Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Narzędzia

Narzędzia

0
Dodane: 7 lat temu

Wiem, o czym pomyślicie. Kołacz pisze już tylko o młotkach, gwoździach, DIY. Faktycznie, sporo tego było w ostatnim czasie, ale spokojnie. Dziś będzie o narzędziach. Narzędziach pracy, nauki, zabawy. Tylko, czy myśmy nie zapomnieli, co jest dla nas właściwie dziś narzędziem?

Krzyk

Po premierze nowych MacBooków Pro we wszechświecie zawrzało. Przynajmniej w naszym wszechświecie, na planecie zamieszkałej przez sadowników. Przyznam szczerze, że już po raz drugi w tym roku miałem serdecznie dość tematu Apple, po konferencji tej marki. Powodem było to, co działo się w mediach społecznościowych. Ilość i częstotliwość pojawiania się nowych, coraz bardziej niewyważonych, krytycznych lub hurraoptymistycznych komentarzy przyprawiała mnie o ciarki. Dość. Dość. Dosyć tego. Tyle mogłem powiedzieć przez pierwszy miesiąc po tym, jak Apple powiedziało światu, po raz kolejny: „hello again”.

Krzyczeli dosłownie wszyscy. Zwolennicy, przeciwnicy, wszyscy. Tak już było co najmniej dwa razy w historii. Po raz pierwszy, gdy z komputerów zniknęły stacje dyskietek. Po raz drugi – gdy usunięto z nich napędy optyczne. Tak, wiem – to już było. Już ktoś o tym pisał. W porządku. Ja nie chcę tutaj krzyczeć. Chcę zapytać, czy ktokolwiek używa dziś płyt CD? Dyskietek? Kogoś nie stać na pendrive lub dysk zewnętrzny? Ktoś jeszcze wysyła listy zamiast e-maili albo wiadomości? Nie widzę, nie słyszę. Żyjemy dalej. Świat nie umarł.

Z tej całej kakofonii argumentów za i przeciw nowym MacBookom Pro, podwyżkom cen, cenom przejściówek i tak dalej wyłania się tylko jeden obraz: nie jesteśmy otwarci ani gotowi na żadne zmiany. Chcemy być światowi, wolnościowi, wyzwoleni i licho wie co tam jeszcze, ale krzyczymy, że nie damy rady podłączyć naszej myszki za sześćdziesiąt złotych do komputera, za który płacimy dziewięć tysięcy albo więcej. Nawet jakbyśmy płacili te cztery tysiące, to pytam: serio? Jestem bowiem w stanie zgodzić się z wieloma argumentami przeciw bieżącej polityce produktowej Apple. Niekompatybilność przewodów, portów i brak konsekwencji – jasne, to wkurzające. Niemniej jednak śmiać mi się chce, gdy ktoś wiesza psy na marce, której był ewangelistą jeszcze kilka godzin wcześniej. Już słyszę krzyk: „Ale nie każdego stać na taki zakup człowieku! Jesteś z innej planety, pacanie!”. Nie, nie każdego stać. To prawda. Drodzy Państwo – od tego jest taki narząd, który kryje się w czaszce. Mózg się zwie. Rozum się zwie.

Wielokrotnie zachęcałem wiele osób, do tego, żeby przeszły na nadgryzioną stronę. Nie dlatego, że to modne, niemodne, wypada czy nie wypada. Dlatego, że jest prościej i efektywniej. Łatwiej i bardziej twórczo zarazem, ponieważ nie skupiamy się na problemach ze sprzętem, ale używamy tego sprzętu w procesie: pracy, tworzenia, relaksu. Znam masę osób, które pierwszego Maca kupiły z drugiej ręki. Używanego. Działa i służy im do dziś. Czy to znaczy, że są gorsi? Nie! Zasada jest zawsze ta sama: kupujemy to, na co nas stać, a jeśli chcemy więcej – niestety, musimy się postarać. Oszczędzić, zarobić, znaleźć sposób. Nie ma znaczenia, czy jest to zakup nowego Maca, czy wakacje w ciepłych krajach. Antagonizmy, jakie między sobą budujemy, biorą się właśnie stąd, że zamiast sprawę przemyśleć, rozłożyć na czynniki pierwsze – krzyczymy.

Przejściówka – wymówka

Najwięcej opinii wydano pod adresem przejściówek. Złe Apple kazało nam wydać ostatnie pieniądze na nowe MacBooki i zapożyczyć się na tonę przejściówek. Pytam po raz kolejny: serio? Jeśli mam wybierać pomiędzy kupnem komputera, który za mniej więcej dwa lata będzie standardem na rynku, a modelem, który za te dwa lata będzie o nie jedną, a kilka generacji wstecz – wybór jest prosty. Wydać sześć tysięcy na rzecz obsługującą umierający standard lub siedem na coś, co posiada rozwiązania, które będą standardem przez najbliższych kilka lat – to proste. Nie, nie kupiłem nowego MacBooka Pro, ponieważ najnormalniej w świecie nie potrzebuję jego „Pro”. Czy doradzę profesjonaliście jego zakup? To zależy, w jakiej dziedzinie będzie to profesjonalista. Moja praca polega na zarządzaniu, pisaniu, komunikowaniu się i montażu prostej grafiki rastrowej i wektorowej. Do tych zadań ideałem – od dawna – jest dla mnie MacBook. Dwunastocalowy sprzęt z jednym portem i jedną, konieczną, przejściówką. To wszystko.

Krzyczą ponownie: „To zabawka! Przejściówka? Zaraz będziesz miał ich sto!” Niech będzie. Mogę więc mieć zabawkę za tyle i tyle pieniędzy, jeśli w ciągu miesiąca zarobi ona na siebie i pozwoli mi odzyskać kilka godzin każdego dnia. Do tego nie obciąży mojego kręgosłupa i wytrzyma nawet dwa dni na baterii, gdybym zapomniał ładowarki. Niech będzie zabawką dla Was. Dla mnie jest narzędziem. Tak samo jak przejściówka – jest narzędziem. Ku mojemu zdziwieniu w tej całej pokonferencyjnej dyskusji znaleźli się nawet obrońcy portu RJ-45. Dla tych, co nie wiedzą, o czym piszę: to port, którym dawniej dostarczało się internet za pomocą przewodu zwanego „skrętką”. Krzyczą ponownie: „Dawniej!? No ja przepraszam bardzo! Nadal tak jest!”. Mówię: jest. Pytam: Kiedy korzystałeś z takiego sposobu transmisji na mieście, w biegu codzienności? Niebawem z tego krzyczenia i obrony przeszłości dojdziemy do kuriozalnego momentu, w którym będziemy woleli działać mniej efektywnie, tracić więcej czasu i pieniędzy, byle inni przyklasnęli nam, że to dobrze. Że jest „oszczędniej”, bardziej zachowawczo. Jest drożej. Policzcie to sobie.

Jutro i dziś

Komputer, smartfon czy co tam jeszcze przyjdzie Ci do głowy, to – narzędzia. To nie są przedmioty tego czy innego kultu. To nie jest żadna magia, niesamowitość czy co tam jeszcze. Żadne amazing. To są narzędzia. Tak jak młotki, gwoździe, wiertarki, dźwigi, śrubokręty. Za ich pomocą pracujemy, zarabiamy, tworzymy. Utrzymujemy siebie i swoich bliskich. Doprawdy guzik mnie obchodzi, jakie mają porty, ile ich mają i jakie znaczki widnieją na ich obudowach. Każdy używa takich narzędzi, jakie są dla niego odpowiednie. Za pomocą których może działać.

Krzyczą: „Łatwo Ci powiedzieć, zadufany sadowniku!” Byłeś dziś w szalecie? Użyłeś spłuczki? Ja też. To także narzędzie.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 12/2016

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .