Wielki Brexit
Dziś rano obudziliśmy się w nowej rzeczywistości. Nowa rzeczywistość nastała, gdy o 7 rano ogłoszono wyniki wczorajszego referendum odnośnie opuszczenia Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię.
Nie wypowiadam się zwykle na tematy polityczne, bo polityka jest dla mnie otwartą księgą. Wiem o niej wszystko. Polityka polega na sztuce obiecywania, a konkretnie na przekonywaniu, że nikt ci nie da tyle, ile ja ci mogę obiecać. Nie jest to żadna nowość i za każdym razem zadziwia mnie fakt, że obywatele różnych krajów dają się robić politykom w balona. Dlaczego polityka to sztuka? Bo obiecywać trzeba umieć i robić to tak, żeby pod ręką mieć awaryjne wyjście, które pozwoli nam nie spełnić obietnicy a jednocześnie zachować twarz. Jeśli się tego nie potrafi, to konsekwencje bywają bolesne, o czym przekonał się dzisiaj David Cameron, który przehandlował referendum w zamian za zwycięstwo swojej partii w wyborach. I Wielka Brytania zadecydowała. Zadecydowała, bo to ich kraj i mogą sobie z nim zrobić, co chcą. No dobrze – zadecydowali mieszkańcy Anglii i Walii, bo Szkoci, Irlandczycy i Gibraltar zdecydowanie opowiedzieli się za pozostaniem w Unii. Jednak koniec końców, w powszechnym referendum, obywatele potwierdzili swoją wolę opuszczenia struktur europejskich.
W związku z tym, najczęstszym pytaniem, jakie dzisiaj słyszałam, było: „Czy nas stąd wyrzucą?”. Nas, bo mieszkam w Anglii od 10 lat i tu jest mój dom. Muszę się Wam przyznać, że miałam lepsze mniemanie o inteligencji swoich rodaków, którym najwyraźniej wydaje się, że na świecie sprawy załatwia się tak samo, jak w piaskownicy. Wydawało mi się, że istnieje jakiś poziom zrozumienia układów międzynarodowych, prawodawstwa i procesów. Skoro jednak myliłam się, to spróbuję prostym językiem wytłumaczyć, co się stało i jaki ma to wpływ na rzeczywistość.
Pierwszym mylnym założeniem jest to, że Wielka Brytania opuściła dziś rano Unię Europejską.
„Słyszałaś?! Słyszałaś?! Wielka Brytania wyszła z Unii!”. Nie, nie słyszałam. Słyszałam, że w referendum, obywatele Wielkiej Brytanii zagłosowali za opuszczeniem Unii Europejskiej. To nie są tożsame pojęcia. Światem rządzi prawo, a unii gospodarczej nie opuszcza się zabierając swoje zabawki i idąc do innej piaskownicy. Po pierwsze, referendum jako takie nie ma mocy prawnej. Jest wyznacznikiem woli obywateli. Po drugie – opuszczanie Unii Europejskiej to proces, który jest regulowany stosownymi zapisami prawnymi. Dodajmy, że jest to proces długotrwały – minimum dwuletni – w czasie którego obywają się negocjacje warunków, na jakich kraj zgłaszający chęć opuszczenia struktur unijnych będzie mógł to zrobić.
Czy proces wychodzenia z Unii zaczął się dzisiaj?
Nie. Oficjalnie Wielka Brytania nie zgłosiła Unii Europejskiej zamiaru wyjścia ze struktur. Zamiar taki zgłasza się, powołując się na artykuł 50 konwencji europejskiej. Dopiero wtedy rozpoczyna się okres negocjacji pomiędzy krajem opuszczającym Unię a jej pozostałymi członkami. Pomimo zgłoszenia rezygnacji ze stanowiska, David Cameron będzie pełnił swoje obowiązki do końca października, czyli do czasu szczytu Partii Konserwatywnej, na którym zostanie wybrany jego następca. I dopiero ten następca, w stosownym czasie, powoła się na artykuł 50, uruchamiając tym samym machinę rozmów. Co oznacza stosowny czas? To, kiedy rozpocznie się proces, zależy w dużej mierze od sytuacji na rynkach gospodarczych. Po ogłoszeniu wyników szaleją zrozumiałe emocje – zarówno jeśli chodzi o samych obywateli Wielkiej Brytanii, którzy właśnie próbują zrozumieć, za czym tak naprawdę głosowali, jak i rynki giełdowe. Kurs funta spadł drastycznie, zarówno w stosunku do Euro jak i USD. Sytuacja powinna się unormować za kilka tygodni, Unormować, co nie koniecznie oznacza – poprawić. Przez najbliższych kilka lat, w fazie negocjacji, zmniejszy się trend inwestycyjny na rynku brytyjskim, ze względu na nieprzewidywalność ostatecznych ustaleń dotyczących warunków opuszczenia przez Wielką Brytanię Unii Europejskiej.
Dlaczego Brytyjczycy zdecydowali o opuszczeniu Unii Europejskiej?
Tu też nie ma żadnej tajemnicy. To wszystko sprawa kampanii politycznych i populistycznych, żądnych atencji mediów. W dzisiejszej rzeczywistości, kiedy chce się zagrać populistyczną kartą, zwala się winę za całe zło na świecie na emigrantów, uchodźców i innowierców. Takie kampanie kierowane są do mas, bo to z mas, które elektryzują krzykliwe nagłówki tabloidów, pochodzi najwięcej klików, reklam i co za tym idzie – pieniędzy, zarówno dla partii politycznych, jak i szmatławych mediów. Gdy coś idzie nie tak, masom trzeba sprzedać winnych. Docelowa grupa, cel takich akcji, nie posiada wiedzy, pozwalającej na wartościowanie i systematyzowanie informacji. Już w starożytnym Rzymie wiedzieli, że ludziom potrzeba igrzysk. No więc mamy igrzyska.
Z drugiej strony, historia jasno pokazuje, że zbyt długi okres względnego spokoju powoduje, że ludzie, kolokwialnie mówiąc, nie wiedzą, na czym im dupa jeździ. Nie muszą walczyć o przetrwanie, wszystko jest fajne, miłe i trochę nudne. Potrzebują akcji. Dali by komuś po pysku. W dzisiejszych czasach tak wprost prać po twarzy nie bardzo można, więc chociaż politycznie. Przynajmniej mają świadomość, że wykonali jakąś czynność, wykazali się realną aktywnością. Przez to właśnie nie żyjemy w Utopii.
Co się teraz stanie?
Nie wiem jak reszta, ale ja sobie pojadę na wakacje. A poważnie – nic się nie stanie. Jak wspomniałam wcześniej, będzie kryzys na rynku, podskoczą ceny, płacz będzie. Spadnie wartość domów, import towarów będzie kulał, najwięcej stracą mali przedsiębiorcy. Ale przez kilka najbliższych lat Wielka Brytania pozostanie członkiem Unii Europejskiej, będzie musiała stosować się do praw unijnych tak samo jak dotychczas, z tą różnicą, że z chwilą rozpoczęcia procesu przestanie mieć prawo do wypowiadania się w kwestiach wspólnoty. Zamienił stryjek, siekierkę na kijek. Dodatkowo, nie poczyni specjalnych oszczędności, bo Bank Anglii zapowiada wpompowanie w rynki 250bn, w celu unormowania sytuacji, zapobiegania wahaniom i stagnacji brytyjskiej ekonomii. A banki nie mają własnych pieniędzy, podobnie jak państwo ich nie posiada. Mają tylko pieniądze obywateli i klientów. Prosty rachunek – za tą imprezę zapłacą Brytyjczycy.
Co z migrantami z Unii Europejskiej?
Nic. Do czasu zakończenia procesu wyjścia nic się nie zmienia. Po tym okresie, za kilka lat, wszystko będzie zależało od tego, jakie warunki wynegocjuje Wielka Brytania. Jeśli będzie chciała chronić swoich obywateli, mieszkających i pracujących za granicą (a będzie), jeśli będzie chciała zachować preferencyjny dostęp do rynku europejskiego (a będzie), to takie same warunki będzie musiała zaoferować obywatelom państw członkowskich. Czyli, z dużym prawdopodobieństwem – niewiele się zmieni dla szarego migranta. Nadal będzie mógł spokojnie żyć i pracować w Wielkiej Brytanii, z ograniczonym dostępem do systemu socjalnego i sławnych wyłudzanych benefitów. Najwyżej będzie musiał stanąć w kolejce po to, żeby wbić stałą wizę do paszportu.
Najmniej powodów do obaw mają migranci z długim stażem. Jeśli spełniają wymogi uzyskania stałej rezydentury dla imigrantów spoza Unii Europejskiej, będą po prostu musieli zapłacić za stosowny dokument. Umowy międzynarodowe to nie piaskownica. Jakie konkretnie warunki wynegocjują kraje członkowskie – o tym przekonamy się za parę lat.
Za stres rodzin pozostających w Polsce, za zamieszanie, za panikę, możemy podziękować mediom, którym zależy wyłącznie na kasie. Na owych słynnych kliknięciach w lead. Tym mediom, które żerują na ludzkiej niewiedzy, strachu i niepewności.
Zarówno tym brytyjskim, jak i polskim, rumuńskim, węgierskim, czeskim – wszystkim, które straszą obywateli swoich krajów przebywających w Wielkiej Brytanii. Zapewniam, że słońce wstało tak samo jak codziennie, a sąsiedzi jak zwykle mówią nam „Dzień dobry”. Przyjedziemy do domu na wakacje. Pojedziemy na urlop. Nikt nie odmówi nam prawa wjazdu.
Więc możecie spokojnie odetchnąć i przestać pytać, czy nas stąd wyrzucą.
Nie wyrzucą.
Wiecie co, tabloidy? Kij Wam w oko.
Komentarze: 21
A co ten artykuł ma wspólnego z Apple ?
Nadal będzie mozna kupować MacBooki w Londynie ;-)
“iMagazine to wyjątkowy na polskim rynku magazyn, który łączy ze sobą lifestyle, podróże i sztukę ze światem technologii.
Tworzą go profesjonaliści, jak i hobbyści, których łączy jedno – pasja i zamiłowanie do otaczającego nas świata.”
A musi? Gdzie jest opis, że wszystko na tym portalu musi łączyć sie z Apple? Twórcy tego portalu to młodzi, inteligentni dobrze wykształceniu ludzie świata i dobrze, że zajmują stanowisko w istotnych sprawach obecnych czasów. Dobrze jest przeczytać zdanie Kingi na temat referendum w UK, i właśnie ona mieszkajac tam ma mocniejszy mandat do wypowiadania się w tym temacie. Ciekaw byłem jej zdania, choć mam trochę inne.
Kinga dziękuję za ten tekst.
Do redaktorów – dawajcie więcej tekstów, nie tylko technologicznych. Technologia zaczyna być nudna … Życie i tematy lifestyle są ciekawsze.
Hmm, bardzo ciekawe ale to portal właśnie o apple i technologi a nie o sprawach socjalnych i innych. Od tego są inne portale tematyczne i jeśli chcę poczytać o sprawach nie związanych z Apple wchodzę na inne portale. Szukam informacji o Apple to wchodzę gł. na iMag i inne portale o Apple.
No właśnie już nie, mam wrażenie, że iMagazine zmienił się. Apple też się zmienia – to już nie jest sprzęt ale cały iLife. iMagazine poszedł też w tą stronę – piszą o produktach ale i o tym jak prowadzi sie życie z tymi produktami. To dobrze moim zdaniem bo ile można pisać o produktach, które pojawiają się raz w roku? Komputery nawet nie raz w roku.
Nie mam Facebooka, ale lubię to :)
Gratuluję, Pani Kingo, kolejnego, świetnego tekstu. Mnie więcej to samo próbuję od rana przekazać swoim bliskim. Mieszkam w Polsce, ale od 30 lat pracuję dla zagranicy. Nic się nie stanie dla normalnych ludzi, prócz tego, że i politycy, i media przez parę lat będą nas straszyć, zarabiając na tym pieniądze.
Mam wrażenie, że się stanie. Po już faktycznym opuszczeniu nie bedzie prawo unijne chroniło np. Polskich emigrantów – stracą oni przywileje – to dlatego Anglicy głosowali – właśnie chodziło wg. mnie o przywileje dla ocokrajowców
Wszystko bardzo ładnie przedstawione, oprócz jednego szczegółu – po uruchomieniu art. 50 UK nie straci wpływu na politykę UE bo nadal będzie jej członkiem. Nie będzie za to brało udziału w tworzeniu warunków po-wyjściowych. Ale prawo unijne nadal będzie przez UK współtworzone. Za: the Guardian
W czasie wychodzenia .. Ale nie po wyjściu
W podobnym tonie można by było napisać o referendum za wejściem Polski do UE. “Dlaczego Polacy zdecydowali o wejściu do Unii Europejskiej? Tu też nie ma żadnej tajemnicy. To wszystko sprawa kampanii politycznych i populistycznych, żądnych atencji mediów.” No. Pewnie populizm nie będzie tu właściwym słowem ale propaganda tak.
Z mojej strony wielkie uznanie dla Brytyjczyków. To silny i niezależny kraj, który nie potrzebuje do istnienia i rozwoju bycia w zdominowanej przez Niemcy UE, która chce regulować każdą sferę istnienia i działania państw członkowskich w stopniu wyższym niż prawo stanowe w USA. Od krzywizny banana do tego ile kraj ma wpuścić imigrantów bo jak nie to kara.
Coż za tendencyjny artykuł. W Polsce istnieje duża grupa głupich ludzi zmanipulowanych przez polityków i media (czyt. wyborcy PiS). Okazuje się, że w UK mieszka też połowa głupich ludzi, którzy nie potrafią myśleć i robią to co każą im tabloidy i politycy. Eh..
A może przeciętny Brytyjczyk jednak potrafi samodzielnie myśleć, ma oczy i widzi co się dzieje obok niego? Uchodźcy i emigranci są dla nich poważnym problemem a nie wyimaginowanym.
Brawo dla Brytyjczyków. Nie jest to co prawda korzystna decyzja patrząc od strony Polski, ale na miejscu Brytyjczyka głosowałbym za wyjściem.
Może w końcu Unijni politycy przestaną się mieszać w wewnętrzne sprawy krajów członkowskich i skupią się na tym do czego ta unia została powołana.
Bardzo mądry artykuł
Streszczając:
– Politycy kłamią, to nie nowina. Prosty fakt, nikt z nim specjalnie nie dyskutuje ;-)
– Jak napisałam, zdecydowali obywatele UK. Moje zdanie na ten temat jest nie ma znaczenia, bo to ich kraj i mogą sobie z nim robić co chcą.
– Twierdzę, że decyzja była niedoinformowana, głównie dlatego, że media postawiły znak równości pomiędzy imigrantami a UE, czym zakłamały obraz rzeczywistości.
– Podaję, co mówią na ten temat eksperci i prognostycy – to felieton, nie rozprawka ekonomiczna, więc nie odnoszę się do konkretnych przekazów, tylko do ogólnych wniosków.
– imigranci/migranci – wewnątrz Unii Europejskiej następuje swobodna migracja ludności, nie imigracja. Brytyjczycy też tego nie pojmują.
– Nie lubię mediów, które zakłamują rzeczywistość, zamiast pełnić rolę informacyjną. To dzięki mediom cześć brytyjczyków była przekonana, że jeśli zagłosują o odejściu, to wszystkich obcokrajowców wyrzucą natychmiast na bruk. I tu wielkie rozczarowanie.
Jak wyżej – zadecydowali właściciele kraju – o jego przyszłości. Ich kraj, ich decyzja. Dobre jest to, że przy okazji, obnażyła się prawdziwa twarz brytyjskiego społeczeństwa – między innymi poprzez pokazanie rasistowskich ataków na cudzoziemców, to że dopiero teraz sprawdzają, na co głosowali i pojawia się wiele głosów żałujących głosowania za odejściem. Ignorancja, buta, niski poziom świadomości społeczno-ekonomiczno-politycznej. Pokazał się rozłam, pomiędzy ludźmi młodymi i starszymi.
Ludzie panikują, bo prawie każdy ma znajomych lub rodzinę w UK. Ludzie na miejscu boją się, że będą musieli wyjechać. Ludzie w Polsce boją się, co stanie się z ich bliskimi. Przedsiębiorcy boją się, jak będą wyglądały ich rozliczenia z UK. Przecież to nic dziwnego. Ale szerzenie paniki, że zaraz wszystkich posadzą na walizkach, w niczym nie pomaga. To miał na celu artykuł.
:-) Pozdrawiam ;-)
Dzięki za wyjaśnienie. Teraz kumam i mogę się z Tobą zgodzić 😀.
Nie ma za co, polecam się na przyszłość ;-) ;-) ;-)
Nie wiem co myślał przeciętny Brytyjczyk podczas referendum, ale przekonania najważniejszych polityków zachęcających do odejścia z UE nie sprowadzają się do kwestii imigrantów/migrantów. Największe zarzuty dotyczą przerostu biurokracji hamującej rozwój przedsiębiorstw i konkurencyjności poza Unią, drukowaniu pieniędzy i powiększania kredytów, naruszanie suwerenności innych państw oraz coraz intensywniejsze próby unifikacji państw członkowskich.
Oczywiście że tak. Rzetelnych argumentów, mniej lub bardziej słusznych, odnośnie funkcjonowania i rozwoju Unii Europejskiej jest sporo, ale tych argumentów nie sprzedaje się masom, bo są dla nich zupełnie abstrakcyjne. To o czym mówię, to populistyczne zagrywki – imigranci no i może jeszcze nierealne pompowanie kasy w NHS.
Przeciętny Brytyjczyk nie ma pojęcia, co to jest ta biurokracja, bo tu nie ma biurokracji, więc jej nie doświadcza. Jednocześnie słyszy wszędzie dookoła, że całe zło (czyt imigranci) pochodzi z Unii Europejskiej i jak zagłosuje za opuszczeniem tejże, to wszyscy będą się musieli spakować i wyjechać. Jednocześnie, prywatnie, pracuje z ludźmi kilku nacji i wcale nie postrzega ich jak imigrantów, tylko jak kolegów z pracy czy sąsiadów. To Ci inni są źli, Ci o których mówi się w telewizji i pisze w The Sun i Daily Mail.
Dodatkowo nie rozróżnia migrantów od imigrantów i nie zdaje sobie sprawy, że mieszkańcom byłych kolonii nie mogą zabronić prawa wjazdu, bo to forma zadośćuczynienia za bardziej brudne karty historii. Zresztą wystarczy wpisać w Google stosowną frazę ‘brexit rasist” i znajdzie się kilka przykładów na to, co się wydawało tej klasie Brytyjczyków. Wyszło, dobrze, że widać.