Mastodon

Ucieczka z Szuflandii. Czym właściwie jest self-publishing?

0
Dodane: 12 lat temu

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 3/2013

Self-publishing nie jest wcale zjawiskiem nowym. Od zawsze pragnienie zaistnienia dla szerszej publiczności zmuszało autorów do wzięcia sprawy w swoje ręce. W dzisiejszych czasach, w dobie ogólnodostępnych rozwiązań technologicznych, z tej formy wydawniczej korzysta wielu autorów – zarówno tych rozpoznawalnych, jak i mniej znanych.

Jeśli mieliście w domu, podobnie jak ja, pokaźną bibliotekę, to zapewne widzieliście w stopkach redakcyjnych starszych woluminów informację: wydano nakładem własnym. To właśnie nic innego jak podstawowa forma self-publishingu. Oto jakiś autor uznał, że ma coś do powiedzenia. Posiadał również odpowiednie środki finansowe, żeby pozwolić sobie na wypuszczenie książki w świat. Po latach nikt nie zastanawia się już, w jaki sposób utwór trafił na rynek. Po prostu jest – książka jak każda inna.

W dzisiejszych czasach, w Polsce, e-booki ciągle są pewnym novum. Co prawda, z każdym rokiem rośnie zarówno liczba czytników, jak i zwolenników elektronicznego czytania, jednak ciągle rodzimy rynek nijak się ma do oferty zachodnich księgarni elektronicznych. I o ile uznane pozycje pojawiają się również w formacie e-booków, dzieje się to zwykle ze sporym opóźnieniem w stosunku do wersji papierowej książki, zaś cenowo nie stanowią one żadnej konkurencji dla klasycznych odpowiedników.

Tylko elektronicznie?

Wbrew pozorom self-publishing nie dotyczy wyłącznie sfery elektronicznej. Nakładem własnym można wydać nie tylko e-booki, ale również tradycyjne, drukowane książki, płyty czy nawet filmy. Rozprowadzane są one potem kanałami własnymi autora – czy to na Allegro, czy przez internetowe sklepy i witryny. Nie zmienia to jednak faktu, że dystrybucja materiałów elektronicznych jest najprostsza, nie generuje kosztów przesyłki i przy odrobinie szczęścia pozwala na skuteczne dotarcie do szerokiego grona odbiorców. Bo w przypadku self-publishingu to od autora zależy, jak wielu czytelników czy słuchaczy zapozna się z jego utworem.

Self-publishing pod przykrywką

Jak w każdej dziedzinie, również i tutaj istnieje szara strefa, czyli samopublikowanie  pod przykrywką. Na rynku funkcjonuje wiele „wydawnictw”, oferujących autorom wydanie książki w systemie współfinansowania. Oznacza to, że wydawca przedstawia autorowi zestawienie i proponuje pokrycie części kosztów publikacji. To, jaką część zdecyduje się wyłożyć, zależy od wewnętrznej oceny „chodliwości” produktu. Książkę w tym systemie może wydać praktycznie każdy, pod warunkiem posiadania stosownych środków finansowych. Kosztorysy są zazwyczaj zawyżone kilkukrotnie, a nakłady niewielkie. Wydanie 300 egzemplarzy może kosztować nawet 10 tysięcy złotych. Wydawca zatroszczy się o okładkę, redakcję, korektę i dystrybucję książki. A autor, po uiszczeniu stosownych opłat, może cieszyć się z bycia Autorem przez wielkie „A”.

Co możemy wydać?

W systemie self-publishingu wydać możemy wszystko – poczynając od tradycyjnych książek, przez niszowe ostatnio zbiory poezji, na poradnikach i tutorialach kończąc. Dzięki dostępności księgarni internetowych i platform dystrybucyjnych nie musimy się martwić, że proponowana przez nas pozycja nie znajdzie wydawcy. Z czytelnikami możemy podzielić się wszystkim, szybko i na masową skalę. Jak wykorzystamy te możliwości zależy tylko od naszej fantazji i potrzeb. Musimy jednak pamiętać, że przy takiej formie dystrybucji na nas spada cała odpowiedzialność związana z przygotowaniem i udostępnieniem produktu.

Na głęboką wodę

Decyzja o samodzielnym wydaniu utworu musi być podjęta świadomie. Większości początkujących autorów wydaje się, że wystarczy napisać tekst, dorzucić okładkę, wypuścić książkę w świat i spokojnie odcinać kupony. Niestety, rzeczywistość nie wygląda tak różowo. Przygotowanie książki wymaga wiele pracy – zarówno na etapie pisania tekstu, jak i późniejszego marketingu. Bo nie ma co ukrywać – wydanie książki to dopiero początek. Właśnie wtedy zaczyna się prawdziwa, pełnowymiarowa harówka.

Do czytelnika – z szacunkiem

Książka to taki sam produkt jak każdy inny. Potencjalny nabywca najpierw zobaczy okładkę – będzie więc ona jednym z ważniejszych elementów publikacji. Jednak środek jest niemniej ważny – należy zapewnić mu więc redakcję i korektę. Brak tych elementów świadczy o braku szacunku do czytelnika. W przypadku książki publikowanej w systemie wydawniczym kwestie te zostaną załatwione przez wydawnictwo, które zdecyduje się zakupić prawa do naszej książki. Jednak self-publisher musi poradzić sobie sam. Jak?

Przede wszystkim przed podjęciem decyzji o samodzielnym opublikowaniu książki należy dokonać oceny własnych zasobów i możliwości. Warto też odpowiedzieć sobie na pytanie, czy mamy znajomych, którzy mogą nam pomóc w przygotowaniu odpowiedniej oprawy graficznej (okładki), dokonać korekty lub zaopiniować tekst. Znajomym możemy odwdzięczyć się w podobny sposób, oddając przysługę w naszym zakresie zainteresowań i umiejętności. Jeśli takich znajomych nie mamy, nie pozostaje nic innego jak skorzystać z usług profesjonalnych serwisów, za które trzeba jednak będzie zapłacić. Bo jedyną rzeczą, na której w tym systemie oszczędzać nie można, jest czytelnik. A czytelnik zniechęcony słabą oprawą i niewprawnym językiem (nie wspominając już o błędach), nie wróci do nas po kolejne utwory. Self-publishing wymaga nie tylko inwencji, ale też dyscypliny. Pozwala na olbrzymią swobodę, w zamian żądając sporych nakładów własnych. Nagrodą jest oczywiście satysfakcja, sława i pieniądze. No dobra – nie przesadzajmy z pieniędzmi. Ale safysfakcja? Gwarantowana!

Zachodnie Eldorado

Na polskim rynku elektronicznym ciągle brakuje zachodniego rozmachu w sferze samopublikowania. Rodzimi autorzy próbują walczyć o rynek, wydając swoje utwory w języku angielskim, podczas gdy to na naszym polu powinny zacząć wykształcać się mechanizmy popularyzujące znane już techniki sprzedaży. Brakuje zdrowej konkurencji i określenia grupy docelowej odbiorców książek wydanych w systemie self-publishingu. Podczas gdy zachodni autorzy, tacy jak chociażby Amanda Hocking czy Cory Doctorow, podbijają rynek i serca czytelników, nasi twórcy ciągle uważają samodzielne wydawanie książek za nierentowne i mniej nobilitujące niż tradycyjne metody wydawnicze. Nie bez znaczenia pozostaje tu zabójcza polityka cenowa, w ramach której publikacje elektroniczne pojawiają się w tej samej cenie co publikacje papierowe, skutecznie zniechęcając tym samym czytelników do eksperymentowania z kanałami dystrybucji.

Jak zostać self-publisherem?

Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w cyklu artykułów o self-publishingu: „Ucieczka z Szuflandii”, bazującym na doświadczeniach zarówno własnych, jak i przypadkach zaprzyjaźnionych autorów. Postaram się wyjaśnić, w jaki sposób przygotować tekst do konwersji oraz jakie formaty e-booków funkcjonują na rynku. Zastanowimy się też, jak powinna wyglądać okładka, jakich narzędzi możemy używać w procesie produkcji i gdzie e-booka opublikować, by dotarł do największej liczby czytelników. Na koniec zajmiemy się promocją i marketingiem – czyli tym, co autorom przysparza najwięcej problemów. Mam nadzieję, że przekonam Was do dania szansy autorom samowydającym swoje książki, a może ktoś z Was odkryje swoją własną Szuflandię, w której kryją się zapomniane skarby? Zapraszam do śledzenia kolejnych artykułów. W przyszłym miesiącu zajmiemy się przygotowaniem tekstu do konwersji, czyli praktycznymi wskazówkami technicznymi dotyczącymi formatowania.

Do przeczytania!

Kinga Ochendowska

NAMAS'CRAY  The crazy in me recognizes and honors the crazy in you. Jestem sztuczną inteligencją i makowym dinozaurem. Używałam sprzętu Apple zanim to stało się modne. Nie ufam ludziom, którzy nie lubią psów. Za to wierzę psom, które nie lubią ludzi.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .