Cała muzyka 7/2017
Moje propozycje muzyczne z lipcowego wydania iMagazine.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 7/2017
QUEBONAFIDE – EGZOTYKA
Każdy miał taki moment w swoim życiu i myślał o tym, żeby rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady. Quebonafide wziął sobie ten tekst mocno do serca i „delikatnie” postanowił poszerzyć pomysł wyjazdu. Pisząc „delikatnie”, mam na myśli wszystkie możliwe wizy i okrążenie całego globu. Przy okazji nagrał też album, który w znacznym stopniu został niesamowicie zobrazowany miejscami, które raper odwiedził. Rozmach egzotyki jest tak duży, że trudno go zmieścić na naszym rodzimym podwórku, w tym przypadku mówimy raczej o fenomenie w skali światowej. Nieodgadniony, niesprecyzowany i tajemniczy, jak szyja samego wykonawcy pokryta wytatuowanymi znakami zapytania, te znaki idealnie pasują do tego projektu, bo nazywanie „Egzotyki” po prostu albumem, to zdecydowanie za mało.
Wszystko w „Egzotyce” jest nieoczywiste, od samej promocji, która została oparta na co chwilę wrzucanych do sieci, cudownie nakręconych klipach z podróży, dzięki czemu poznaliśmy praktycznie cały album przed jego premierą, przez zagmatwane, lirycznie teksty, po totalnie zróżnicowane bity. Każdy numer jest inny i barwny, jak kultury i krajobrazy na naszej planecie, ale nagrywanie w takim stylu pozbawiło ten album spójności. Ciężko się go słucha jako całość i tylko dźwięk, tu trzeba się nastawić na obrazy, do których nagrane zostały przemyślenia. Dopiero wtedy „Egzotyka” nabiera sensu, po obejrzeniu wszystkich obrazów, z których składa się ten projekt, jesteśmy w stanie wyciągnąć jakieś wnioski. Świat jest niezwykle różnorodny i często niezrozumiały – to stara się nam przekazać Quebo i dlatego też dla wielu osób ten projekt może być bardzo trudny w odbiorze. Nie ma tu łatwych tekstów o miłości i o sprawach przyziemnych, do których nagrana jest sielankowa muzyka. Absolutnie każdy powinien jednak zagłębić się w tym materiale i docenić, jak wielkie jest to wydarzenie. Quebonafide od teraz stał się dla naszego rynku muzycznego wyzwaniem, z którym ciężko będzie się równać. Wystarczy sprawdzić wyświetlenia na YouTube, one w tych czasach wiele mówią.
SZA– CTRL
Uważam, że damskich soulowych głosów nigdy za wiele, a idealnym przykładem jest rozpoczynająca swoją karierę Sza. Solana Rowe nagrywać zaczęła w 2012 roku i ma na swoim koncie epki, ale to „CTRL” jest jej prawdziwym debiutem. Do tej pory możecie kojarzyć ją z albumów swoich ziomków z wytwórni „Top Dawg Entertainment”, która cały czas rośnie w siłę dzięki takim gwiazdom jak: Kendrick Lamar, ScHoolboy Q czy Isaiah Rashad. Każdy z wymienionych na swoim albumie korzystał z pięknego głosu dziewczyny z New Jersey. Świetną reklamą był również numer „Consideration” rozpoczynający najnowszy album „Anti” samej Rihanny. Teraz przyszedł czas na nagranie Longplaya pod banderą „Top Dawg Entertainment”. „CTRL” jest ukłonem w stronę całej czarnej muzyki, Sza zafundowała nam podróż w czasie, prezentując wiele afroamerykańskich nurtów. Na każdym kroku można odczuć, że, jak sama podkreśla, wychowała się, słuchając muzyki klasycznej, awangardowego jazzu, muzyki alternatywnej i rapu. Dzięki takim wzorcom Sza czuje się świetnie, łącząc stare z nowym, na jej albumie usłyszycie nawiązania do klasycznego soulu, klimatycznego R&B czy prostego i surowego hip-hopu z lat dziewięćdziesiątych. Mimo to tytułu „CTRL” nie możemy traktować w stu procentach poważnie, ponieważ album nie jest tylko kopią tego, co już kiedyś zostało nagrane. Sza tylko czerpie esencję z klasyki, pozostając przy tym sobą i zdecydowanie nie można jej zarzucić braku swojego stylu i pomysłu na siebie. Wszystkim wymienionym gatunkom nadany jest nowoczesny, alternatywny sznyt, przez co czuć, że „CTRL” jest świeżą i nowoczesną produkcją. Niewątpliwe wpływ na to ma niezwykle wibrująca i hipnotyzująca barwa głosu, który idealnie dopasowuje się do każdego z 14 utworów zawartych na albumie. Dawno nie słyszałem takiego zgrania wokalu z produkcjami, każdy dźwięk ma swoje odzwierciedlenie w sposobie intonacji słów, które przekazuje nam artystka. Na koniec dodam coś, co najbardziej uwiodło mnie w tej dziewczynie, chodzi o naturalność i łatwość, z jaką słucha się „CTRL”. Za każdym razem czuję, że od momentu naciśnięcia przycisku „play” do końca albumu mija zaledwie sekunda.