Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Minimalizm – część IV

Minimalizm – część IV

2
Dodane: 7 lat temu

Dzisiaj zaczniemy od podróżowania. Wielu z was jest pewnie większym specjalistą niż ja. Ania Gabryś opisuje w swoim cyklu „Kobieta w delegacji”, jak podróżuje. Opisała dokładnie swoją walizkę, która ma być malinowa. Tomek Sykulski czy Wojtek Pietrusiewicz odbyli dziesiątki podróży i znają używane przeze mnie sztuczki od dawna. Ja dochodziłem do nich z podróży na podróż. Tak naprawdę zawsze chodziło o to, by nosić jak najmniej.

Kilka lat temu leciałem do Marrakeszu przez Berlin. Czekając na odprawę, siedziałem blisko lotniskowej wagi. Wprawiło mnie w zdumienie, gdy dwie pary Polaków po wyszukaniu 2 euro wrzucali walizka po walizce na wagę. Średnio 28 kg, a z tego, co mówili, wynikało, że lecieli na tydzień wakacji na Majorkę. Ja leciałem na 3 tygodnie do Maroka z plecakiem 35 l, który ważył niecałe 10 kg, z czego sprzęt foto niecałe 4 kg. Co oni mieli w tych walizkach? Totalnie nie potrafię sobie tego wyobrazić, zważywszy, że na Majorce przeważnie jest piękna pogoda.

Co zabieram? Dla mnie najważniejszy jest sprzęt fotograficzny. I to waży najwięcej. Mogę nie zabrać majtek, ale aparat i osprzęt zawsze muszę mieć przy sobie.

Zabieram:
– dwa aparaty fotograficzne i dwa dodatkowe obiektywy (zamieniłem lustrzankę na mały aparat bezlusterkowy. Ważne, by był mały i lekki, ale z jakością zdjęć lustrzanki),
– ładowarkę i dodatkowe akumulatory oraz karty pamięci,
– paszport, kartę kredytową i potwierdzenie ubezpieczenia,
– podstawowe artykuły higieniczne,
– zapasowe spodnie,
– dwa lub trzy T-shirty,
– ciepłą bluzę z kapturem,
– mały notes z ołówkiem,
– ręcznik z mikrofibry,
– tablet lub mały komputer, w zależności od tego, gdzie lecę i na jakie zdjęcia liczę (specjalnie na wyjazdy mam iPada Mini – mały i lekki),
– bieliznę, kąpielówki, skarpetki oraz rzeczy do spania.

Gdy pakuję plecak, zawsze zadaję sobie pytanie: „Czy ta rzecz jest warta, bym ją nosił na plecach cały dzień?”. Jeśli nie, to wylatuje ze spisu. Gdy się pakuję, rozkładam na dywanie wszystkie przedmioty, które chcę zabrać. Łatwo w takim rozłożonym na czynniki pierwsze bagażu zweryfikować przydatność poszczególnych rzeczy.

Ważnym elementem jest sam plecak czy walizka. Najchętniej używam lekkiego plecaka 35 l. Ważne, by był wygodny do noszenia, a jeśli to walizka – by miała dobre kółka. Ubrania wybieram jednokolorowe, najchętniej ciemne. Nie widać na nich tak mocno trudów podróży. Buty zabieram tylko jedne. Jest to model trekingowy i, podobnie jak ubranie, w ciemnych kolorach.

Od zawsze z podróży przywożę tylko po jednej pamiątce. Najczęściej staram się, by była mała. Z Iranu ostatnio przywiozłem tylko jedną, jedyną kartkę z książki pisanej ręcznie z ilustracją. Kupiłem ją w małym antykwariacie.

W kieszeniach nigdy nie trzymam nic wartościowego. Trochę pieniędzy, ale tylko w lokalnej walucie i niewielkie nominały. Mam specjalny pasek z kieszonką i tam noszę grubsze. Zabezpiecza mnie to przed kradzieżą. Paszport noszę w torbie typu „nerka” lub w saszetce zawieszanej na szyi, którą chowam pod ubranie.

Przed wyjazdem robię kopie elektroniczne wszystkich dokumentów i umieszczam w chmurze internetowej. Przez stronę WWW mam do nich wszędzie dostęp. Robię także kserokopie i przechowuję na dnie plecaka (to tylko podczas dalszych wyjazdów,  poza Europę). Kupuję przewodniki tylko jednej firmy. Są niestety grube, choć podobno wydrukowane ze specjalnego lżejszego papieru. Tnę je na części lub robię kopie tylko tych stron, które mi są potrzebne w podróży. Mam też kserokopie kart kredytowych i dokumentów w ustalonym miejscu w domu. W razie kradzieży moi przyjaciele mogą w moim imieniu zablokować konta w banku. Wystarczy, że się z nimi skontaktuję. Gdy szedłem na Saharę, zostawiłem w ostatnim posterunku policji moje dokładne dane oraz trasę, jaką sobie ustaliłem wraz z godzinami, w których powinienem być w danym miejscu. Zrobiłem to w dwóch językach – angielskim i francuskim. Oba popularne w Algierii.

Nie trafiłem jeszcze nigdy w miejsce, gdzie nie mogłem sobie dokupić koszulki, japonek czy spodenek. Jedynie problem jest z rozmiarami, ponieważ np. w Azji rozmiar XL to jak u nas chyba M.

Na miejscu najważniejsze jest dobre nastawienie i nierezygnowanie z przydarzających się okazji poznania miejsca, w którym się jest. Wstawaj wcześnie, kładź się późno. Znajdź chwilę, by posiedzieć w kawiarni czy restauracji. Chłoń całym sobą zapachy i smaki. Wszystkiego i tak nigdy nie uda się zwiedzić. Ja dodatkowo wolę przebywać z ludźmi, mimo że rzadko potrafię się z nimi porozumieć. Szczery uśmiech jest najlepszym i najbardziej uniwersalnym językiem świata.

p3pi6xzovu0-clark-street-mercantile1

Zajrzyjmy teraz do domu. W większości mieszkań szafy to największe meble. Są ogromne i wypełnione po brzegi. Do tego dochodzą jeszcze różnego rodzaju komody i inne meble, które zawierają ubrania. Znam osoby, które części swoich ubrań nigdy nie założyły. Znam osobę, która kupiła buty, mimo że już takie miała, ale o nich zapomniała. By znaleźć punkt odniesienia, pomyślmy o sobie, gdy wyjeżdżamy na wakacje. Dwa tygodnie jesteśmy w stanie przeżyć z małą ilością rzeczy. Dlaczego nie przenieść tego na resztę życia? Przecież nie potrzebujemy na każdy dzień roku nowej kreacji. Wiem, kobiety uważają inaczej. Mogę im zaproponować inne podeście. Zamiast tysiąca ubrań z galerii handlowych – jedno od znanego projektanta. Czy nie jest kusząca myśl, by w szafie zamiast przemysłowej produkcji wisiały 3–4 kreacje z najlepszych salonów mody? Szyte dokładnie na Twój rozmiar. Ja mam podobnie jak Steve Jobs, tylko on z golfami, a ja mam jeden model T-shirta, do tego marynarka lub bluza. Warto uzmysłowić sobie, w czym najlepiej wyglądamy oraz fakt, iż są rzeczy ponadczasowe i klasyczne. Każdego roku są różne mody. Przecież sklepy muszą coś sprzedawać, a projektanci czymś nas zaskakiwać. Bądźmy ponad to.

By oczyścić szafę, trzeba zrobić to, co z rzeczami w mieszkaniu. Posortować rzeczy na takie, których nie zakładaliśmy od 6 miesięcy (a sezonowe przez 12 miesięcy) i te, których używamy częściej. Te nieużywane wystaw na Allegro lub oddaj potrzebującym.

bkad07qeijc-manu-camargo

Zupełnie czymś innym jest minimalizm w dbaniu o siebie. Tu może zacznę od moich podróży. Gdy pierwszy raz wylądowałem w Afryce, byłem przerażony, gdy miałem przejechać autobusem 800 km. Myślałem, że będę się męczył w upale z nieprzyjemnymi zapachami współtowarzyszy. Moje zdziwienie było ogromne, ponieważ było zupełnie inaczej. Ci moi współtowarzysze podróży, którzy nie używali dezodorantów, wody kolońskiej czy innych pachnideł ich po prostu nie potrzebowali. Po jakimś czasie przejechałem się autobusem w Polsce. To był wielki błąd. W czym jest więc problem? Używamy kosmetyków, by przykryć często braki w dbaniu o siebie. I często to widać. Wystarczy więc w łazience mieć podstawowe środki higieny. Nie trzeba mieć małego salonu SPA. U kobiet jest trochę inaczej, rozumiem to. Jednak nie warto kupować wszystkiego, co jest w Duglasie, Seforze czy Rossmannie. Umiar podobny jak w przypadku ubrań. Zamiast 100 różnych pomadek, 2 z najlepszych firm. Ja zamiast maszynek do golenia mam brodę. To taki żart oczywiście. Zamiast samemu przycinać brodę i mieć do tego grzebień, maszynkę, nożyczki – chodzę do fryzjera, który oszczędza mój czas, pieniądze i wygląd.

W następnej części opiszę kuchnię oraz finanse.

Adalbert Freeman

Fotoreporter i dziennikarz. Zakochany w krajach arabskich i islamie. Użytkownik nadgryzionych jabłek.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 2