Pamięć nieulotna
„Oświadczyć, że nie obchodzi cię prywatność, bo nie masz nic do ukrycia, to mniej więcej to samo, co oświadczyć, że nie obchodzi cię wolność słowa, ponieważ nie masz nic do powiedzenia. Albo że nie dbasz o wolność prasy, bo nie czytasz gazet. Albo że wolność wyznania nie ma dla ciebie znaczenia, bo nie wierzysz w Boga. Albo że nie interesuje cię wolność pokojowych zgromadzeń, bo jesteś gnuśnym aspołecznym agorafobem.”
Edward Snowden to bez wątpienia jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci ostatnich lat. Zasłynął tym, że w 2013 roku udostępnił prasie tysiące ściśle tajnych dokumentów pochodzących z NSA i współpracujących z nią agencji. Materiały udowadniały, że rząd Stanów Zjednoczonych, za pośrednictwem organizacji wywiadowczych, nielegalnie i niezgodnie z konstytucją USA podsłuchuje nie tylko swoich własnych obywateli, ale również każdego podłączonego do internetu użytkownika na świecie. Opinia publiczna została natychmiast podzielona. W zależności od narracji określano go mianem zdrajcy lub bohatera, podejrzewano o chorobę psychiczną (w tym narcyzm i zaburzenia urojeniowe). Twierdzono również, że w rzeczywistości jest podwójnym agentem, pracującym na zlecenie rosyjskiego wywiadu.
W dniu dzisiejszym, w ramach międzynarodowej premiery, nakładem wydawnictwa Insignis ukazała się autobiografia Snowdena, zatytułowana „Pamięć nieulotna”. Data premiery nie jest przypadkowa – 17 września to obchodzony w USA Dzień Konstytucji, na którą powoływał się Snowden, przekazując materiały dziennikarzom. W samej książce również nic nie jest przypadkowe – to doskonała pozycja socjotechniczna, napisana w sposób, który przemówi do każdego dowolnego czytelnika na świecie, bez względu na płeć, narodowość czy stopień wiedzy technicznej. Kompletny komputerowy laik nie poczuje się przytłoczony technikaliami, które Snowden wyjaśnia niezwykle prostym językiem, a profesjonalista znajdzie w niej konkretne informacje i zignoruje całą resztę. Trudno mi wyobrazić sobie osobę, dla której książka ta nie będzie miała żadnej wartości. Biografia ta to bowiem nie tylko historia Snowdena, ale również w pewnym sensie opowieść o tworzeniu się internetu – z zupełnie innej, osobistej perspektywy. Jeśli urodziliście się w latach 70 lub na początku lat 80, w trakcie lektury dowiecie się, o czym mówię. Wrażenie jest niesamowite.
(…) Miałem to szczęście, że mój wiek dojrzewania przypadł niemal dokładnie na ów krótki, ale cudowny okres, kiedy to internet tworzyli ludzie dla ludzi i kiedy to ludzie byli jego najważniejszą częścią. Podstawową funkcją sieci nie było wówczas generowanie zysku, tylko dostarczanie informacji, a aktywność internautów regulował nieustannie ewoluujący zbiór akceptowanych przez internetową społeczność zasad, a nie bezduszne i egzekwowalne prawnie umowy dotyczące warunków korzystania z usług. Do dziś uważam, że internet w latach dziewięćdziesiątych to najbardziej udana próba wprowadzenia w życie anarchistycznych ideałów. (…)
Zastosowana narracja jest niezwykle spójna i przejrzysta. W pierwszej części koncentruje się głównie na dzieciństwie i wyjaśnieniu kontrowersji, które narosły wokół osoby autora, zaś następnie przechodzi do zaprezentowania konkretnych faktów dotyczących największego wycieku danych w historii Ameryki. Snowden robi to z właściwą sobie bezkompromisowością – zamiast walczyć z pojedynczymi zarzutami, rozprawia się ze wszystkimi za jednym zamachem, ponieważ jak sam twierdzi:
(…) Nie należy wyprowadzać z błędu tych, którzy cię nie doceniają. Ci, co nie dostrzegają twojej prawdziwej wartości, obnażają tym samym własne wrażliwe punkty – ziejące dziury w postrzeganiu świata, które powinny pozostać niezasklepione, jeśli chcesz przez nie później przegalopować na grzbiecie płonącego konia, by swym mieczem sprawiedliwości przywrócić prawdę. (…)
Stara się przy tym zachować pewność, że czytelnik otrzyma wystarczająco dużo informacji, by mógł wyciągnąć z lektury własne wnioski. Nie ignoruje opinii, jakie były na jego temat wyrażone. Opowiadając swoją historię, nie przedstawia się jako rycerza na białym koniu, którego nigdy nie dotknęły żadne wątpliwości. Wręcz przeciwnie – zaznacza na linii czasu punkty zwrotne, kształtujące i zmieniające jego poglądy – zarówno te prywatne, jak i polityczne. Nie zaprzecza, że po zamachach z 11 września, prezentował poglądy radykalne, zgodne z oficjalną państwową narracją:
(…) Przyjmowałem bezrefleksyjnie wszystkie stwierdzenia przedstawiane w mediach jako fakty; mało tego, powtarzałem je tak gorliwie, jakby mi za to płacono. Chciałem być wyzwolicielem. Chciałem uwolnić uciśnionych od ciemiężycieli. Przyjąłem za pewnik prawdę skonstruowaną w interesie państwa, który pod wpływem targających mną emocji wziąłem mylnie za interes narodu. Było zupełnie tak, jakby cały mój dotychczasowy światopogląd legł nagle w gruzach – antyinstytucjonalny etos hakerski oraz apolityczny patriotyzm, który przejąłem od moich rodziców, zostały jakby wykasowane z mojego systemu, a ja przemieniłem się ochoczo w żywe narzędzie zemsty. Najbardziej zawstydzająca wydaje mi się dziś łatwość, z jaką dokonała się we mnie ta transformacja – i to, jak chętnie ją zaakceptowałem. (…)
Przez tą doskonałą taktykę socjotechniczną pozbawia swoich przeciwników argumentów. Trudno przecież wytykać komuś błędy, do których już się publicznie przyznał. Takie zarzuty tracą na wartości, stając się wyłącznie bezużytecznym zlepkiem słów. Dodatkowo, okraszając całość celnymi podsumowaniami o charakterze egzystencjalnym, kształtuje w oczach czytelnika obraz zrównoważonego i krytycznego obserwatora, zadając kłam tym, którzy poddają w wątpliwość jego zdrowie psychiczne oraz motywy, którymi się kierował. Metodę tę stosuje zarówno w przypadku wyjaśniania kwestii prywatnych, jak i filozoficznego spojrzenia na technologię. W dzisiejszych czasach, kiedy kwestia prywatności danych stała się przedmiotem debaty publicznej, jego postawa zdaje się dużo bardziej uzasadniona niż 6 lat temu. Sprawni użytkownicy sieci mają już pełną świadomość zagrożeń, wynikających ze zbierania i przetwarzania informacji bez wiedzy ich właścicieli. Niestety, duża część internautów, zwłaszcza tych, którzy urodzili się już w erze powszechnego dostępu do sieci, nadal nie przykłada do tej kwestii należytej wagi. Pokolenie Snowdena, moje pokolenie, miało to szczęście, że mogło od samego początku obserwować rozwój sieci i co za tym idzie posiada dużo głębsze zrozumienie rządzących nim mechanizmów. Młodzi ludzie, dla których internet jest normalną częścią życia, paradoksalnie posiadają nieporównywalnie mniej wiedzy na temat tego, w jaki sposób funkcjonuje sieć. Są sprawnymi użytkownikami GUI, znają najpopularniejsze serwisy i najnowsze aplikacje, jednak rozkładają ręce w przypadku pytań o charakterze technicznym. To sprawia, że zafascynowani możliwościami, nie przykładają wielkiej wagi do potencjalnych zagrożeń. Tymczasem, zmierzamy w kierunku stanu, w którym produkowane przez nad dane stają się wieczne:
(…) Zaczynamy generować informacje, zanim jeszcze przyjdziemy na świat – kiedy sprzęt medyczny wykrywa naszą obecność w łonie matki; dane o nas będą też rozprzestrzeniać się nawet po naszej śmierci. Świadomie tworzone wspomnienia, czyli dane dokumentujące rozmaite fakty i wydarzenia, które decydujemy się zatrzymać, stanowią oczywiście jedynie drobny ułamek informacji na temat naszego życia, pozyskiwanych i gromadzonych – w większości wypadków bez naszej wiedzy lub zgody – przez inwigilujące nas instytucje prywatne i rządowe. Jesteśmy pierwszymi ludźmi w dziejach świata dotkniętymi problemem nieśmiertelności danych; jako pierwsi musimy zmierzyć się z prawdą, że informacje na nasz temat mogą istnieć wiecznie. To dlatego spoczywa na nas szczególna powinność. Musimy zadbać o to, by dane o naszej przeszłości nie zostały wykorzystane przeciwko nam ani naszym dzieciom. (…)
Snowden w swojej biografii powoli buduje napięcie, prowadząc czytelnika za rękę przez system wydarzeń, które doprowadziły do ujawnienia przez niego dokumentów, będących ścisłymi tajemnicami służb wywiadowczych. W tym procesie nic nie jest bez znaczenia – ani dzieciństwo, ani dojrzewanie, ani podejmowane po kolei prace. Sprawia, że czytelnik identyfikuje się z postacią i w kluczowych momentach sam zadaje sobie pytanie, czy postąpiłby inaczej i z jakich powodów. Z procesu tego jasno wynika, że sytuacja nie jest ani tak jednoznaczna, ani tak kontrowersyjna, jak mogłoby się wydawać, bazując na doniesieniach prasowych.
Po przeczytaniu biografii jestem przekonana, że każdy z czytelników będzie miał na ten temat swoje własne zdanie. W moich oczach Edward Snowden okazał się po prostu człowiekiem, targanym sprzecznościami, pokonanym przez konflikt pomiędzy praktyką a teorią. Jeśli chodzi o kwestię poczytalności i przypisywane mu skłonności narcystyczne, nie wydają się one mieć uzasadnienia. Sposób myślenia Snowdena przypomina bardziej program komputerowy, wykonujący kolejne linie poleceń. Wszystko idzie dobrze do czasu, kiedy zachowana jest logika ITTT i spełnione są wszystkie parametry zadania. Gdy następuje błąd krytyczny, program albo wpada w pętlę, powodującą niekończące się wykonywanie tego samego polecenia, którą w normalnym świecie można nazwać obsesją, albo przestaje funkcjonować.
Paradoks, na który natknął się Snowden uniemożliwił mu normalne funkcjonowanie w świecie i wygenerował narastające napięcie, zmuszające go podjęcia działania w sytuacji, gdy dalsze wykonywanie programu okazało się niemożliwe. Bez wątpienia spowodowało to u niego stany lękowe i wyzwoliło zachowania paranoiczne, jednak nie w stopniu, zaburzającym poczytalność. Służby wywiadowcze nie popisały się w jego przypadku zdolnością oceny charakteru, ponieważ z jego własnej relacji wynika, że od wczesnej młodości przejawiał skłonności do ulegania obsesyjnym myślom i nadawał sytuacjom dużo większe znaczenie, niż miały w rzeczywistości. Nietrudno więc sobie wyobrazić, że przebywając przez wiele lat w środowisku zajmującym się wywiadem i inwigilacją, jego świat nabrał cech, których my, zwykli nieświadomi ludzie, na co dzień nie zauważamy. W końcu napięcie sięgnęło granicy i musiał podjąć decyzję, którym wartościom musi się sprzeniewierzyć.
W każdym przypadku dla kogoś stałby się zdrajcą, a dla kogoś bohaterem. W podręcznikach filozofii sytuacja ta powinna zostać nazwana „Paradoksem Snowdena”, bo nieprędko znajdziemy dla niej satysfakcjonujące wszystkich rozwiązanie. Faktem jest jednak to, że bez względu na ocenę motywów i zachowań Snowdena, dzięki jego postępowaniu świat zwrócił oczy na kwestię bezpieczeństwa w sieci, z której miliony użytkowników korzystają na codzień.
Na razie nie pozostaje mi nic innego, jak gorąco polecić „Pamięć nieulotną” i zapewnić, że to lektura, obok której nikt nie przejdzie obojętnie.
Komentarze: 10
Biorę w ciemno. To chyba ten sam poziom co „Sztuka podstępu” :)
Dajcie znać jak skorzystacie z tych kodów:
R63TMLX963JY
FL9J7PEHLERT
Dzięki wielkie za kod (FL9J7PEHLERT) :)
JYYF4YE9K7NR – dzięki bardzo
Please! Dajcie jeszcze kodzik!
JYYF4YE9K7NR – dzięki bardzo
Dajcie znać jak skorzystacie z tych kodów:
R63TMLX963JY
FL9J7PEHLERT
Dzięki wielkie za kod (FL9J7PEHLERT) :)
Please! Dajcie jeszcze kodzik!
Biorę w ciemno. To chyba ten sam poziom co “Sztuka podstępu” :)