Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Periscope wynurzony

Periscope wynurzony

3
Dodane: 10 lat temu

Pamiętam jak w ubiegłe wakacje, podróżując ze znajomymi po Polsce, prowadziliśmy dyskusję o przyszłości mediów społecznościowych, zwłaszcza Facebooka – w formie, jaką dzisiaj znamy. Padały tezy: „W końcu to się znudzi, bo przyjdzie jakaś nowa, lepsza usługa”. Daleki dziś jestem od stwierdzenia, że Periscope zastąpi Facebooka, ale z całą pewnością zakochałem się w jego idei bez reszty.

A kuku, widzę Cię

Idea twórców Periscope jest równie prosta jak sama usługa. Zatrudnijmy za darmo kilkaset milionów użytkowników iPhone’a i zróbmy z nich reporterów. Reporterów pokazujących świat „tu i teraz” – bez montażu, cięć i newsroomu. Mają narzędzie, są chętni i kreatywni? To wystarczy, a teraz sio w teren!

Na studiach dziennikarskich zawsze padają te same pytania: Czym się różni dziennikarstwo obywatelskie od bycia blogerem? Jak zostać jednym lub drugim? System szkolnictwa wyższego nie nadąża już za rynkiem mediów. Mediów tworzonych z sekundy na sekundę. Periscope w pewnym sensie omija tę dyskusje. Masz aparat, masz pomysł, chcesz pokazać światu, co się u Ciebie dzieje? Zrób to. Jesteśmy świadkami ewidentnych zmian nie tylko w komunikacji interpersonalnej, ale nade wszystko w sposobie segmentowania pewnych trendów. Oczywiście, wielu będzie takich, którzy w nieskończoność bronić będą poziomu, profesjonalizmu czy wszechstronnego wykształcenia, jakie powinien posiadać „dobry” dziennikarz, ale tłum i tak bardziej będzie oczekiwał wszechstronnego spojrzenia – czyli prawdy.

Social media przyniosły rewolucję. Wyszliśmy z epoki, gdzie jeden komunikował do wielu – autorytet, głos ludu, a żyjemy w czasach, gdzie wielu komunikuje do wielu. Sam zaś szum komunikacyjny (źródło zakłóceń i zniekształceń przekazu), o którym pisali w 1948 roku panowie Claude Shannon i Warren Weaver, tworząc model komunikacji interpersonalnej, zdaje się dziś bardziej pomagać niżeli przeszkadzać atrakcyjności przekazu. Dlaczego?

Sprzężenie zwrotne, czyli daj serduszko

Transmisje LIVE w Periscope nie tylko pokazują nam, co dzieje się na drugim końcu Ziemi u pani Kate z Manhattanu czy arabskiego szejka, ale pozwalają na żywo zadawać im pytania. Warunek? iPhone z dostępem do internetu. Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której nadawca transmituje nam obraz audio-wideo, natomiast odbiorca przekazu może na niego zareagować w sposób bezpośredni: tekstem lub dając danej transmisji serduszko jako wyraz swojej aprobaty dla jej reżysera, reportera, pomysłodawcy. Sprzężenie zwrotne jest więc często w konsekwencji lawiną przywitań: „Hello from Poland. Hello from Canada. Hello!” i sypiących się całymi garściami serc. Im ciekawsza, a często im głupsza sytuacja, którą oglądamy – tym więcej wokół niej szumu.

Ten szum może być i często jest dobry. W dniu sklepowej premiery Apple Watch oglądałem wiele transmisji z różnych miejsc na świecie, gdzie ludzie chcieli pokazać innym, jak wyglądają salony Apple Store przygotowane na wejście nowego produktu na rynek i oczywiście sam, wyczekiwany produkt. Liczba pytań, jaką ludzie chcieli zadać nadawcom przekazów, była ogromna. Sądzę, że Wojtek Pietrusiewicz może to potwierdzić. Periscope pozwolił nam nie tylko spontanicznie i w czasie rzeczywistym przekraczać realne granice państw, ale także brać udział w czymś ważnym dla nas.

Periscope pokochaliśmy jeszcze z jednego powodu. Ma bardzo neutralną barierę wejścia w ten sposób komunikacji. Nie musimy od razu sami być reporterami naszego życia. Możemy oglądać przekazy innych i odpowiadać na nie, pisząc, ale nie pokazując – dopóki sami tego nie zechcemy, swojej twarzy, domu czy życia. Periscope więc próbuje do siebie przekonać zarówno potencjalną atrakcyjnością przekazów, jak i ich formą. Odpowiedzialność jest taka jak w przypadku każdego z mediów społecznościowych i leży po naszej stronie. Cokolwiek pokażemy światu, powinniśmy chcieć to pokazać. Granica zawsze będzie cienka.

Wynurzony peryskop i nieostry obraz

Jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o globalnym sukcesie Periscope. Samej aplikacji wiele jeszcze brakuje (chociażby wyszukiwarki tematycznej transmisji) i nie wiadomo, czy twórcy otworzą się na pozostałe platformy systemowe czy pozostaną w świecie iOS. (AKTUALIZACJA: Periscope jest już dostępny na platformie Android) Nadal jesteśmy nieufni wobec tego, aby pokazywać swoją codzienność milionom osób. Nie każdy też musi to robić. Nie każdy chce. I dobrze, bo rolą Periscope jest moim zdaniem maksymalnie znieść barierę dotarcia do świata tym, którzy pragną o nim opowiadać. Którzy nie chcą nagrywać filmu, filmiku czy krótkiego klipu i wysyłać go na YouTube. Tym, którzy chcą nacisnąć przycisk i mówić – być Mariuszem Max Kolonko z Londynu, Rzymu czy Ciechocinka. Śmiesznym, poważnym, nieważne.

Gdyby ktoś powiedział mi na początku obecnego tysiąclecia, że będę mógł zobaczyć za darmo, na ekranie swojego telefonu, co w danym momencie dzieje się w sklepie na Brooklynie czy pod wieżą Eiffla – uznałbym go za wariata. To było tylko i aż 15 lat temu. Dziś możemy to zrobić, ale i tak pozostaje we mnie pragnienie odwiedzenia tych miejsc osobiście. Nie sądzę, aby Periscope zagroził rynkowi turystycznemu, jak twierdzą niektórzy. Ba, może mu pomóc, ponieważ biura turystyczne nie pokazują nam mało znanych zakątków miast, a wynurzając peryskop, możemy zobaczyć, a potem odwiedzić już osobiście.

Nasza ręka może dziś zamienić się w peryskop, który wynurzamy, aby zobaczyć, co dzieje się nad i za wielką wodą, albo być wysięgnikiem dla reporterskiej kamery, którą w ułamku sekund staje się nasz iPhone.

Chcesz pokazać nam wypieki z iMagowej kuchni? Zajrzyj na ostatnią stronę, potem do lodówki, a potem do App Store. Periscope znajdziesz tu: https://itunes.apple.com/app/id972909677.

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 05/2015

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 3

Bardzo lubię ta aplikacje. Przede wszystkim mało jest Polaków. W ostatnim czasie byli pare transmisji z Polski, ale to nie Polacy transmitowali. Druga sprawa jest taka, ze jest dużo głupot.. Najgorzej to maja dziewczyny. Co chwile jakieś głupie teksty z podtekstem erotycznym. Są tez perełki, których fajnie się słucha i ogłada ;)

Regulamin całkowicie zakazuje wspominanych przez Ciebie treści “X”. A dziewczyny raczej mają rozum i potrafią go użyć ;) Co do Polaków – jest coraz więcej po otwarciu Periscope na Android, ale za to jakość wideo spada => efekt masowego i taniego sprzętu dla Androida.

Nie wiedziałem, ze łamie regulamin ;) Nic takiego nie powiedziałem ;p ok bije się w pierś. Co do jakości to fakt. Czasami ma się wrażenie jakby ktoś kręcił lodówka ;p