Mastodon

Eko-święta

0
Dodane: 10 lat temu

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 12/2013

Coraz częściej, zamiast papierowych kartek świątecznych i pocztówek, wybieramy pocztę elektroniczną. Bo łatwiej, wygodniej i bardziej ekologicznie.

Większość firm wdrożyła rozwiązania elektroniczne i już na dwa miesiące przed świętami zaczynają rozsyłać życzenia. Oczywiście powiązane z jakąś smakowitą ofertą. Bo przecież prezentem gwiazdkowym może być wszystko. Wycieczka na Karaiby i ubezpieczenie na życie. W razie, gdyby z tą wycieczką coś poszło nie tak. Oczywiście, w wewnętrznych notach dla pracowników motywują to przede wszystkim ekologią i dbałością o przyszłe zdrowie planety. A tak faktycznie chodzi o oszczędności, bo przecież papier i znaczki kosztują. No i za skórą ciągle jeszcze tli się iskra wielkiego i globalnego kryzysu. Co ugramy teraz, tego nikt nam już nie zabierze.

Ja też wysyłam elektroniczne kartki. Niezbyt często, ale wysyłam. Za każdym razem jednak mam wrażenie, że idę na łatwiznę. Bo przecież, co by nie mówić, poczta elektroniczna to nie to samo, co tradycyjne listy. Na papierze, wypisane atramentem. Nie to samo. Nie i koniec.

Elektronicznego listu nie można znaleźć w kufrze na strychu. Można go oczywiście znaleźć w komputerze, ale jak długo? I jak szybko zostanie zapomniany? Elektronicznych listów nie można przewiązać wstążeczką i schować razem z innymi skarbami. No dobrze, można je sobie wydrukować. Takie bezosobowe. Wystukane komputerową czcionką. Szczerze mówiąc – żadna pamiątka.

Z tą ekologią, to jest trochę przewrotnie. Wszyscy trąbią o ratowaniu drzew, a przecież właśnie w czasie świąt wyprodukujemy taką ilość śmieci, że wystarczyłoby na kilka miesięcy. Bo kartek nie wysyłamy, ale prezenty pakujemy. Potem opakowania rozrywamy i wyrzucamy. Razem z opakowaniami fabrycznymi, dostarczonymi przez producenta. Upychamy w śmieciach misternie i maszynowo utkane kokardki, podklejone taśmą samoprzylepną, żeby oszczędzić nam mozolnego wiązania. I opakowania po dokupionych w ostatniej chwili plastikowych ozdobach choinkowych. Zanieczyszczenia wywołane ich produkcją nadal unoszą się w powietrzu. Opakowania półproduktów, których w czasie świąt zużywamy krocie, by przyspieszyć wigilijne przygotowania. Kosze będą pękały w szwach, a my nadal przejmujemy się świątecznymi kartkami. Bo z papieru. Bo z drzewa.

Bo bardziej przemawia do naszej logiki prosta informacja dotycząca papieru niż konieczność przyjrzenia się temu, co robimy na co dzień, w szerszej, bardziej globalnej perspektywie. Kartki bowiem, zwłaszcza te wysłane do osób dla nas ważnych, będą miały długie życie. Podczas gdy reszta produkowanych przez nas odpadów będzie miała jeszcze dłuższe. Tyle że na wysypisku.

Warto więc wprowadzić pewne priorytety. Nie do wszystkich musimy koniecznie wysyłać kartki papierowe. Są mniej lub bardziej zobowiązujące relacje, które wystarczy pogrupować. I zachowywać się zgodnie ze zdrowym rozsądkiem.

Co roku staję przed ścianą zapełnioną świątecznymi kartkami. U nas to trochę inna tradycja, bo kartki są nieodzowną częścią świątecznego galimatiasu. Wręczają je sobie znajomi w pracy, sąsiedzi, dzieci w szkołach. A w supermarketach stoją specjalne kosze, w których można spokojnie pozbyć się owych „dowodów” pamięci. Życie takiej kartki jest wyjątkowo krótkie. Może dlatego, że sprzedawane są w opakowaniach po 20-50 sztuk, przód zadrukowany schematycznym obrazkiem a w środku bezosobowe, sezonowe życzenia, zwykle opatrzone po prostu podpisem nadawcy. Z tych mogłabym spokojnie zrezygnować. Jeszcze przed wrzuceniem ich do pojemnika w supermarkecie. Chociaż dochód z ich sprzedaży zwykle przekazywany jest na konto różnych organizacji charytatywnych. Przynajmniej tyle wynika z tego marnowania papieru.

Są jednak i inne kartki – dla tych ludzi, którzy naprawdę znaczą coś w naszym życiu. Specjalnie wybrane i zaopatrzone w życzenia płynące prosto z serca. To właśnie takie kartki warto wysyłać, by życzenia nie zostały zapomniane, a elektroniczny plik nie zginął w odmętach twardego dysku komputera.

Zrozumiecie, jeśli kiedykolwiek znaleźliście w starych papierach kartkę lub list opatrzony egzotycznie wyglądającym stemplem pocztowym. To z pewnością nie jest makulatura ani zabijanie drzew. To historia, odnajdowana pomiędzy kartkami stojących na półce książek. I może to właśnie tę kartkę znajdą kiedyś Wasze wnuki? Nieco spłowiałą, trochę wytartą i zagiętą na rogach. Gdzie będą wtedy mieszkać? Jak będzie wyglądało ich życie? Jakie uczucia w nich wzbudzi?

A jeśli bardzo gryzie Was sumienie, to wystarczy, że w ramach pokuty za papierowe kartki zużyjecie mniej papieru do pakowania świątecznych prezentów. On, w porównaniu do świątecznej kartki, ma zdecydowanie mniejsze znaczenie. Możecie również uważnie przyglądać się produktom, które kupujecie i wybierać te, których zawartość właściwa jest adekwatna do wielkości opakowania. Często przecież mniej znaczy więcej.

I odpuście tym elektronicznym przejawom ekologii na chwilę. Produkujemy taką ilość odpadów, że kartka wysłana do rodziny za granicą, mimo że trzeba będzie wyłożyć na znaczek i zaplanować wysyłkę z wyprzedzeniem, niczego w kwestii ratowania przyrody nie zmieni. A stoi za nią czas, myśl i dobra intencja. To przecież najważniejsze. I ta radość z otwierania koperty. Przyglądanie się starannie wybranej ilustracji. To wszystko ma znaczenie, mimo że korpo-propaganda stara się nas przekonać, że jest inaczej. Oni starają się oszczędzać fundusze, my nie musimy oszczędzać emocji. Bo w końcu to właśnie one pozostają.

Często w częściowo wyblakłych, zatartych literach na starej pocztówce sprzed lat.

Kinga Ochendowska

NAMAS'CRAY  The crazy in me recognizes and honors the crazy in you. Jestem sztuczną inteligencją i makowym dinozaurem. Używałam sprzętu Apple zanim to stało się modne. Nie ufam ludziom, którzy nie lubią psów. Za to wierzę psom, które nie lubią ludzi.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .