIL – wyglądają jak świetlne kurtyny, nadając autu unikalny i futurystyczny charakter.

Sylwetka, mimo że to SUV, jest dynamiczna i elegancka. W wersji Performance (i testowanej La Premiere) auto stoi na imponujących, 21-calowych felgach „BROOKLYN” , które idealnie wypełniają nadkola i skrywają potężne, czterotłoczkowe zaciski hamulcowe z przodu. To nie jest samochód, który krzyczy „jestem szybki”. On to raczej szepcze, z typową dla Francuzów nonszalancją, ale każdy detal – od chromowanych listew po smukłe, laserowo grawerowane tylne lampy LED – zdradza, że mamy do czynienia z autem z najwyższej półki.

Prawdziwa magia zaczyna się jednak po otwarciu drzwi. Wnętrze DS 7 to motoryzacyjny odpowiednik luksusowej galanterii. W testowanym egzemplarzu powitała mnie jasna, perłowoszara skóra Nappa z charakterystycznym wzorem bransolety zegarka. Jest wszędzie – na fotelach, desce rozdzielczej, boczkach drzwi. Jakość wykonania i dbałość o detale są absolutnie zachwycające. Giloszowane przełączniki na konsoli środkowej, przypominające kryształy, czy analogowy zegarek B.R.M R180, który elegancko wysuwa się z deski rozdzielczej po uruchomieniu silnika, to smaczki, które budują charakterystyczny klimat.

Przed kierowcą znajdują się dwa duże ekrany – w pełni cyfrowy zestaw wskaźników o przekątnej 12,3 cala oraz centralny, 12,3-calowy ekran dotykowy nowego systemu DS IRIS. System działa szybko, jest intuicyjny i oferuje bezprzewodową łączność ze smartfonem. Fotele są nie tylko piękne, ale też niezwykle wygodne, a w wyższych wersjach oferują podgrzewanie, wentylację i funkcję masażu. Pasażerowie z tyłu również nie mogą narzekać na brak miejsca, a do ich dyspozycji jest osobny panel do sterowania klimatyzacją. Bagażnik? Bardzo przyzwoite 555 litrów, co czyni DS 7 autem nie tylko stylowym, ale i praktycznym.

Pod tym estetycznym opakowaniem kryje się spora moc. Napęd hybrydowy E-TENSE 4×4 360 to najmocniejsza jednostka w gamie DS. Łączy 200-konny silnik benzynowy z dwoma silnikami elektrycznymi (110 KM z przodu, 113 KM z tyłu), co daje łączną moc systemową 360 KM i potężny moment obrotowy 520 Nm. Efekt? Sprint od 0 do 100 km/h zajmuje 5,6 sekundy. To nie jest powolne auto, ale ta dynamika ma komfortowy i łagodny charakter.

Dzięki napędowi na cztery koła trakcji nie brakuje nawet na mokrej nawierzchni, a samochód prowadzi się niezwykle pewnie. Kluczem do komfortu jest jednak system DS ACTIVE SCAN SUSPENSION. Kamera umieszczona za przednią szybą skanuje drogę przed autem i w czasie rzeczywistym dostosowuje twardość każdego z amortyzatorów. Dzięki temu DS 7 bardzo dobrze panuje nierównościami, oferując komfort podróży porównywalny z limuzynami z wyższego segmentu, jednak tu wypada od razu uprzedzić: DS 7 nie ma zawieszenia pneumatycznego, które jednak, szczególnie w modelach premium jest zauważalnie bardziej komfortowe. DS 7 radzi sobie bardzo dobrze z nierównościami, ale nie jest to pneumatyka.

Jednocześnie, dzięki akumulatorowi o pojemności 14,2 kWh, DS 7 potrafi być po prostu cichy. W trybie w pełni elektrycznym możemy pokonać do 62 km w cyklu miejskim (według WLTP), co w praktyce oznacza raczej dystans pomiędzy 30 a 40 km bez silenia się na ekojazdę. To dobre rozwiązanie na codzienne, krótsze dojazdy, bo prąd, szczególnie ten domowy, jest tańszy od węglowodorów. Pełne naładowanie baterii z domowego Wallboxa (maks. 7,4 kW, jednofazowa ładowarka pokładowa) zajmuje około 2 godzin, ale wymaga to prądu 32 A, przy niższym limicie (16 A) ładowanie zajmie 5 godzin. Niezależnie od tego, podpięty wieczorem DS 7 na rano będzie gotowy do kolejnej podróży. To auto ma więc trzy twarze: jest cichym i ekologicznym pojazdem miejskim, komfortowym SUV-em na długie trasy i dynamicznym autem, gdy tylko tego zapragniemy.

DS 7 w wersji Performance z 360-konnym napędem startuje od 315 000 zł. Celowo podaję cenę tej odmiany, bo testowanej La Premiere nie ma już w ofercie. Kwota jest spora, ale w tej cenie otrzymujemy już praktycznie kompletnie wyposażone auto, które wyróżnia się na ulicy i dopieszcza we wnętrzu. To świadomy wybór dla kogoś, kto ceni sobie indywidualizm, awangardowy design i najwyższy komfort, a jednocześnie nie chce rezygnować z dobrych osiągów. DS 7 nie jest kolejnym niemieckim, do bólu poprawnym SUV-em. To manifest francuskiego luksusu, odwagi i inżynieryjnego kunsztu. I właśnie za to należy go cenić. Na koniec jeszcze galeria zdjęć testowanego egzemplarza.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .