Hygge, eskapizm i Apple
W ciągu ostatniego roku, ze zrozumiałych względów, moda na hygge sięgnęła szczytu. Czy można ją jednak pogodzić z wszechobecną technologią, która towarzyszy nam na każdym kroku?
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 3/2021
Duńskie „hygge” to komfort, przytulność i wygoda. To sztuka spokojnego życia, koncentrowania się na wartościach rodzinnych, poszukiwania szczęścia i zadowolenia w ulotnych chwilach. Odnosi się przede wszystkim do emocji, ale ma zastosowanie w muzyce, wystroju wnętrz czy aktywności fizycznej. Mnie kojarzy się ze specyficzną formą nienachalnego hedonizmu, chociaż zdarzają się tacy, którzy nazywają hygge przeciętniactwem. Przede wszystkim dlatego, że spora część wyznawców hygge optuje za porzuceniem wyścigu szczurów na rzecz mniejszego stanu posiadania i dłuższego czasu spędzanego z rodziną.
Niektórzy twierdzą, że hygge to eskapizm, a eskapizm to takie brzydkie słowo. Polacy, potomkowie rycerzy, przed niczym nie uciekają. Od dziecka bowiem mówiono nam, że uciekają tchórze, a dzielni wojownicy walczą do końca nawet w przegranej sprawie. Nie godzi się więc unikać zderzenia z rzeczywistością i zaszywać się pod ciepłym kocem z kubkiem gorącej herbaty. Jest przecież tyle do zrobienia! Przeciwności losu trzeba brać na klatę i nie ma, że cztery godziny snu… Wyspać się jeszcze zdążysz, a szef nie może poczekać do jutra, bo dostanie palpitacji serca czy innej apopleksji.
Jest zasadnicza różnica pomiędzy uciekaniem w panice przed rzeczywistością, która jest zbyt problematyczna a podjęciem wyboru o zmianie stylu na taki, który lepiej współgra z naszym wnętrzem.
To ja przewrotnie zapytam, czy nie warto przewartościować nieco tego podejścia. Jest zasadnicza różnica pomiędzy uciekaniem w panice przed rzeczywistością, która jest zbyt problematyczna a podjęciem wyboru o zmianie stylu na taki, który lepiej współgra z naszym wnętrzem. Oczywiście, nie proponuję niczego nowego – wystarczy wejść na YouTube’a, wpisać słowo klucz i oczom naszym ukażą się alternatywne sposoby na życie. W kabinach, małych domkach, z uprawami eko, energią słoneczną i kompostującą toaletą. Wiem, bo oglądam. A ponieważ oglądam, to zauważyłam, że jest jedna rzecz, którą znaleźć można w każdym eskapistycznym gospodarstwie – komputer podłączony do internetu.
Jak mają się więc te idylliczne obrazy do najnowszej technologii? Przecież uciekamy po to, by wąchać kwiatki, wyrywać marchewkę z ziemi i obserwować wolno płynące po niebie obłoki, a nie przesiadywać w sieciach społecznościowych. Przesiadywać możemy w mieszkaniu w bloku, więc co za różnica?
Wystarczy spojrzeć na starsze pokolenie, które nauczyło się korzystania z dobrodziejstw komputeryzacji.
Otóż jest, i to zasadnicza. Polega na przyjęciu do wiadomości, że technologia stała się częścią naszego życia. Próba jej całkowitej eradykacji to jałowe zajęcie, sztuka dla sztuki. Odpowiedzią jest zawsze adaptacja – przyjęcie tego, co w technologii dobre i odrzucenie tego, co szkodliwe. Wystarczy spojrzeć na starsze pokolenie, które nauczyło się korzystania z dobrodziejstw komputeryzacji. Owszem, cieszą się bardzo z bankowości internetowej czy cyfrowej telewizji, ale nie spędzają całych dni z ręką przyklejoną do smartfona. Sięgną po niego, kiedy zadzwoni albo kiedy wyślecie im zdjęcie wnuczka. Celowo i świadomie.
Moim zdaniem, wbrew popularnemu przekonaniu, hygge nie stoi w opozycji do osiągnięć technologicznych. Skoro koncentruje się przede wszystkim na emocjach, świadomym życiu chwilą i ciepłym komforcie, to nie ma niczego bardziej hygge niż produkty Apple.
W kontekście wystroju wnętrz nie trzeba niczego udowadniać. Sprzęt Apple sprawdzi się świetnie, zarówno w nowocześnie urządzonym domu, jak i w rustykalnej przestrzeni. Wystarczy postawić MacBooka na szklanym, nowoczesnym biurku albo blacie z surowego drewna. O ile zmienia się klimat setupu, o tyle sam komputer pozostaje uroczo neutralny. To samo tyczy się głośników, iPada czy Apple TV. Niby jest, ale jakby nie było. Do tego łatwość i intuicyjność użytkowania i mamy technologiczne hygge.
Ważną częścią duńskiego stylu jest aktywność fizyczna, zwłaszcza na zewnątrz. W tym przypadku świetnie sprawdza się Apple Watch, który, przy odpowiedniej konfiguracji, nie będzie nam przeszkadzał w podziwianiu widoków, za to po cichu zadba o monitorowanie tego, co najważniejsze – rytmu serca, nasycenia krwi tlenem i upewni się, że jeśli zdarzy się nam upadek, pomoc dotrze do nas na czas.
A co z kolekcjonowaniem wspomnień? Aparaty w telefonach z dnia na dzień stają się coraz lepsze, a oprogramowanie sprawi, że obróbka zdjęć zajmie nam minimalną ilość czasu. Do tego Apple stworzy dla nas zestawy wspomnień w postaci krótkich filmów. Zaoszczędzony czas możemy spędzić z rodziną albo na innych aktywnościach, które sprawiają nam radość. Na przykład na czytaniu.
Czytanie książek papierowych ma niezaprzeczalny urok, ale istnieje skończona liczba tomów, które możemy zmieścić na ograniczonej przestrzeni. Dlatego czytanie pozycji, które niekoniecznie chcemy zatrzymać na zawsze, świetnie sprawdza się na czytnikach albo iPadzie. Osobiście na iPadzie czytuję mniej, w tym przypadku preferuję Kindle’a, jednak znam takich, którym bardziej odpowiada iPad. Dla mnie iPad to urządzenie do przeglądania magazynów, które prezentują się na nim wspaniale.
Kolejnym elementem hygge są nastrojowe światło, koce i muzyka. Jeśli chodzi o klasyczne światło, to dzięki aplikacji Dom możemy stworzyć klimatyczne warianty oświetlenia, odpowiednie na każdą okazję. Świece i ciepłe koce możemy kupić w internecie, używając oczywiście Apple Pay. Apple Pay jest tak hygge, jak to tylko możliwe. Zamiast żonglowania kartami i numerami, przykładamy palec do czytnika i zapominamy o zakupach do czasu, kiedy przyniesie je nam pod drzwi kurier. A to wszystko w atmosferze spokoju i relaksu.
Od lat piszę, że technologia powinna być ukryta. Ma działać i robić, co do niej należy, w tle i po cichu, niekoniecznie absorbując przy tym naszą uwagę. Lubię styl naturalny, przytulny i komfortowy, ale nie zamierzam traktować zdobyczy nowoczesnej techniki jako ostatecznego zła. Staram się, żeby technologia pracowała dla mnie, nie odwrotnie. Gdyby nie nowoczesne udogodnienia, dużo więcej czasu spędzałabym na wykonywaniu podstawowych czynności, zamiast poświęcać go na rzeczy, które są naprawdę ważne. Daleko mi jeszcze do perfekcji, ale plan powoli się układa i zamierzam go zrealizować co do joty. Zwłaszcza że w dzisiejszych okolicznościach przyrody, czasu wszyscy mamy aż nadto.
Moim zdaniem, hygge wcale nie musi oznaczać odcinania się od rzeczywistego świata, chociaż coraz więcej ludzi optuje za jakimiś formami eskapizmu – zarówno technologicznego, jak i społecznego.
Moim zdaniem, hygge wcale nie musi oznaczać odcinania się od rzeczywistego świata, chociaż coraz więcej ludzi optuje za jakimiś formami eskapizmu – zarówno technologicznego, jak i społecznego. Przy pewnym nasyceniu przyspieszeniem we wszystkich dziedzinach w naturalny sposób zbliżamy się do granicy, kiedy nie jesteśmy w stanie – lub nie chcemy – uczestniczyć dłużej w tych zawodach. Nie ma nic złego w zwolnieniu i zastanawianiu się, czego tak naprawdę chcemy od życia. Jedyne, o czym musimy pamiętać to to, że nie ma żadnych zasad dotyczących tego, co zdecydujemy się przyjąć, a co odrzucić.
Styl życia ma być nasz i nie tworzymy go na pokaz. Tworzymy go po to, by czuć się dobrze w naszej rzeczywistości. I tylko to się liczy. Więc nie przymierzajmy się do wyrzucania komputerów przez okno. A jeśli już, dajcie znać znajomym, żeby ustawili się w pozycji strategicznej i łapali spadający sprzęt.
Komuś może się przydać.