Przygody z Airbnb – nasz gospodarz wyjechał do innego kraju
Było ciemno i gorąco – termometr wskazywał 25° C, a taksówkarz nie korzystał z klimatyzacji. Preferował jeździć z otwartymi oknami. Nie tego spodziewałem się wsiadając do nowej E-klasy. Krążyliśmy po osiedlu domków jednorodzinnych, położonych na wzgórzu, po jego stromych uliczkach. Silnik diesla, który miał już przejechane blisko 300 tysięcy kilometrów, nie protestował – każdy podjazd pokonywał z łatwością – pomimo, że mijała już druga godzina od opuszczenia lotniska. A taksometr w taksówce wskazywał już 60 Euro…
– Może zadzwonię po żandarmerię? – zapytał się kierowca, jednocześnie dając nam do zrozumienia, że prawdopodobnie zostaliśmy oszukani.
Dopiero drugi raz w życiu korzystam z usług Airbnb, aby znaleźć sobie lokum, a pierwszy raz na wyjeździe zagranicznym. Niestety nasz gospodarz nie odbierał telefonu, a podany adres wskazywał tylko na ogólny rejon gdzie powinniśmy zamieszkać, a nie konkretny dom. Fakt, że było już ciemno, nie pomógł. Wykręciłem numer telefonu do Airbnb, zastanawiając się gdzie dzisiaj będziemy spali…
Wysiedliśmy z samolotu po ponad dwudziestu godzinach podróży i udaliśmy się czym prędzej na zewnątrz, aby dotlenić się po ostatnim z lotów. Trwał dziewięć godzin i był wystarczająco komfortowy – nie było wrzeszczących dzieciaków, a miejsca na nogi miałem tyle, że mogłem je wyciągnąć nie ryzykując rozwalenia sobie rzepek w kolanach. Wybór filmów też trafił w mój gust – rozpocząłem podróż od obejrzenia pierwszej wyjątkowej sceny “Spectre”, która jest jednym długim ujęciem, a potem skusiłem się na seriale: “How I Met Your Mother” i “Friends”. Na deser zostawiłem sobie “Marsjanina”, którego z niewyjaśnionych przyczyn przegapiłem jak był grany w kinie. Mój problem z tak długim lotem wynika z brak ruchu – po prostu wszystko zaczyna mnie boleć jeśli siedzę bezczynnie przez tak długi czas. Wracając jednak do lotniska… udaliśmy się na postój i wsiedliśmy do taksówki wyznaczonej nam przez obsługę. Skorzystałem z okazji i wysłałem naszemu gospodarzowi wiadomość przez aplikację Airbnb, że ruszyliśmy z lotniska i powinniśmy być za pół godziny do czterdziestu minut – szczegóły naszych lotów otrzymał kilka tygodni temu. Chwilę później pędziliśmy drogą, podczas gdy nasz kierowca wydzwaniał po swoich kolegach, zastanawiając się gdzie dokładnie znajduje się adres, który mieliśmy wydrukowany na rezerwacji. W tym momencie jeszcze się niczym nie martwiłem…
Na połączenie z obsługą klientów Airbnb czekałem nie więcej niż dwie minuty. Odebrał Cody, który szybko zweryfikował moją tożsamość i zapytał się jak może na pomóc. Opowiedziałem mu, że od blisko dwóch godzin nie możemy skontaktować się z gospodarzem – nie odbiera ani telefonów, ani SMS-ów, ani wiadomości wysłanych przez aplikację Airbnb. Cody, w pierwszej kolejności, zapytał się ile wskazuje taksometr. Odpowiedziałem, że 50 Euro. Zaproponował natychmiast, żebyśmy poprosili kierowcę o zawiezienie nas do najbliższej restauracji, a on pokryje nam koszty taksówki oraz jedzenia do 100 Euro. Powiedział, że daje gospodarzowi godzinne ultimatum – jeśli w tym czasie się nie odezwie, to znajdzie nam zastępcze lokum na najbliższą noc oraz pokryje dodatkowo do €135 w kosztach związanych z dojazdem do niej, a następnego dnia znajdzie nam coś w takim samym lub wyższym standardzie, pokrywając ewentualną różnicę w cenie. Muszę przyznać, że bardzo mnie uspokoił. Nie zmieniało to jednak faktu, że wynajęty domek wybieraliśmy ze dwa miesiące, a przez szukanie kwater zastępczych, stracimy niepotrzebnie jeden dzień. Na koniec naszej rozmowy powiedział, że oddzwoni za nie więcej niż godzinę, a w międzyczasie prześle mi propozycje noclegów.
Zgodnie z tym co powiedział Cody, proprosiłem naszego kierowcę, aby zawiózł nas do kafejki lub restauracji, a my już dalej poradzimy sobie. Odmówił, ignorując mnie zupełnie, przy okazji wyłączając taksometr, który wskazywał już €60. Podjechał pod najbliższą willę, w której świeciły się światła i wysiadł, uzbrojony w naszą kartkę. Mieszkaniec poinformował nas, że zna wszystkich w okolicy – to w końcu bardzo mała społeczność – ale pierwszy raz słyszy imię naszego gospodarza, a domku zupełnie nie kojarzy. Taksówkarz ponownie zwrócił się do mnie z pytaniem czy ma dzwonić po policję, a ja ponownie odmówiłem. Po kilkuminutowej rozmowie wsiedliśmy do samochodu i w tym momencie stały się dwie rzeczy: z mojego telefonu dobiegł głos powiadomienia z aplikacji Airbnb, a Iwony zaczął dzwonić. Na ekranie wyświetlił się numer z Francji. To gospodarz! Poprosił o przekazanie słuchawki taksówkarzowi i jemu wytłumaczył jak dojechać do wynajętego domku.
Na szczęście wszystko zakończyło się wzorowo, a naszym kosztem było jedynie trochę nerwów i dwie godziny spędzone w taxi. Problem pojawił się stąd, że nasz gospodarz zachorował będąc we Francji i po prostu nie obudził się w nocy (jesteśmy pięć stref czasowych na zachód od niego), aby odpowiedzieć na nasze wiadomości. Ale wysłał swojego ojca w zastępstwie, a ten z kolei się trochę spóźnił. Cody oddzwonił zgodnie z umową i ucieszył się jak dowiedział się, że udało się skontaktować z gospodarzem. Zwrócił nam też kwotę wydaną na taxi w wysokości €60, nawet jak powiedziałem mu że czuję się trochę niezręcznie przyjmując ją od niego.
Dzisiaj rano obudziłem się nie tylko zadowolony z wynajętego domku i widoku z tarasu, na który patrzę (widok, nie taras) pisząc te słowa, ale również z powodu całej tej przygody (nawet gdybym nie zobaczył tych €60). Przede wszystkim wiem z pierwszej ręki jak dobrze Airbnb troszczy się o swoich klientów, i że nie zostałbym na lodzie, gdyby nie udało się skontaktować z naszym gospodarzem. Ponadto, wiem teraz że nie musiałbym specjalnie martwić się o dodatkowe koszty – te w takiej sytuacji pokrywa Airbnb.
Na następnej wycieczce też będę korzystał z ich usług i już teraz trochę lepiej rozumiem dlaczego branża hotelarska martwi się o swój biznes.
Komentarze: 9
Dzięki za fajny artykuł! Chętnie poznam twoje wrażenia i rady związane z korzystaniem z AIRBNB… Może to pomysł na kolejny poradnik-ebooka???
Dobrego wypoczynku!
Dzięki za ciekawy opis!
Z Airbnb korzystałem tylko raz. Zniechęciły nas prowizje serwisu. Ale może źle trafiliśmy – Chorwacja. Tam chyba lepiej szukać bezpośrednio u właścicieli.
Częściej korzystamy z booking.com, który okazywał się tańszy. Tak jak piszesz rezerwując lokum przez jeden z ww serwisów mamy znacznie większą gwarancje, że nie będziemy nocować na dworcu. Dodatkowo mamy straszak, właściciele obawiając się kiepskich recenzji w serwisie nie mają Cię w nosie.
W Hiszpanii nasz apartament miał podany całkowicie niepoprawny namiar GPS, adresu nawet Google nie znał). Innym razem godzinę przed wylotem dostaliśmy informację, że nasz apartament w połowie naszego pobytu będzie sezonowo zamknięty i mamy udać się gdzie indziej. Gdzie indziej okazało się bardzo słabym miejscem. Finalnie “uratowało” nas to, że apartament miał mieć 2 łazienki (spora grupa osób). Po wymianie uwag zaproponowano nam “kolejne gdzie indziej” w lepszym niż początkowo standardzie.
Warto wspomnieć, że w niektórych lokalizacjach właściciele oferują lepszą cenę z pominięciem booking.com. Może to być cenne gdy znamy już miejsce i jedziemy tam ponownie.
To zdecydowanie zależy od kraju i kultury.
W pakiecie mam 120 minut za darmo na cały świat. Od niedawna. Kierowca też miał swój telefon z którego oferował żebym skorzystał. Nie da się jednak ukryć że warto o taki komfort sobie zadbać.
Tutaj jest EU więc spoko powinno być dla większości, ale miałem na myśli sytuację na przykład w kraju “dalszym” :).
Ouch..
Tak, te “lokalne” loty mnie totalnie rozwaliły. ;-)
Fajnie wiedzieć że Airbnb to nie tylko platforma do ogłaszania która liczy zyski z prowizji i się niczym nie interesuje, a sprawnie działająca firma która nie zostawi klienta na lodzie.
Bardzo fajnie wiedzieć jak wygląda reakcja w tak skrajnym przypadku. Osobiście mam zupełnie inne doświadczenia w przypadku Booking.com który zwyczajnie zignorował mój problem z hotelem.
My też mieliśmy problemy z hotelem z Booking.com, który dwa razy nas obciążył i tydzień próbowaliśmy dodzwonić się do szefa. Booking załatwił wszystko w godzinę.