Aplikacje zaklinające czas
Bottomless Pits – tak Tristan Harris nazywa aplikacje, które zupełnie pozbawione kontroli zabijają tony naszego czasu. Wystarczy jedno powiadomienie na Twitterze, Facebooku lub Instagramie i przepadamy na długie godziny, scrollując ekran, samodzielnie uzupełniający się o nowe posty ludzi, których nawet nie lubimy.
Z większością aplikacji jest taki problem, że jest ich za dużo, mają za niską użyteczność i zdecydowanie znikomą wartość dla użytkownika. Harris tłumaczy to magicznymi sztuczkami, które wykorzystują deweloperzy, tworząc pożeraczy czasu – odsyłam zresztą do rewelacyjnego artykułu na ten temat.
Jestem podatna na takie studnie bez dna – i nie ja jedna. Z problemem stykam się na co dzień także u bliskich, stąd moja potrzeba delikatnego zhackowania telefonu i pobawienia się aplikacjami, które połączą nasz naturalny talent do marnowania czasu z… niemarnowaniem go. Używam w tej chwili trzech takich, a nazwałam je aplikacjami zaklinającymi czas, bo albo czynią go produktywnym, albo sprawiają, że wolniej mija, albo… go zatrzymują.
1. World Quiz
Po zakończeniu liceum szybko zorientowałam się, że bezpowrotnie minęła jedyna naturalna szansa nauczenia się nazw i lokalizacji wszystkich krajów świata na pamięć. Gdybym teraz chciała to zrobić – cóż, muszę powziąć własne środki. I tak też zrobiłam. Przez 12 lat w szkole nie mogłam się zmotywować do nauki świata. Aplikacja zrobiła to za mnie w kilka dni. Jak? Otóż podróżując komunikacją miejską, zamiast scrollować Fejsa, zaczęłam klikać mapę. Czas spędziłam tak samo – z nosem w telefonie, ale wynik był, przyznacie, zgoła odmienny. Polecam mocno.
2. Headspace
Swojego czasu najważniejsza aplikacja w moim telefonie. Headspace to program do medytacji, który – uwaga – działa. Naprawdę działa. Dziesięć minut dziennie, które wpływają na lepszy sen, ogólny spokój, zmniejszając stres. Dziesięć minut to niewiele w porównaniu z godzinami na Facebooku, prawda?
3. Psoon
Psoon to apka, która pamięta za nas rzeczy. Za jej pomocą możemy wysyłać w przyszłość wiadomość do siebie lub znajomych, a do środka wrzucić tekst, zdjęcie lub wideo. Używam jej do rzeczy organizacyjnych, na przykład wysyłam sama do siebie wiadomość – od kogo i jakie PIT-y mam zgarnąć za dany rok. Robię też za jej pomocą follow up z potencjalnymi klientami lub zapisuję pomysły na kampanie, które muszą swoje odleżeć, żebym się z nimi oswoiła. Coś, co wyróżnia Psoona, to fakt, że nie da się zajrzeć do wysłanej wiadomości. Jest więc to fajne poczucie, że faktycznie mam komfort zapomnienia o czymś, bo aplikacja będzie o tym pamiętać za mnie. Polecam!
Z innych sposobów – cóż, na ten temat powstało już milion poradników, niemniej zachęcam do zapoznania się z ruchem zapoczątkowanym właśnie przez Tristana Harrisa. Metodologia Harrisa nazywa się „Time Well Spent http://timewellspent.io/” i jako pierwsza ze wszystkich instrukcji organizacji czasu faktycznie coś zmieniła w moim życiu.
Odnoszę wrażenie, że pielęgnacja tych podstawowych elementów naszego życia powoli znów staje się trendy. W marketingu, który jest moją specjalizacją, od wielu miesięcy obserwuję wzrost zapotrzebowania na mądre, dobre i przydane społecznie kampanie. Zaczynają liczyć się spokój, rodzina, przyjaciele, edukacja i właśnie czas. A im szybciej zdamy sobie sprawę, że to jedyne co mamy, tym lepiej dla nas.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 07/2016
Komentarze: 4
Z doświadczenia wiem, że wystarczy wszystkie appki social media wrzucić do katalogu, a ten na drugą lub trzecią (jeśli jest) stronę z aplikacjami i już jest lepiej. Jeszcze jak wyłączymy powiadomienia, których nie potrzebujemy to już w ogóle cudo.