Gnojny żuczek
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 1/2013
Miało być o czymś zupełnie innym, ale nieszczęsny żuczek utkwił mi w głowie i nie chciał odejść. Toczył swoją kulkę nieprzerwanie i wytrwale, więc nie mogłam go dłużej ignorować. Naprawdę próbowałam! Ale co to da? Bo taki żuczek, to ma wiele możliwości i perspektywy też.
W czasie wykonywania nudnych, manualnych czynności, lubię posłuchać sobie czegoś motywującego. Dlatego też, kilka dni temu, odpaliłam aplikację „Podcasts”, wybrałam z listy TED Ideas worth spreading i zabrałam się za zmywanie. Gdzieś pomiędzy wynalazcą suchej kąpieli a kreatywnym designerem zastygłam w bezruchu. Na scenę bowiem wkroczył energiczny naukowiec i z zapałem zaczął opowiadać o zwyczajach gnojnych żuczków w Afryce. Również o tym, jak to spędził tam kilka lat obserwując zachowania wyżej wymienionego insekta, który świetnie podobno odnajduje się w terenie i obracany kilkukrotnie dookoła błyskawicznie odnajduje wcześniej obrany kierunek poruszania się. I swoją kulkę też.
Uderzyła we mnie jasna i mocno elektrycznie naładowana błyskawica!
Uświadomiłam sobie, że delikwentowi ktoś płaci za obserwowanie gnojnych żuczków! Prawdopodobnym jest, że honorarium otrzymuje również za pisanie o nich, oraz opowiadanie innym, jakie to fascynujące stworzenia. I pojawiła mi się w głowie myśl, że w zasadzie, to wszyscy mamy coś nie tak pod sufitem.
Dla większości z nas, praca kojarzy się z jakimś zatrudnieniem, czyli pracą dla kogoś, przez osiem godzin dziennie (plus bezpłatne nadgodziny!) albo prowadzeniem firmy i pracą 18 godzin na dobę tyle, że sami wybieramy sobie wtedy, które 18 godzin przeznaczamy na wykonywanie naszych obowiązków. A są na świecie ludzie, którzy gwiżdżą na mainstream, wybrukowany adwokatami, biznesmenami, księgowymi oraz webmasterami i podążają zupełnie inną ścieżką.
Oczywiście, każdy by tak chciał! Mieć jakąś pasję i móc dzięki niej żyć. Każdy pisarz, muzyk czy malarz śni po nocach o tym, że ktoś dostrzeże jego unikalność i dzięki temu będzie mógł żyć spokojnie, poświęcając się ulubionemu zajęciu… znaczy się – żuczkowi. Tyle, że większość z nas nie ma szczęścia w wyborze swojego obiektu fiksacji. Pisarze narzekają, że nie zarabiają na książkach, muzykom kradną muzykę a malarze sławni zostają dopiero po śmierci. Trochę za długo, żeby tak spokojnie czekać, nie uważacie?!
To czym się różnią od nas, zwykłych, szarych marzycieli ci, którzy wychodzą potem na scenę i opowiadają o insektach? Możliwości jest wiele, odpowiedzi niejednoznaczne i mętne a na samym szczycie rozważań pojawia się rzecz prosta i oczywista. Upór.
Bo statystycznie rzecz biorąc, jeśli wykonujesz jakąś rzecz wystarczająco długo, to twoja praca musi zacząć w końcu przynosić rezultaty. Po prostu musi. Problem w tym, żeby wytrwać. No i, w międzyczasie, jakoś przeżyć. Nie zgorzknieć, nie załamać się, nie spotkać z komornikiem. I wierzyć – bardzo mocno wierzyć.
Mamy tu taki program, o tytule Dragon’s Den, który polega na tym, że ludzie z pomysłami mogą przekonać brytyjskich milionerów, żeby zainwestowali w ich biznes. Trafiają się różni – zarówno wynalazcy, jak i piosenkarze. Moją faworytką jest dziewczyna, która postanowiła produkować szmaciane laleczki VooDoo, które natychmiast okazały się wielkim hitem. Bo można próbować sprzedać ludziom złote jajka i podwodne amfibie, ale laleczka VooDoo spodoba się każdemu. Wszyscy bowiem, raz na jakiś czas, odczuwamy potrzebę wbicia w kogoś ostrego narzędzia. Hit, murowany hit. Na miarę sztucznych cycków ze sklepu „Śmieszne rzeczy”. Do niczego praktycznego nie służą, ale każdy chce pougniatać. Nawet panie.
Problem w tym, że poza pasją i zaangażowaniem w żuczka, borykamy się z brakiem czasu. Gdzie bowiem wcisnąć realizację pasji? Gdzieś między pracę za pieniądze a życie rodzinne? Z dużym prawdopodobieństwem ucierpi to drugie i sukces może mieć gorzki smak. A jednak… A jednak! Żuczek! Skoro im się udaje?
Z drugiej strony, czasy niepewne. Wtłaczają nam do głowy, że trzeba być odpowiedzialnym. Czyli najpierw konkrety, potem fanaberie. Ale czy aby na pewno? Czy można zrealizować pasję na pół gwizdka? Może po prostu musimy znaleźć się w odpowiednim miejscu, o właściwej porze? Stracić pracę, pojechać w podróż do Indii, dostać kopa w miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę? A jak już jechać do tych Indii, albo bogatej w żuczki Afryki, to… za co?
Strasznie zagmatwany ten entomologiczny biznes!
Chyba chodzi o to, żeby podjąć decyzję – czy chcemy żyć konformistycznie, spokojnie, czy też mamy wystarczająco dużo odwagi, by wybrać się na przygodę życia. No i pogodzić się z tym, że większość decyzji ma konsekwencje zarówno pozytywne, jak i negatywne. Bo trzymanie dwóch ptaków za ogon spowoduje wyłącznie ból nadgarstka.
Każdy z nas ma „to coś” w czym jest naprawdę dobry. Może to być wymyślanie genialnych produktów (na przykład pudełek śniadaniowych na banany), niezastąpionych aplikacji, tworzenie muzyki, opowiadanie bajek, Każdy z nas ma swojego żuczka. Aż trudno sobie wyobrazić, z jakich rzeczy można się nie tylko cieszyć, ale też żyć. Szczęśliwie.
Wystarczy odrobina kreatywności i łut szczęścia. W dowolnych proporcjach. Bo przecież można pojechać na wycieczkę życia do Afryki, a przy okazji zrobić na zamówienie kilka zdjęć. Trzeba tylko znaleźć kogoś, kto będzie nimi zainteresowany. Bo tak zupełnie bez pracy, to się chyba nie da.
Z resztą, jak powiedział w tej samej audycji wynalazca suchej kąpieli i zwycięzca 2011 Global Student Entrepreneur Awards – Ludwick Marishane:
“Skoro ja mogłem wynaleźć sposób na suchą kąpiel w Afryce, to co Was powstrzymuje?”
Komentarze: 5
Fajny wpis :)
Powstrzymują nas twory mentalne w naszych głowach :)
A czy aby dają się wymeldować? ;-)
Podobno tak, ci co sobie dobrze z tym radzą żyją tak, jak chcą :)