Nic za darmo
Funkcje prywatności zapowiedziane przez Apple nadepnęły wielu firmom na odcisk. Najbardziej chyba Facebookowi, chociaż w szerszej perspektywie to całej „darmowości” w internecie.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 1/2021
W ubiegłym roku Apple sukcesywnie zapowiadało i wdrażało w życie zamiany w funkcjach ochrony prywatności. Prywatność to coś, o czym mówi się bardzo dużo, a to, o czym się mówi, szybko zmienia się w informacyjny szum. Jednym uchem wchodzi, innym wychodzi i jakoś cię kręci. Do czasu, kiedy ktoś nam łopatologicznie wskaże, kto nas śledzi i na jaką skalę. A skala jest olbrzymia.
O tyle nie boli to zwykłego użytkownika, że wcale o tym nie wie.
Tym razem blady strach padł na Facebooka – portal przyjazny użytkownikom, dostarczający swoje usługi zupełnie bezpłatnie, w zasadzie prawie filantropijnie, którego jedynym celem jest umożliwienie nam kontaktów ze znajomymi i postowanie zdjęć wdzięcznych kotków. Problem w tym, że pomimo to, że Facebook nie przysyła nam comiesięcznych rachunków, to zapłatę pobiera, nie pytając nas o zgodę. Po prostu sobie bierze to, czego braku nie zauważymy, czyli naszą prywatność. Po odwiedzeniu strony Facebooka lub zainstalowaniu jednej z wielu aplikacji należących do koncernu, za nami wyruszają trackery, które kolekcjonują wszelkie dostępne dane – gdzie, kto, z kim, po co i dlaczego. Co kupiliśmy, na co patrzyliśmy, gdzie poszliśmy na spacer i jak długo rozmawialiśmy z kumplem z podstawówki. Ile czasu spędzamy przy ekranie, jakie jest nasze zaangażowanie w wyświetlane treści i jak można nas zmusić, żebyśmy zaangażowali się bardziej. O tyle nie boli to zwykłego użytkownika, że wcale o tym nie wie. Cieszy się darmowością świadczonych usług i ze spokojną głową kładzie się wieczorem spać. Sytuacja zmienia się, gdy użytkownik staje się użytkownikiem świadomym. Do tej pory owa świadomość zarezerwowana była dla użytkowników z grupy PRO, jednak wraz z nowymi systemami staje się dostępna dla wszystkich. I nagle każdy może na bieżąco zobaczyć, jak darmowe są darmowe usługi. Już teraz w Safari możemy przekonać się, ile trackerów wyrusza za nami, gdy odwiedzamy strony internetowe. Co ciekawe, strona Facebooka żadnych szpiegów nie zgłasza. Jednak, gdy przyjrzeć się sprawie bliżej, okazuje się, że sprawianie dobrego wrażenia nie jest takie trudne – wystarczy umyć ręce i powiedzieć, że my nikogo nie śledzimy. A przynajmniej nie sami. Wystarczy jednak wejść na stronę: Off-Facebook Activity https://www.facebook.com/off_facebook_activity/activity_list, by dowiedzieć się, które aplikacje karnie wysyłają nasze dane do centrali. Co jeszcze ciekawsze, jest to narzędzie udostępniane przez samego Facebooka. Tyle że niezbyt chętnie.
Zirytowany Facebook zamieścił całostronicowe ogłoszenia w (…)
O co więc chodzi Facebookowi? Przede wszystkim o to, że świadomy klient może nie wyrazić zgody na gromadzenie jego danych. Tak długo, jak długo nie pojawia się nam okienko informacyjne, jesteśmy skłonni udawać, że jest nam wszystko jedno. Kiedy jednak już się pojawi, stajemy przed wyborem – pozwolić albo nie pozwolić. I z dużym prawdopodobieństwem nie pozwolimy, zwłaszcza gdy zapoznamy się ze skalą procederu oraz liczbą programów i aplikacji, które zawłaszczają więcej danych, niż potrzebują do poprawnego funkcjonowania.
Zirytowany Facebook zamieścił całostronicowe ogłoszenia w „New York Times”, „Washington Post” i „Wall Street Journal” krytykujące zapowiedziane na początek tego roku zmiany w ustawieniach prywatności. Według Facebooka uświadomienie klientom, ile danych na ich temat jest gromadzonych przez firmę, zagrozi funkcjonowaniu małych przedsiębiorstw, uniemożliwiając dostarczanie dobranych reklam. Na moje ucho brzmi to nieco śmiesznie – utrzymywanie klientów w stanie nieświadomości (czyli po prostu zatajanie prawdy, inaczej oszustwo) jest dla biznesu dobre, natomiast przejrzystość i transparentność oraz wolny wybór są złe. Ciekawe wartości, nie ma co.
(…) Apple daje nam nie tylko możliwość wyboru, ale również staje się edukatorem w dziedzinie prywatności.
Rzecz nie dotyczy oczywiście wyłącznie Facebooka, bo pomimo ciągle niskiej świadomości powszechnej, internet stoi danymi, które można wyciągnąć od użytkowników. I robią to nie tylko strony, ale i aplikacje. Ot, w czasie przerwy świątecznej, z nudów ściągnęłam aplikację pasjansa. Całkiem nieźle zrobiony graficznie, z dobrymi ocenami w AppStore. Jakież było moje zdziwienie, gdy aplikacja zażądała dostępu do znaków wprowadzanych z klawiatury w dowolnym programie. W żaden sposób nie jest to konieczne do jej prawidłowego funkcjonowania, więc natychmiast program skasowałam. Jednak niesmak pozostał. Pozostaje przyzwyczaić się do sprawdzania rubryczki na dole opisu programu, która informuje, jakich praw dostępu wymaga aplikacja i wybierać mądrze.
Wraz z nowymi ustawieniami prywatności Apple daje nam nie tylko możliwość wyboru, ale również staje się edukatorem w dziedzinie prywatności. To już nie tylko zwykłe ostrzeżenia, których w internecie pełno i które tak chętnie ignorujemy. To praktyczna lekcja uważności oraz wgląd w to, czym stał się współczesny internet – kopalnią danych. Musimy zacząć się przyzwyczajać do tego, że walutą nie zawsze są pieniądze, a najcenniejszym dobrem od dawna przestało być złoto. Na pierwszym miejscu podium stanęliśmy my sami, nasze przyzwyczajenia i rutyny, trendy i zachowania, dzięki którym można kontrolować nas skuteczniej, niż się komukolwiek przyśniło. Dlatego z niecierpliwością czekam na wprowadzenie kolejnej porcji rozwiązań z zakresu ochrony prywatności. I z upodobaniem będę ich używać.
(…) życzę wszystkim bezpiecznego internetu.
Jedynym problemem, który każdy z nas napotyka, próbując uwolnić się od szpiegującego internetu, jest konieczność solidarnego podejścia do kwestii ochrony danych. Cóż z tego, że chcemy podejmować mądre wybory, kiedy nasi znajomi machają ręką i mówią, że to tylko teorie konspiracyjne. W jakiś sposób musimy (lub po prostu chcemy) utrzymywać z nimi kontakt, więc z niechęcią godzimy się ze złem koniecznym. Sytuacja ta może się zmienić, gdy informacje o internetowej inwigilacji staną się nie tylko ogólnikowe i teoretyczne, ale również praktyczne i obecne na co dzień na ekranach naszych telefonów, tabletów i komputerów. A taka sytuacja może nastąpić całkiem niedługo.
W nowym roku 2021, życzę wszystkim bezpiecznego internetu. No i oczywiście tego, żeby był lepszy niż 2020, co w gruncie rzeczy wcale nie jest takie trudne do osiągnięcia.
Oby było tylko lepiej!
Komentarze: 2
Dzięki i na wzajem 😉. Bez złośliwości, ale chyba lata się pomyliły w życzeniach 🤔. Nie powinno być 2021 i 2022?
Jaki jest sens wrzucania do rss rocznego artykułu? Pomyłka czy to celowe?