Goa, Indie
W poprzednich dwóch artykułach z cyklu „historia za zdjęciem” opowiadałem o miejscach położonych w Stanach Zjednoczonych – San Francisco oraz Nowym Jorku. Tym razem postanowiłem przenieść się na inny kontynent i przybliżyć Wam kulisy mojego ulubionego ujęcia z krótkiej wizyty w indyjskim stanie Goa.
Głównym powodem zimowego wyjazdu do Indii była konferencja Surge w Bangalore, która łączy tematykę startupów, biznesu, inicjatyw społecznych i finansów. Relacjonowałem ją na łamach iMagazine – o samym wydarzeniu możecie przeczytać tutaj. Spędzanie kilku dni w jednym miejscu (a tym bardziej w zupełnie nowym kraju na innym kontynencie) byłoby jednak bardzo nie w moim stylu. Właśnie dlatego postanowiłem wykorzystać tanie loty krajowe linii Air India i wybrać się na kilkadziesiąt godzin do stanu Goa w zachodniej części kraju.
Obeznanym w podróżowaniu Goa od razu może kojarzyć się z rajskimi plażami, luksusowymi hotelami i całonocnymi wakacyjnymi imprezami. Istotnie, rejon ten cieszy się niesłabnącą popularnością wśród turystów z Europy oraz innych państw Azji. Za sprawą bardzo ograniczonego czasu, moja wizyta w tym miejscu wyglądała zgoła inaczej. Aby uniknąć drogich i czasochłonnych dojazdów z i na lotnisko, zdecydowałem się zarezerwować zakwaterowanie możliwie jak najbliżej miasta Vasco da Gama, do którego przyleciałem z Bangalore (często nazywanego po prostu Vasco; nazwa pochodzi oczywiście od nazwiska portugalskiego podróżnika, który założył w tym miejscu kolonię). Wybór padł na niewielki hotel w wiosce Dona Paula w pobliżu miasteczka Panaji, które oferowało kilka interesujących atrakcji. Opowiadałem o nich w moim artykule.
Do hotelu dotarłem późno nocą, przez co odkrywanie okolicy zacząłem dopiero o poranku. Pomimo świadomości, że znajduję się z dala od kurortów pełnych europejskich turystów, muszę przyznać, że pierwsze wyjście na zewnątrz było pewnym szokiem. Znajdowałem się bowiem pośród prostej i biednej zabudowy lokalnych mieszkańców, którzy trudnili się przede wszystkim rybołówstwem. Nie może więc dziwić zainteresowanie, jakie wzbudzałem spacerując po okolicy z dużą lustrzanką i deskorolką przypiętą do plecaka. Ludzie napotkani na drodze sprawiali jednak przyjazne wrażenie, dając się fotografować i kilkukrotnie prosząc mnie o wspólne zdjęcie.
Dlaczego wybrałem właśnie powyższe zdjęcie do zilustrowania tej historii? Moim zdaniem doskonale oddaje ono klimat tamtych okolic i wrażenie, jakie zrobiło na mnie znalezienie się w środku rybackiej wioski w Indiach. Rdzawy kolor ziemi, palące słońce, drzewa palmowe, sieci i rybackie łodzie to elementy, które najbardziej zapadły mi w pamięć – właśnie dlatego czuję satysfakcję z utrwalenia ich wszystkich na jednym ujęciu. Fotografując zależy mi bowiem na oddaniu atmosfery danego miejsca i tego, jak w danym momencie czułem się, widząc to wszystko na własne oczy. To samo tyczy się obróbki zdjęć, podczas której odtwarzam wszystko, czego nie oddaje surowy plik z aparatu.
Krótka wizyta na Goa była moim pierwszym doświadczeniem tego typu – chociaż w przeszłości odwiedzałem już Azję, nigdy nie miałem okazji samotnie spacerować przez dżunglę i ubogie miasteczka, w których przez kilka godzin nie spotkałem ani jednego turysty. Właśnie dlatego czuję ogromną satysfakcję, że podczas kilkudziesięciu godzin spędzonych na miejscu wykonałem kilka zdjęć, które na stałe zagościły w moim fotograficznym portfolio.