Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu MacBook Pro Escape oraz Magic Keyboard – 10 dni później

MacBook Pro Escape oraz Magic Keyboard – 10 dni później

2
Dodane: 7 lat temu

Mój MacBook Pro 13″ Escape tak dzisiaj leżał sobie na pufie, ładnie kontrastując z jej czerwienią, i zacząłem się zastanawiać, czym w zasadzie dla mnie jest. Po co mi MacBook skoro mam iPada Pro 12,9″, tym bardziej, że mam stacjonarnego Maca. Mam kilka wniosków…

iOS vs. macOS

iOS to ewidentnie nowoczesne spojrzenie na system operacyjny. Większość myśli wtedy o iPhonie, ale dla mnie iOS to przede wszystkim iPad. Uwielbiam to urządzenie i nie wyobrażam sobie życie bez niego. Kiedyś powiedziałem, że gdybym miał wybrać miedzy iPhonem a iPadem, to wziąłbym tego drugiego, bo pozwala mi na więcej, pomimo że jest mniej poręczny. Niestety, od tamtego czasu aparat w iPhonie się poprawił i robię nim sporo zdjęć, a nadal nie czuję się komfortowo w miejscach publicznych, fotografując iPadem. Ale do sedna…

iOS, niezależnie czy w wersji iPadowej, czy iPhone’owej, ma pewne braki, których macOS nie ma. Aplikacja Workflow [iOS] na tego pierwszego pozwala wiele z nich obejść w iście mistrzowski sposób i genialnie kontrastuje z Keyboard Maestro [WWW] na macOS, który potrafi podobne rzeczy. Różnica między nimi jest mniej więcej taka, jak układać klocki LEGO z instrukcją, a dostać rozebrany silnik V8 z Mustanga z nakazem złożenia go tak dobrze jak fabryka. Oczywiście bez instrukcji. Ten V8 naturalnie potrafi znacznie więcej niż te LEGO, szczególnie, że potrafi wykorzystać wiele dodatkowych elementów automatyzacji OS, jak chociażby AppleScript, ale jego obsługa jest znacznie trudniejsza i wymaga więcej wiedzy. Niezależnie od tego wszystkiego, dla mnie największym ograniczeniem iOS-a jest… brak Lightrooma. Ten, który istnieje, nie oferuje pełnych możliwości wersji desktopowej i tym samym mogłoby go nie być. Pomijając tę potrzebę, prostota iOS-a jest odświeżająca – nie muszę tracić czasu na zarządzenie iPhonem ani iPadem.

Pomimo moich ciepłych uczuć do iOS-a, macOS-a w obecnej formie najzwyczajniej w świecie kocham. Jego interfejs użytkownika nie jest oczywiście idealny, ale przemawia do mnie pod prawie każdym względem, szczególnie jak wspomagam się dodatkowymi narzędziami, które wymieniłem przy okazji pierwszego wpisu z tej serii. Ponownie, wracając do sedna…

Dlaczego Pro?

Miałem kiedyś 11″ Aira, który był jednym z moich ulubionych notebooków w życiu. Wady były trzy – mały ekran, jego jakość i jego proporcje (16:9). Pomimo że ważył tylko kilogram, to miał w środku i7-kę, która radziła sobie bez większych problemów ze wszystkimi moimi zdjęciami. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o ekranie, na którym trudno było odróżnić biel od czerni, nie wspominając o innych kolorach.

Na Pro przesiadłem się właśnie z powyższych powodów – MacBook 12″ jeszcze wtedy nie istniał. Niestety, Apple zdecydowało się na wolniejszą (ale bardziej oszczędną) serię procesorów, a ja nie chciałem wracać do mniejszej przekątnej ekranu (mój wzrok nie polepsza się z wiekiem). Na szczęście w ofercie mieli wtedy Pro 13″, który spełniał prawie wszystkie moje potrzeby. Jak się okazało, nowy MacBook Pro z 2016 roku spełnia je jeszcze lepiej, bo ma jeszcze lepszy ekran.

Dlaczego nie Pro 15″?

Na ten model zdecydowałbym się tylko w dwóch sytuacjach. Pierwszą jest ta, w której to byłby mój jedyny komputer, czyli nie miałbym stacjonarnego. Drugą, gdybym przypadkiem potrzebował maksymalnej mocy do pracy, kiedy jestem poza domem. Problem z obiema sytuacjami jest taki, że dyski SSD są bardzo drogie, a zdjęcia i filmy zajmują dużo miejsca. Na tę chwilę na styk zmieściłbym się na dysku 1 TB, ale realnie potrzebowałbym dwukrotnie większej przestrzeni, co oznacza dodatkowy wydatek 6720 złotych. Polskich. Nowych. Apple ceni sobie kości flash niestety…

10 dni później…

Moją pełną recenzję MacBooka Pro Escape znajdziecie w nadchodzącym numerze iMagazine, w lutowym wydaniu. Nie jest długa, ale zawarłem chyba wszystko, co istotne. Jeśli po jej przeczytaniu nadal będziecie mieli pytania, to odezwijcie się – postaram się pomóc.

Od ostatniego artykułu na ten temat nic się nie zmieniło. Wiem, że lubię tę klawiaturę i cieszę się, że nie mam Touch Bara. Obawiam się trochę o przyszłość, w której nie będzie można już kupić komputera bez niego, ale tymczasem zaspokoiłem swoje potrzeby.

Tydzień temu padło pytanie o Lightrooma i od tego czasu korzystałem z niego kilkukrotnie. Do testów wziąłem 42 MP RAW-y z Sony A7R II – jak jechać, to po bandzie, prawda? Nie zaskoczyło mnie, że obróbka i nawigowanie po zdjęciach jest pioruńsko szybkie, bez przycięć i przestojów. Niestety, eksportowanie zdjęć jest zdecydowanie wolniejsze niż na moim stacjonarnym komputerze – to niedziwne, ale gdyby to miał być mój jedyny komputer i jeśli zarabiałbym na tych zdjęciach, to wziąłbym model 15″. Co cztery rdzenie, to nie dwa…

Spędziłem też zdecydowanie więcej czasu z Magic Keyboard i jeśli korzystacie z dwóch różnych klawiatur, to warto mieć podobne. Żałuję tylko, że ta w MacBooku ma mniejszy skok niż ta „Magic” (lub odwrotnie).


Escape zostaje. Nie oddaję go. Nie wymieniam na inny. Nie mogę tylko przeboleć faktu, że Touch Bar nie jest opcjonalny w każdym modelu…

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 2

Szczęśliwe zakończenie historii :) A ja tymczasem siedzę na Brackiej. Poszedłem tam gdzie powinna stać kamienica. Nie ma jej, ale na piętrze jest boska herbaciarnia. Poszukam portalu albo tajemnego przejścia potem.

W takim razie potwierdzasz słuszność mojego wyboru. Mój MBPro 13 2016 po ostatniej aktualizacji macOS wreszcie działa zgodnie z oczekiwaniami.