Czarny tydzień Samsunga
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 12/2013
W dniu 21 listopada 2013 roku przysięgli ustalili wysokość odszkodowania, które Samsung ma zapłacić za naruszenie patentów Apple. Opiewa ono łącznie na kwotę 929 milionów USD. W równoległym postępowaniu Apple wygrało odwołanie, uzyskując możliwość ponownego domagania się tymczasowego zakazu sprzedaży 26 produktów Samsunga. Natomiast 22 listopada sąd w niemieckim Mannheim (Niemcy) zawiesił postępowanie z powództwa Samsunga przeciwko Apple z uwagi na poważne wątpliwości co do ważności patentu Samsunga. Tak, to był czarny tydzień dla Samsunga i jego prawników.
Wielu czytelników zapewne pamięta, że w sierpniu 2012 roku, kalifornijscy przysięgli zasądzili od Samsunga na rzecz Apple astronomiczne 1,05 miliarda USD tytułem odszkodowania za naruszenie szeregu patentów (zob. szerzej Apple vs. Samsung czyli patent na wojnę, iMagazine 10/2012). Po tym orzeczeniu, występująca w sprawie sędzia Lucy Koh uznała wyliczone przez przysięgłych kwoty za nadmierne i ograniczyła je do 639 milionów USD. Brakujące niecałe 400 milionów poddała zaś ponownemu procesowi (dogrywce), który właśnie się zakończył.
W dogrywce chodziło już tylko o wysokość odszkodowania. A konkretnie o to, o ile przekroczy ono zatwierdzoną już kwotę 639 milionów USD. Apple domagał się zapłaty dodatkowych 380 milionów USD. Samsung proponował zapłatę co najwyżej 52 milionów.
Proces ponownie przyciągnął sporo uwagi i był praktycznie dzień po dniu relacjonowany w mediach i blogosferze. Przykładowo mogliśmy dowiedzieć się, że zeznający w sprawie Phil Schiller podkreślał, że stworzenie i wprowadzenie na rynek iPhone’a wiązało się z dużym wysiłkiem. Apple zainwestowało w ten produkt wiele pieniędzy i emocji. Schiller wskazywał, że sukces iPhone’a był przed jego premierą wielką niewiadomą. Nazwał go mianem “bet the company product”, co można rozumieć, jako produkt od którego zależało być albo nie być Apple. Samsung, zdaniem Schillera, przyszedł na gotowe. Skopiował szereg charakterystycznych cech iPhone’a oraz innych produktów Apple, ich design i funkcje, które Schiller nazwał “esencją produktów Apple”. Na sugestię pełnomocnika Samsunga, że Apple nie posiada przecież patentu na “seksowność” swoich produktów, odpowiedział, że “rynek ma tendencję podążania za produktami, które odnoszą sukces.” Zaprzeczył przy tym, aby wprowadzenie iPada mini miało cokolwiek wspólnego z działaniami konkurentów, którzy wcześniej wprowadzili na rynek siedmiocalowe tablety.
Z dostępnych relacji z sali sądowej wynika, że sędzia Koh kilkukrotnie zwracała przysięgłym uwagę na to, iż ich zadaniem jest naprawienie szkody Apple, nie zaś dodatkowe karanie Samsunga. Zasądzona kwota powinna zatem pozostawać w związku z realną szkodą Apple. Sędzia zdawała się w ten sposób nakłaniać przysięgłych do umiarkowania i rozsądku przy wyliczaniu należnej kwoty, nakazując, aby nie stracili z oczu związku pomiędzy wyliczeniami a realnymi ubytkami w majątku lub utraconymi korzyściami Apple.
Przysięgli zaś ponownie okazali się dla Apple łaskawi. Z dostępnych relacji wynika, że przeważyły zeznania biegłej Julie L. Davies, która wskazywała na szkodę Apple w wysokości właśnie zasądzonych 290 milionów USD. Biegła ta – nazwana też mianem “superstar witness” – potrafiła w opanowany i kompetentny sposób bronić swoich wyliczeń.
Zasądzona w dogrywce kwota 290 milionów USD stanowi około 76 procent kwoty, której na tym etapie domagał się Apple. Apple uzyskało łącznie 929 milionów USD (639 milionów plus 290 milionów USD), co stanowi około 90 procent kwoty zasądzonej w 2012 roku. Taki wynik należy uznać za sukces Apple i jej prawników.
W tym samym tygodniu pojawiły się kolejne złe dla Samsunga wiadomości.
Tuż przed rozstrzygnięciem dogrywki, w toczącym się równolegle postępowaniu, federalny Sąd Apelacyjny uwzględnił odwołanie Apple od wcześniejszej decyzji sędzi Koh w przedmiocie zabezpieczenia powództwa. Uchylając tę decyzję, Sąd Apelacyjny zgodził się na możliwość poszukiwania przez Apple zabezpieczenia poprzez tymczasowy zakaz sprzedaży 26 produktów Samsunga. Teraz sędzia Koh będzie musiała ponownie zająć się sprawą tymczasowego zakazu sprzedaży produktów Samsunga, stosując się do wytycznych Sądu Apelacyjnego.
Złą passę koreańczyków potwierdził Sąd w niemieckim Mannheim. W sprawie Samsung przeciwko Apple, dotyczącej zarzutu naruszenia przez Apple należącego do Samsunga patentu EP1679803, sąd powziął wątpliwości co do ważności tego patentu. W konsekwencji postępowanie zostało zawieszone do czasu rozstrzygnięcia postępowania o unieważnienie tego patentu przed niemieckim Federalnym Sądem Patentowym. Teraz los tego postępowania zależy od tego, czy Samsungowi uda się obronić ważność swojego patentu.
Samsung z pewnością będzie się od kalifornijskiego orzeczenia odwoływał. Przed jego prawnikami stoi obecnie trudne zadanie przekonania sądu apelacyjnego, iż obydwie orzekające w sprawie grupy przysięgłych były w błędzie co do istnienia naruszenia lub wysokości szkody. Mimo trudności tego zadania i niewątpliwego zepchnięcia Samsunga do defensywy, nie należy sądzić, że zwycięstwo Apple jest już przesądzone. Szanse Samsunga na wygranie kalifornijskiej batalii maleją, ale wszystko się jeszcze może zdarzyć.
Grafika: Droiddogs
Komentarze: 3
Kogo obchodzi Samsung tu jest Apple.
“sąd w niemieckim Mannheim (Niemcy)” , teraz na pewno już nikt nie ma wątpliwości :-)
Odbiją sobie na mikrofalówkach.