Recenzja Bang & Olufsen H2
Prześladują mnie ostatnio słuchawki nauszne, otwarte. Najlepiej i najprościej nazwać je po prostu „on-ear”.
Trudno znaleźć polski, prosty synonim tego anglojęzycznego zwrotu, bo prostolinijne tłumaczenie „na ucho” raczej nie mówi nam za dużo. On-ear to słuchawki przenośne, ale nauszne, które są zdecydowanie mniejsze od słuchawek zamkniętych, domowych i sprawdzają się świetnie w podróży. Jak bardzo przydałby się polski, krótki zwrot, który idealnie odzwierciedliłby konstrukcję takich właśnie słuchawek. Tym bardziej, że producenci w ostatnich czasach zwariowali na punkcie słuchawek on-ear. Trudno już znaleźć firmę, która nie miałaby takiej konstrukcji w swojej ofercie. W ostatnich numerach iMagazine opisałem pewnie jakieś trzy i pół miliona słuchawek on-ear. Być może pomyliłem się o jakieś sześć sztuk, ale żarty na bok, mówię serio, jestem prześladowany przez słuchawki typu on-ear! Nawet znalazłem już odpowiedź, dlaczego tak się właśnie dzieje. Otóż napisałem kiedyś, że nie lubię słuchawek o takiej konstrukcji i najwidoczniej redaktorzy naczelni w postaci Dominika i Norberta przeczytali ten tekst. Wydaje mi się, że robią wszystko, żebym zmienił zdanie i teraz, gdy tylko do naszej redakcji trafiają jakieś słuchawki on-ear, to z miejsca przypisywane są mnie. Problem w tym, że ja już dawno przekonałem się do takiej konstrukcji i chłopaki nie robią mi wcale na złość. Tym bardziej, gdy dostaję do testu produkt firmy Bang & Olufsen!
Model H2 duńskiego producenta to krok o długości miliarda kilometrów w stronę młodszych klientów. Najstarsi Indianie mówią o tym, że podobno dotychczas klientów Bang & Olufsen do 25 roku życia było 37. Oczywiście żartuję, jednak coś w tym jest, bo ewidentnie B&O kojarzony jest z klasą klienta starszego, o zasobnym portfelu. Takich osób na pewno nie spotkacie w autobusie miejskim, a model H2 wręcz idealnie do takiego miejsca pasuje. Stworzony jest do użytku na zewnątrz i przyglądajcie się dobrze, bo już niedługo H2 mogą zagościć w co drugiej linii komunikacji miejskiej.
Sam sposób, w jaki H2 są reklamowe na stronie producenta, mówi sam za siebie. Nowoczesne wzornictwo i szeroka gama kolorów oferowanych przez producenta to jednoznaczny znak dla młodych i aktywnych odbiorców.
Gdy otworzyłem pudełko, moim oczom ukazał się napis: „Designed by Jakob Wagner”. To może oznaczać tylko prostotę i piękno. Nic innego z rąk tego duńskiego dizajnera nie wychodzi. H2 wyglądają do przesady minimalistycznie – słuchawki w czystej formie, bez absolutnie żadnych niepotrzebnych rozwiązań. Stelaż w całości wykonany jest z wysokiej jakości kompozytów, które mogą przypominać zwykły plastik. Jednak czuć w nim solidność, a jego waga jest całkowicie znikoma. Solidna konstrukcja dopieszczona jest wstawkami z fajnego materiału, który dopełnił pałąk oraz zewnętrzną cześć nauszników. Ten właśnie materiał możemy wybrać w różnych kolorach, co nadaje indywidualności zakupionej parze słuchawek. Sam dobór kolorów jest idealny, typowe skandynawskie podejście do tematu. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że ktoś nie będzie w stanie wybrać dla siebie idealnego zestawienia.
Największym zaskoczeniem ze strony modelu H2 była dla mnie wygoda, którą − muszę przyznać − nie od razu doceniłem. Wszystko za sprawą sztywnego pałąka, który w pierwszym kontakcie wydaje się równie miły co urzędnik, który musi nas obsługiwać 10 minut po godzinach pracy. Jest bardzo sztywny i mocno uciska naszą głowę. Wszystko jednak zmienia się po 20 minutach użytkowania, nagle okazuje się, że ten sam urzędnik jest najmilszą osobą, z jaką kiedykolwiek przyszło nam obcować. Konstrukcja modelu H2 potrzebuje czasu, żeby idealnie dopasować się do naszej głowy. Dodając do tego bardzo delikatną skórą nauszników, okazuje się, że B&O H2 stały się moimi najwygodniejszymi słuchawkami typu on-ear, a taki zaszczyt nie spotyka byle jakich słuchawek. Najlepsze jest to, że nawet przy długim słuchaniu nie ma mowy o poceniu się ucha, a dosyć często mam z tym problem. Cała sytuacja z wygodą modelu H2 przypomina mi tę z kawału, w którym kelner pyta klienta:
– I jak smakuje szanownemu panu nasz chłodnik? –
– Szczerze mówiąc, to dupy nie urywa. –
– Cierpliwości. –
Do wygody możemy dodać jeszcze wypinany przewód z regulacją głośności i mikrofonem, ale w tym miejscu mały minus, którego nie powinno być. Jeśli mamy wypinany przewód, to naprawdę fajnie by było wybrać słuchawkę, do której go podłączamy. Szkoda, że B&O nie pokusił się o rozwiązanie z wyższego modelu H6, gdzie możemy dublować słuchawki, podłączając je do siebie. Ale jak nie wiadomo, o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o pieniądze i chyba tyle w temacie.
Przejdźmy do dźwięku, bo ten również łapie się w tym miliardzie kilometrów, przybliżających B&O do młodych potencjalnych klientów. Model H2 nie gra tak, jak grają słuchawki duńskiego producenta, przez które wcześniej miałem przyjemność słuchać. Postawiłbym się raczej pomiędzy staruszkiem a gimnazjalistą, bo w słuchawkach, oprócz bijącego ciepła, cenię sobie również dobry bas ze średnimi częstotliwościami. Mam wrażenie, że Bang & Olufsen zrobił najbardziej elastyczną konstrukcję w swojej historii. Model H2 potrafi niezwykle dostosować się do użytkownika, a − co za tym idzie – do muzyki, jakiej słuchamy. Ma wiele cech wcześniejszych modeli, gdzie możemy cieszyć się wyrazistym wokalem dzięki wysuniętemu na pierwszy plan środkowi, ale nie zamyka się tylko w takim profilu. Kiedy podkręcimy potencjometr, nie brakuje mocy na dole i pierwszy raz słuchawki B&O potrafią tak mocno przyłożyć soczystym i mocnym basem, co mnie najbardziej zaskoczyło. Czuć, że całość została trochę podbita, ale z drugiej strony jest to takie fajne oszukaństwo, którego czasami brakowało w słuchawkach Banga. Moim idealnym zestawem, przez ostatnie kilkanaście dni, jest iPhone z WiMP Hi-Fi podłączony do wzmacniacza słuchawkowego z kartą dźwiękową SoundBlaster E3, co pozwala pominąć elektronikę iPhone’a, a na końcu, jako zwieńczenie sukcesu, słuchawki H2 od B&O. Zakochałem się do tego stopnia, że gdzie bym się nie ruszał, zabieram taki zestaw, który po podłączeniu wszystkich kabli robi ze mnie terrorystę. Wyjście z domu trwa 15 minut, ale niestety – jestem totalnie zauroczony i nie mogę z tym walczyć.
Ocena
Design: 5/6
Jakość wykonania: 5/6
Wydajność: 6/6
Dane techniczne dostępne na stronie producenta.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 01/2015
Komentarze: 6
Dzięxx za ciekawą recenzję – treściwą i konkretną i oryginalną…
Kupiłem słuchawki w promocji na amazon.de za 90euro i z przesyłką razem za 400zł. Recenzja bardzo dobrze nastraja i przekonała mnie do skorzystania z 56℅ obniżki (!). Przez ostatnie 10 lat byłem posiadaczem Koss Porta Pro i cenię sobie otwarte słuchawki nauszne rowniez z tego względu, że nie niszczą słuchu tak jak (szczególnie) sluchawki dokanałowe. Dziękuję za rzetelną recenzję!
aktualnie za 355 zl na AMazonie
Czy te słuchawki obsługują aptX ?
Kupilem te sluchawki skuszony recenzja. Bas jest zdecydowanie przerysowany. Nie da sie sluchac muzyki z silniejsza linia basowa, totalne gowno.
Bass przerysowany? Czyli jaki? Za mocny? Ciężko stwierdzić o co Ci chodzi, ale każdy sprzęt elektroniczny audio jest specyficzny na swój sposób. Zmieniłem w moim odtwarzaczu equalizer z Kossów na takie, żeby ładne brzmiało z tych słuchawek jestem bardzo zadowolony. Może trochę pobaw się equalizerze (Na jakimkolwiek sprzęcie odsłuchujesz), aby dopasować odpowiednio dźwięk.
Po 3 miesiącach użytkowania tych słuchawek mogę wysnuć pewne spostrzeżenia:
– Swoją szczegółowością dźwięku mogę je porównać do monitorów studyjnych JBL LSR 350. Posiadam ową parę i mam wrażenie, jakbym te monitory studyjne założył na uszy, gdy słucham muzyki z słuchawek B&O H2 ;) Taki komplet jest bardzo pomocny w tworzeniu muzyki.
– Małą wadą jest to, że gdy słucha się muzyki np. podczas jazdy rowerem (podczas ruchu),a w szczególności latem to po ponad godzinie ucho staje się bardzo spocone. Ale to cena jaką się płaci za dobrze dopasowane, więc mogę to zaakceptować :)