Sennheiser – Momentum Supra, czyli większy brat
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 02/2014
W grudniowym numerze iMaga opisywałem już słuchawki firmy Sennheiser i to model z tej samej rodzinny Momentum. Podczas tamtego testu starałem się przekonać do słuchawek typu on-ear (czyli nausznych), ale właściwie to żałowałem, że nie trafił do mnie większy model. Nie musiałem długo czekać i starszy brat modelu On-Ear wylądował u mnie na głowie, w celach testowych.
Pierwsze wrażenia po odebraniu paczki i rozpakowaniu to mały szok, przez chwilę myślałem, że się pomylili i jeszcze raz dostałem mniejszą wersję On-Ear. Oczywiście nikt się nie pomylił, no chyba że ja. Po prostu nie spodziewałem się, że różnica w wielkości między tymi modelami jest aż tak mała. Większa wersja posiada duże pudełko, lepiej wykonane, bardziej szczegółowo, ale i w tej kwestii różnice są niewielkie. Bardziej różni się pokrowiec, jaki producent dostarcza do modelu Momentum. Jest sztywny i sporo większy niż ten od młodszego brata. Jednak w tym przypadku uważam, że lepszy, głównie ze względów praktycznych, jest ten z modelu On-Ear. Pewnie właśnie stąd ta nazwa – On-Ear. Takie zagrywki muszą stosować producenci, aby skategoryzować słuchawki. Przecież wydając dwa, tak bardzo podobne do siebie modele, Sennheiser musi znaleźć odbiorców na każdy z nich. Właściwie w tym przypadku straszy brat jest tak niewiele większy od młodszego, że bez problemu mieści się w jego ciuchy. Może tylko wtedy wygląda trochę bardziej fit.
Patrząc na te dwa modele, cały czas myślałem o tym, że z nimi jest tak, jak z rodzeństwem, między którym byłaby różnica 9 miesięcy. Są prawie jak bliźniacy. Trochę ponarzekałem na Sennheisera za zrobienie tak podobnych do siebie modeli, ale prawda jest taka, że seria Momentum to niezwykle udane słuchawki. Kończąc tekst o modelu On-Ear napisałem „Kurczę, ten projekt jest tak zrównoważony i tak kompletny od początku do końca, że nie wiem, do czego się przyczepić. Kto wie, może nawet ja zacznę korzystać ze słuchawek On-Ear, oczywiście Momentum On-Ear”. Tak mogłoby być, ale jest jeden szczegół, czyli model Momentum – model, który mało się różni, ale to właśnie drobiazgi powodują, że jest lepszy. Nie będę się bardzo szczegółowo rozpisywał, ponieważ dosyć często musiałbym sięgać po kombinację przycisków Cmd+C, Cmd+V z grudniowego testu modelu On-Ear. Dlatego skupię się na różnicach między tymi modelami i pokazaniu, dlaczego ja wybrałbym tego starszego, większego brata.
Zacznę od tego, w czym lepsze są On-Ear, a są to tylko dwa czynniki. Po pierwsze – cena. Niestety jest to brutalne, ale trzeba przyznać, że to niezwykle ważny czynnik. Model On-Ear kosztuje 849 zł, co przy cenie starszego brata 1299 zł wydaje się ogromną okazją. Kolejną rzeczą jest wcześniej wspomniany pokrowiec, który jest bardziej mobilny i praktyczny, a dodatkowo posiada jeszcze woreczek na słuchawki. Jeśli cena nie gra roli, bo kto bogatemu zabroni, to wszystkie pozostałe aspekty przemawiają jednak za modelem Momentum. Wszystko z powodu rozmiarów, które przecież miały być głównym powodem stworzenia dwóch tak podobnych par słuchawek. Większe powinny służyć nam w domu, a mniejszy model On-Ear wychodziłby z nami na miasto. Jest jeden poważny problem, w który wpadł Sennheiser – ta różnica jest zbyt mała. Praktycznie niewidoczna, co daje sporą przewagę większemu modelowi. Nieważne, czy w domu czy na mieście, zawsze wygodniej będzie w słuchawkach, które mają większą muszlę i mieszczą całe ucho. Jeśli do tego te większe będą bardzo zgrabne i niedużo większe od małej wersji, to odpowiedź sama się nasuwa. Po co komu mniejszy model? Skoro jeden idealnie sprawdza się wewnątrz i na zewnątrz. Nawet waga jest bardzo podobna, bo te większe są równie lekkie – różnica 30 gramów.
Kolejnym plusem większej wersji jest świetny przewód słuchawkowy, który – co najważniejsze w tym modelu – możemy podłączyć do lewej bądź prawej słuchawki. Świetnym rozwiązaniem w przewodzie jest złącze jack, rewelacyjnie wykonane, z możliwością ustawienia prostego albo łamanego. To jeden z takich akcentów, przy których dorośli zamieniają się w małe dzieci i bawią się z uśmiechem na twarzy. Na koniec zostawiłem sobie najlepszy z aspektów wskazujący na wyższość modelu Momentum. Rzecz jasna chodzi o dźwięk. Większy nausznik = większy przetwornik, co znowu przekłada się na lepsze doznania. Przyznam się, że w tym miejscu najbardziej kusi mnie kombinacja przycisków Cmd+C, Cmd+V, dlatego że te modele mają ten sam charakter grania. Z tym, że duży model w każdej częstotliwości gra po prostu lepiej. Ma większy bas, lepszy środek i na górze jest bardziej szczegółowy. Nadal uważam, że specyfika tego dźwięku jest niebywale wszechstronna i zadowoli wielu słuchaczy, którzy nie są nastawieni na jeden gatunek muzyczny. Tak jak model On-Ear, są to słuchawki bardzo uniwersalne, co może przynieść duży sukces firmie Sennheiser.
Na koniec konkluzja może być tylko jedna: „Pieniądz rządzi światem”. Wybór między tymi słuchawkami w większości przypadków będzie zależny od możliwości finansowych. Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby ktoś nie patrząc na cenę wybrał model On-Ear. To chyba potwierdza moje zdanie na temat słuchawek typu On-Ear. Niestety tego typu konstrukcja, która nie mieści w nausznikach całego ucha, jest bez sensu. Przecież Sennheiser pokazał, że można zrobić małe, lekkie słuchawki, ale wokołouszne. Dlatego uważam, że idealną konstrukcją On-Ear jest model Momentum, nie Momentum On-Ear.
Przy okazji chciałbym zmienić ocenę modelu On-Ear z 5 na 4,5.
Dane techniczne
Przetworniki: dynamiczny zamknięty 40 mm
Impedancja: 18 Ohm
Pasmo przenoszenia słuchawek: 17-23000 Hz
THD: 0,05%
Czułość: 110 dB
Przewód jack 3,5 mm, pilot do sterowania oraz mikrofon umieszczone na kablu, obrotowy wtyk.
W zestawie: słuchawki, pokrowiec, adapter 6,3 mm, kabel z pilotem
Waga: 190 g