Głos za prawnym zakazem korzystania z botów w walce politycznej
Model wybierania rządów przeszedł długą drogę i opiera się obecnie na zasadzie decyzji demokratycznej większości przy zagwarantowaniu i ochronie praw mniejszości. Oparty jest na kilku fundamentalnych zasadach, w tym wolności słowa i, zawartym się w niej, prawie do krytyki. Rola wolności słowa jest kluczowa dla stabilności systemów demokratycznych. Są one bowiem z definicji oparte na rywalizacji różnych idei, prowadzonej bez udziału przemocy. W życiu codziennym rywalizacja ta ma formę dyskusji w postaci sporu politycznego, polemiki prasowej, sporu naukowego, sporu w mediach społecznościowych, czy nawet sporu przy rodzinnym stole. Dyskusja – w szerokim rozumieniu wszelkich sporów na argumenty – jest jedynym dostępnym narzędziem pozwalającym na wolną od przemocy rywalizację idei. Ta jest natomiast esencją współczesnego świata zachodu i funkcjonujących w nim liberalnych demokracji.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 10/2018
Druga połowa XX wieku to okres triumfu liberalnej demokracji w powyższym rozumieniu, czas końca historii Fukuyamy. Choć spór ideologiczny nadal nie był wolny od przemocy, to jednak udało się zmniejszyć jej rozmiary, a nawet zupełnie zmarginalizować. W liberalnych demokracjach nadal ścierają się idee, ale coraz rzadziej trzeba za nie umierać. Udało się uzyskać równowagę opartą na wolności słowa, wolności prasy i wolności badań naukowych. Historia jednak się nie skoczyła, a powstanie mediów społecznościowych, czy szerzej rewolucja informatyczna, przyniosła nowe zagrożenia dla tej równowagi. Z jednej strony nowe metody łatwej komunikacji powinny sprzyjać pokojowej wymianie idei. Jednym z celów Marka Zuckerberga miało być przecież dostarczenie możliwie jak największej grupie ludzi narzędzia umożliwiającego budowanie małych społeczności. Jest dyskusyjne, czy Facebook do tego celu nas przybliża, czy od niego oddala. Tym niemniej nowe technologie dostarczyły nieznanych dotychczas narzędzi, które są dziś powszechnie wykorzystywane w rywalizacji idei, choć ta zaostrzyła się tak mocno, że mówi się już o “wojnie idei”.
I teraz dochodzę wreszcie do tytułowych botów. Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, chodzi o inteligentne algorytmy służące do zautomatyzowanego powielania informacji w mediach społecznościowych. Boty wyglądają w Internecie, jak zwykli użytkownicy, którzy mają opinie i nie wahają się ich formułować. Nie są jednak użytkownikami. Są bronią w rękach przeciwników politycznych. Można więc stworzyć dowolną liczbę fałszywych kont, a każde może w mechaniczny sposób powielić dowolną liczbę wpisów, zalewając konta przeciwników politycznych. Przed taką inwazją nie sposób się w praktyce obronić. Można więc przegrać polityczną rywalizację albo… także sięgnąć po boty.
Część polityków została zaskoczona skutecznością botów w politycznych bataliach. Zaskoczona była z pewnością Hilary Clinton, gdy w 2016 roku pokonał ją Donald Trump. Zaskoczeni mogli być przeciwnicy Brexitu. Boty pomagały windować pozycję polityczną polityków w kilku innych krajach europejskich. W naszym ogródku, botami posługiwał się obecny Prezydent w swojej skutecznej kampanii w 2015 roku.
Jednak korzystania z botów w walce politycznej nie sposób bronić. Stosowanie ich opiera się bowiem na ewidentnym fałszu. Polityk nie po to stosuje boty, aby się do tego przyznawać. Pozwalają mu one samodzielnie udawać niezliczony tłum własnych wyborców i wykrzykiwać miliony sloganów poparcia dla siebie oraz urządzać spektakle nienawiści do przeciwnika. A że na wirtualny wiec przychodzi incognito, nie musi przebierać w słowach i może grać na najniższych emocjach swoich zwolenników. W ten sposób język polityki się zaostrza, poglądy radykalizują, a scena polityczna polaryzuje. Tworzą się niepotrafiące dyskutować sekty, coraz lepiej wyspecjalizowane w rzucaniu śmierdzącym błotem. Rywalizacja idei zmienia się w wojnę na inwektywy, a próby toczenia dyskusji na argumenty zostają zakrzyczane.
W moim przekonaniu należy walczyć o przywrócenie realnej dyskusji, której nie będzie zakłócać chaos milionów fałszywych wpisów. W sferze politycznej powinno to oznaczać usankcjonowany karą zakaz posługiwania się botami w politycznym marketingu. Innymi słowy korzystanie z botów w walce politycznej powinno być czynem zakazanym ustawą i ściganym przez prokuratora. Alternatywą dla zakazu będzie dalsze zastępowanie rywalizacji idei wojną na inwektywy, dalsze osuwanie się w kierunku świata bez realnej dyskusji. W takim świecie idee będą musiały ścierać się w inny sposób. Dyskusję można będzie zastąpić staromodną państwową przemocą, choć dziś można próbować ją zastąpić także zwykłym brakiem dyskusji. Zwłaszcza jeśli brak dyskusji połączony zostanie ze zmarginalizowaniem przeciwników, odebraniem im praw i zasypaniem ich hałdą milionów postów, tweetów i wpisów, stworzonych przez tysiące botów, pod którymi nie da się już dostrzec żadnych niewygodnych idei.
Komentarze: 1
Witam – mam pytanie z innej beczki.
Mam mozliwosc kupienia MacBook 12″ 2016 (podstawowa konfiguracja M3 1.1GHz) cena 1400zl.
Caly gryps taki ze…. oba glosniki trzeszcza (i nie wydaja normalnego dzwieku) – na sluchawkach z jack jest ok. Nie ma zalania ekranu.
Czy to cena ok?